• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 31 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum 22 czerwca 2007

Bez tytułu

Po zdanym bardzo przyzwoicie egzaminie odczuwałam potrzebę zrobienia czegoś ze sobą. Dom na wsi stał pusty, w nim namiot potrzebny mi gdzieś w połowie lipca, godzinka czasu od wpadnięcia do głowy pomysłu, po sprawdzeniu połączeń M. na dworcu, tym razem, niestety PKS. Bo choć widoki zachwycały, przepięknie wygląda nawet zatłoczony Kra. co dopiero mówić o pagórkach i chmurkach. Jednak przystanki rozczarowywały, gdyż zrozumiałam dlaczego autobus jedzie tak długo jak osobówka-na każdym przystanku stoi parenaście głębszych minut. Nigdzie mi się w sumie nie śpieszyło, więc zniosłam. Świeciło pięknie słonce.

W Czwie przesiadka, wcześniej 11 minutowe zakupy pożywienia, jechałam dalej,później zapierniczałam te parę kilometrów dzielących wieś właściwą od tej przystankowej. Musiałam przełazić przez bramę, a nie jest to wcale przyjemne, kiedy ma się na plecach oczywiście plecak. Wreszcie, poraz pierwszy poczułam się całkiem swojsko. Bo ten dom nigdy nie był mój, ale tym razem jak go otwierałam, szukałam gdzie zapala się światło, gdzie jest kurek od wody i gazu. Ja go oswajałam. Potem zjadłam truskawki z krzaczka. Obejrzałam Bonda, jakiś leciał, a było mi szkoda od parunastu miesięcy mieć telewizor na własność i nic z tym nie zrobić. Bo ja nie oglądam telewizji i raczej nie czytam gazet. Już bardziej czasopisma w pociągach. Wstałam przed wschodem słońca, przed tym że jego działaniem zamknęłam drzwi i wyruszylam w drogę. Muszę przyznać, że rano słoneczko bardzo syzbciutko chodzi sobie po nieboskłonie. Poszłam drogą przejezdżalną, na wypadek, gdyby ktoś chciał mnie wziąć stopem. I chciał pewien pan w wieku trochę poza średnim, choć chyba wiedział, że mało mi już zostało.

Od 5.27 czekało mnie najgorsze rozczarowanie tego dnia. Autobus jechał wolniej niż słońce, raczej w tempie rowerowym, gdyż 114 km przejechaliśmy w 3 ggodziny i 20 minut. Byłam krwią zalana ze 3 razy. Spóźniłam się "tylko" 1,5 godziny.

Zaawne, pierwszy raz piłam poranną kawę u Ikstera. A kanapka zjedzona u niego dłuższy czas była moim jedynym pokarmem. Było tak jak kiedyś, zapamiętywałam co mówił, żeby o tym pomyśleć.

Potem odwiedziłam K. Czasami myślę, że ona subskrybuje mi wiersze, albo że podsyła myśli, które chcę znaleźć.

Moje miasto, jednak moje, bo okazało się, że istnieją ludzie, którzy mnie z nim wiążą.

W Kat. wolałam już nie ryzykować Pks i pojechałam ulubionym pociagiem z czerwonymi siedzeniami, zachowując się tam jak u siebie w domu, zdjęłam buy, zjadłam drożdżówki, zamknęłam przedział. Odetchnęłam.

Burza, której się bałam zastała mnie dopiero podczas powrotu z wieczornej pocałorocznej agapy, a ciasteczka, które tam dostałam okazały się wyśmienitym śniadaniem.

W śro. kolejny egzamin, a po nim zwiedzanie Kra. Niech będzie.

Oprócz tego, kiedy sobie szłam polną dróżką, zauważyłam bociana w gnieździe, on coś poklekotał, zrobiłam mu zdjęcie  i jeszcze takie, w którym wylatuje z gniazda, dopiero później to zobaczyłam-czy każde opuszczenie gniazda musi być na początku upadkiem?

22 czerwca 2007   Komentarze (10)
Moje | Blogi