• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 31 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum 12 czerwca 2007

Kolejne małe sprawozdanie z podróży.

Wróciłam. Lubię zaczynać tak notki. I niejedna ma właśnie takim swoje pierwsze zdanie. Tym razem mogę napisać, że wróciliśmy. A więc inaczej.

Małe sprostowanie odnośnie autostopu-tylko raz jechałam sama. Zawsze jeżdżę z moim M., a więc wierzę, że jestem bezpieczna. Jeśli chodzi o jakiś strach-boję się wypadku,który mógłby się przytrafić.

W Kra. mieliśmy dużo szczęścia. Pomijając fakt, że o 4. rano zmywałam jeszcze naczynia. Po 8. wylądowaliśmy na podrzeszowskiej stacji i podziwialiśmy ją przez godzinę. Następną godzinę spędziliśmy na obwodnicy Rzeszowa. Potem trafiliśmy do jarosławskiego centrum-niesamowite architektonicznie, potem na jedną z ulic Przemyśla. W Przemyślu szukaliśmy Biedronki, ale odłożyliśmy ją na granicę. Do granicy busikiem-takim za 2 zł. Ostatnie telefony i jesteśmy już na przejściu. Granica pusta-jesteśmy już po ukraińskiej stronie. A że było strasznie ciepło, to musiałam schowana za kurtką M. zmienić koszulkę. Ponieważ nie obowiązuje zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych w busiku do Lwowa pijemy piwo. Smakuje. Wieczór miał być spędzony we Lwowie-tego miasta nigdy dosyć, ale jednak z powodu tego, że akurat trafiliśmy w czas odjazdu pociągu-jedziemy. Robię to, co najbardziej lubię podczas jazdy pociągiem-śpię. Na wygodnym oparciu, oczywiście.

Najbardziej podobał mi się Zbaraż. Z tego powodu, że zaspaliśmy, pojechaliśmy taksówką-starą ładą, wyposażoną w nowy sprzęd elektroniczny i bardzo miękie i przyjemne w dotyku siedzenia. Zamek jako całość składa się z murów obronnych-wspięliśmy się na nie, żeby wyjść tylnym wyjściem, samego zamku z XVII wieku, pełniącego rolę muzeum. Kiedy weszliśmy na piętro tegoż muzeum, w powietrzu unosił się zapach kawy. Jedno z moich marzeń-wypić kawę w zamku. Mogą być nawet ruiny. Tylko kawa w małej filiżance... Następnie zeszliśmy do lochów. Lochy były nasze. Kanały i przejścia.

Jednego dnoia płynęliśmy nawet takim Titanikiem- kłęby dumy podczas startu podsuwały właśnie takie skojarzenia.

Boże Ciało było przesunięte na niedzielę, więc kiedy byliśmy już z powrotem we Lwowie, cho chwila uczestniczyliśmy w jakiejś procesji-nawet w tej katedralnej. Na obiad trafiliśmy do baru, który okazał się restauracją. Bardzo przyjemnie tam było,a potem z powrotem na busa do granicy. Przed granicą jeszcze skupowanie towarów do mrówkowania-dodatkowa forska zawsze się przyda.

Żeby było śmieszniej w drodze powrotnej znowu utknęliśmy w Rzeszowie. W Kra. o 2 w nocy i totalny brak siły na dojście do aka.

M. niósł mnie na rękach. Polubiłam go budzić i mówić mu dobranoc. Czekać aż przygotuje śniadanie, puszczać go na wyprawy w miasto, a kiedy szliśmy gdzieś razem, napoleońskim gestem pokażywać, że skręcamy. Pytać się, czy mu smakuje. Pić z nim piwo, prawie moczyć nogi w jeziorze, siedzieć na ławce, wracać późno.

Powrót do nauki. Aż się nie wierzy, że to ostani tydzień pierwszego roku.

12 czerwca 2007   Komentarze (7)
Moje | Blogi