• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum 12 lutego 2006

To co ważne jest...

Więc tak. Wysłałam emaila do Stanislawa Barańczaka, pseud. Barbara Stawiczak, brata Małgorzaty Musierowicz. I nie wiem czy przeczyta, ale dla mnie to i tak wyczyn.

Poza tym biorę się w garść i do przodu. W końcu życie, to kurka, tylko jedno jest, a czasu...tego czasu tak cholernie mało. Już minęło mi pierwsze poranne przerażenie. Teraz tylko radość, że w całości jestem sobą, we wszystkich moich częściach i każda działa, oprócze zepsutego wcześniej kolana.

"Niech mnie Pan błogosławi i strzeże. Niechaj Pan daje pokój mi. On radością wypełnia serce me. Zawsze ze mną jest."

Najważniejsze to mieć przyjaciół.

12 lutego 2006   Komentarze (10)

Niezapomniana studniówka.

Przyjechał po mnie. Miał długą czerwoną różę, którą próbowałam wstawić do wazonu z jeszcze niezwiędlym tulipanem. Jego krawat był naprawdę śliczny. Za kierowcę robił jego starszy o kilka lat brat. Później powiedział, że jadac na studniówkę mial niezbyt dobry humor. A więc udaje przy mnie. Kupa osób przesstawianych mi z imienia, z których pamiętam tylko tych wyróżniających się czymś szczególnym. Polonez znowu na chwiejnych nogach, zesresowałam się, odwrotnie niż przy moim. Później było wspaniale-jego śpiewane "zawsze tam gdzie Ty", moje myślane, że my ze sobą przecież nie umiemy rozmawiać, więc dlaczego mnie do niego ciągnie. Jego znajomi ulubieni od razu.nawet korzystałam z podstołowych zapasów, ale tylko dwa razy-jak to on określił dzielnie to znoszę. Później chwila nudy, znowu porwanie do tańca. No i koniec...Ale nie koniec wszystkiego.

Władowaliśmy się do auta brata jego dobrego kolegi. Było nas w nim 6. Ja ta szósta na kolanach. Jechali mnie odwieźć minęli dwa skrzyżowania zjazdowe i trzeba było naokoło zajeżdżać. To było chwilę przed 6, śnieg...I wyjechał tramwaj. Wiedzieliśmy, że nie zdąży zachamować...Wjechaliśmy w niego, najpierw przodem później nas odwróciło i tyłem, posypało się szkło z szyby tylnej, na szczęście wypadło na wewnątrz. Wylądowaliśmy w zaspie...Tak, to była niezapomniana studniówka. Przerażenie opanowało dopiero po wyjściu z auta. Że co by było, gdyby...Że chyba cud że nic się nie stało, bo autko z tych mniejszych było.

Tak mi nieswojo teraz.

12 lutego 2006   Komentarze (10)
Moje | Blogi