Poświątecznie.
W siódmym niebie nienawiści... Bardzo trudno to komuś powiedzieć, wątpie czy zrozumie. Przyczyny tkwią się od bardzo dawna. Przypomniało mi się, że na 18 dostałam od niej złotego lwa. I nic jej do tego, że gówno mnie obchodzą horoskopy, że wierzę na swój sposób, więc na pewno jej lew trafi conajwyżej do pudełka. Ona musiała podkreślić, że lew jest złoty. Musiała udawać dobrą. Pewnie niezłe katusze przeżywała przez te 1,5 roku. Po co udawała? Nie mogę tam wejść. Bo to jest tak, że wg praw nauralnych miałabym prawo do zemsty. A moja wiara- no cóż, trzeba uczyć się przebaczać, choć to odrzywa na nowo i boli.
W piątek-kolejna z historii do pamiętania. Mieliśmy dezynsekcje, od 8, w tym naszym akademiku, ale zbagatelizowałam sobie sprawę, i o 8.30 siedziałam sobie przy kawie, przy komputerku w piżamie. I taki łomot w drzwi, i że nawet 10 minut nie mam, żeby się spakować. Dawno nie miałam takiej stresującej sytuacji. Oczywiście wyskoczyłam w jednych majtkach, z szybko podjętą decyzją, że pojadę do Mamy już, a nie po prostu oprzekiblować dzień u I.
Wspominałam coś wcześniej o kolejkach przed konfesjonałami. No niby mi się nie paliło, ale pomyślałam, że spróbuję szczęścia, w jednym kościele kolejka jak do piekarni na starowiślnej, ba nawet dłuższa, potem poszłam zupełnie nową dla mnie uliczką, odkryłam pewne miesce, którego szukałam, a dodatkowo malutki kościółek. Spowiedź? Ciekawa, z jednej strony jak egzamin, z drugiej strony, taki ciepły ksiądz, który pokazał mi, że nie jestem strasznie złym człowiekiem.
A było zimno na ulicy. Nie przewidziałam tego. Gardło bolało cały dzień.Z 5 godzin w pociągach i łódzkie zadupie welcome to. Nigdy nie nie lubiłam tej wsi bardziej niż teraz. Żeby w Poniedziałek spotkać się na ulicy i gadać kto w której wsi się powiesił i dlaczego? W kościele też taka dziwna obcość. Sąsiedzi życzeń sobie nie składali.
Mama. Czy żeby pokochać człowieka bardziej, trzeba zobaczyć jego kruchość? Starałam się dla niej i dla nas, żeby było cieplutko, żebym i ja i ona miała do czego wracać. To moje przyjeżdżanie z kra. jest zupełnie inne, niż to z tamtego roku. Nie wiem co się zmieniło? Ja? Nie, ja wracam do schematu zachowań matka-dziecko, zwłaszcza jeśli widzi to ojczym,. Tym razem doszło do tego gardło, chrypka, głowa, zatoki i jak tu się zachowywać na 20latkę, kiedy ma się ochotę wtulić w Mamę i cieszyć się, że ktoś przyniósł mi serniczka albo torcik.
Wróciłam wczoraj. Spałam z 10 godzin. Jestem zmęczona. Katar.
Święta? Inne. Głębsze. Nie dlatego, że stół się uginał.
Pamiętam jeszcze jak obudziłam się w noc z soboty na niedzielę-telefon się odzywał. Dwa smsy i taka radość po ich przeczytaniu. Dziwi mnie ta znajomość, ale może z powodu mojej pychy, może po prostu, może z ciekawości, ale zainspirowała mnie do życia jeszcze bardziej.