• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum 13 grudnia 2006

Kilometry mijanych asfaltów podczas rozmów...

Właściwie, to powinnam się uczyć, bo już jestem, prawda? Ale ja przecież ciągle robię coś innego, na przykład jeżdżę. O właśnie, jeśli chodzi o jeżdżenie-jedną z nieprzyjemnych niespodzianek było odkrycie już jakieś 400km od Kra, że autobus, na który liczę, nie kursuje, bo niedziela jest, a ja w tym mieście oprócz ludzi-legend nikogo nie znam. Ale pojawił się autobus jakiś inny, prawie jak widmo. Później byłam instruktorem dla ludzi, jadących jak ja, jeszcze dalej. Bo ja sprawdzam rozkład, jak gdzieś jadę. No właśnie, prawie sprawdzam, bo wyszło to w drodze powrotnej. Na szczęście, kiedy już dojechałam do mojego byłego miasta(to tak jak z przyjaciółmi albo z ulubionymi rzeczami, które się znaszają), okazało się, że wcale nie muszę jechać taksówką i że nawet znośna pora jest.
Potem, jak zwykle, niespodzianka, bo ja nigdy nikogo nie uprzedzam, że przyjadę. Kluczę do domu mam, owszem, tylko nie wiem, który do którego zamku pasuje. Bo pozmieniało się trochę. Nocy nie pamiętam, tzn. że przespana. W poniedziałek udało mi się kupić bluzę jakby uszytą moim proektem, tak samo, jak w sobotę, sprezentowany przez Mamę swetr.

Achaaa, bo z piątku na sobotę Mama u mnie była, w akademiku na waleta, brali ją za moją koleżankę. Obiad mi w sobotę ugotowała-swojski.

A potem, wieczorem, byłam na roratach. Bo tak naprawdę, to moi znajomi z mojego miasta powyjeżdżali, bo choć miasto swoją sieć uczelni ma,to ambitni tacy byli. No więc, nikt nie wiedział, że jestem. A zmieniłoby to coś? Wracając do rorat. Bo dalej mnie to męczy. Zapalałam świeczki dzieciątkam. Bo ja lubię dzieciątka, ale gdyby nie mój Bratek nie wiedziałabym o tym wcale. Tęsknię za nim. Dzieciaki mnie nie znali, ale się słuchali w jakiś sposób i patrzyli jak na dorosłą( a ja przecież tylko dojrzała jestem) i zastanawiałam się na kogo ja w ten sposób patrzyłam. Dwa dni później dalej nie wiem. Widocznie mogę żyć bez tego.

Potem był wtorek. Właściwie to przez wtorek ta podróż. Wstałam wcześnie, bo o 8. Kawa...na dawnym ulubionym miejscy mojej Mamy. Potem bieg. W kierunkach jazdy niektórych autobusów ja się nie orientuję. Dotarłam. Przywitałam się pierwsza. W zasadzie mogłabym powiedzieć:" pokój i dobro" w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale nie zrozumiałby. Nie patrzył mi w oczy. Mówił, że winien, ale...Nie uznaję takiej winy, nie uznaję takiego jego, nawet wtedy, kiedy jego oczy tak bardzo podobne do moich, w zacięciu o tym samym odcieniu pewności, być może z jakąś różnicą w ilości nienawiści(?) nie wiem.
Już nie próbował. Nadal nie umie sobie uświadomić, że jestem niezależna, podejrzewa jakieś sterowanie, manipulacje. Ja nie jak on. Używając manipulacji brzydziłabym się sobą.

Potem siedział jak mały chłopczyk z opuszczoną głową.

Kiedy powiedziałam: do widzenia- w znaczeniu zupełnie dosłownym- nie odpowiedział. Zastanawiałam się czy mogłoby być inaczej...

Potem szybki bieg, za szybki, ale w zamian kaplica na 30min moja. Bo ja lubię puste kaplice. Zwłaszcza puste. Tzn. z Nim.

I droga powrotna. Rozmowy momentami typu vulgaris co oznacza bodajże pospolite. Momentami trochę wyższych lotów i pozwalające wziąć sobie dla siebie.

I pytanie, nieoczekiwane, które nawet nie wiem jak brzmiało. Drugi raz w moim życiu zareagowałam w ten sposób. A myślałam, że jestem już człowiekiem opanowanym, ale ostatnio szybko się wzburzam i fale mam wysokie w środku. Nikt nie chce wiedzieć, nikt nie zaczyna, dopóki nie powiem, że chcę o tym rozmawiać, dopóki nie przemyślę jeszcze raz, nie tak z biegu...Bo ja nie umiem tego w środku siebie ułożyć, bo mnie to boli, bardzo. Skuliłam się,chciałam w jakimś kącie, ale ich nie było. Męczą mnie teraz te myśli, a odsunęłam je daleko, bo wiem, ze przeszłości nie zmienię. Może chociaż nie będzie tak bolało? Ciągle te obrazy przed oczyma.

Ale udało mi się dojechać. I będąc prawie w Kra, w Kra nie była, bo w Płaszowie pociąg 15 minut stał, bo chciał być jak osobowy pewnie. A potem, już na dworcu, zeszłam ze schodów, a w holu taki zapach frytek, tak ciepło...jak w domu się poczułam, bo to Kra przecież, bo wybrałam.

Do mojego pokoju wpadłam,plecak obok łóżka, łóżko pościeliłam i spać.

Dziś od rana na nogach, bo łacinę się uczyć. Swoją drogą, że tak powiem-"zjebałam ją mechanicznie" na 3+. Nie, nie może być tak, że jakiś język mi nie idzie. Trzeba nad tym popracować.

O 8 dzwoni Mama, jak się dogadałyśmy wcześniej. Wiesz, widziałam się wczoraj w M., przyjedzie dziś do Ciebie. Ja, pierwsze co, to popłoch. Ale jeśli ktokolwiek mógł zrobić dzisiejszy dzień pięknym to właśnie on. I choć widzieliśmy się krótko, to długo. Mój kochany M. Pamiętam, będę pamiętać... I...za tydzień chyba znowu jadę. Święta idą. A śnieg podobno jeszcze w tym roku będzie.

Te trzy dni pozwoliły mi spojrzeć na siebie z innej strony, bo nawet nieoczekiwane rozmowy mogą do czegoś doprowadzić.

13 grudnia 2006   Komentarze (9)
Moje | Blogi