• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Bez kategorii
    • Gdyby wiedział to, co wie...
    • Pośród ?
    • Słoneczna nadzieja
  • z naszego blogowiska
    • calaja
    • Carnation
    • Cici
    • Duszyczka
    • Innuś
    • Kobieta na krawędzi
    • Panna z rybnika
    • Pesta
    • Pika
    • Rebeliantka
    • Serduszko ma wielkie
    • Umcia-Kumcia
    • Zostań

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Najnowsze wpisy, strona 12

< 1 2 ... 11 12 13 14 15 ... 20 21 >

Bez tytułu

Robi się coraz zimniej. Taka pogoda nie jest dobra na spacery. Piękny dzień. Wieczór też.

Byłam w kościele. Na mszy i na nieszporach. Nieszpory nie były, niestety, recytowane. A tylko takie mi się podobają. Ten klimat rodem z "Imienia róży"...

Siedziałam z bratem. Małemu nie chciało się leżeć i nosiłam go na rękach. Mój kręgosłup...

Kiedyś...kiedyś opowiem ciekawą historię, ale jeszcze nie teraz.

Tak się zastanawiam. Za dużo rzeczy dzieje się dobrze. Trzeba mieć się na baczności.

Miłego tygodnia!(kto się uczył, ten się uczył...)

14 listopada 2004   Komentarze (13)

jeśli tylko zechcesz, bo warto...

Zapamiętaj to. Pamiętam.17.28 sobota...Wieczór.Ulica.

Mam nadzieję, że to, co robię jest dobre.

Rozmawialiśmy o tym, co się dzieje wokół. Czy aż tak bardzo się wyróżniamy? Jak myślę wyróżniamy, to odrazu stand out.Stać poza? Czy każdy kto się wyróżnia stoi poza? Może poprostu zostaje sobą niezależnie ode tego, jak go przyjmą. To jest własnie bycie sobą. Bo taka jestem, a nie taką chcą mnie widzieć. Zdaję sobie sprawę, że ostatnio burzę swój wizerunek u wielu osób. To znaczy zmieniam. Czasem nawet na lepsze. Często nie zdajemy sobie sprawy z potencjału, jaki mamy gdzieś.W środku.

Ostatnio zdałam sobie sprawę, że jestem szczęściarą. Otaczają mnie sami wyjątkowi ludzie. których kocham, rozumiem, którym jestem często wdzięczna za prowadzenie mnie drogą, którą chcę iść. Tych ludzi jest dużo. Każdy jest tak wielką skarbnicą. Nawet sam(a) nie podejrzewa. Staram się mówić moje pozytywne skojarzenia. Chcę, żeby wiedzieli. Zawsze istnieje perspektywa,że mogę nie zdązyć i żałować. Jest przysłowie(?) -powiedzenie...Chyba lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż, że się tego nie zrobiło. To znaczy przyjemnie jest dawać dobre słowa. Dla nas znaczą bardzo mało-nasze spostrzeżenia od tyle, a kogoś mogą podnieść na duchu, uświaomić, że życie jest coś warte. Można chyba celem życia zrobić drugiego człowieka- żyję, bo jestem mu potrzebny. Żyję, bo...

Tak jak są trzy rodzaje miłości, wiary...można chyba wyróżnić 3 rodzaje życie?

Żyję, bo chcę coś zrobić?

Żyję, ponieważ się urodziłam?

Żyję.Tak poprostu?

Najbardziej odpowiada w tym momencie żyję, bo... to znaczy, że mam jakiś cel. Cel, który nie uświęca środki- makiawelizm, wg tichnera(?) zły środek nie może prowadzić do dobrego celu. Wolę żyć. Iść moję drogą. Po kamyczku, ale do przodu. Mogę skręcać, oglądać się i przystawać. Mogę odpoczywać. Ale towarzyszy mi świadomość, że coągle idę do przodu.

Czasem mam ochotę napisać. Tak po prostu. Co dzisiaj robiłam. Ale jak widać-nie potrafię.

13 listopada 2004   Komentarze (10)

Tak, jestem szczęśliwa.

Ostatnio, jak myślę, o czym miałabym napisać,to jedyne słowa, które przychodzą mi na myśl są fragmentem wiersza:

Nie napiszę.Nie zrozumiesz.

Choć masz takie mądre oczy.

Tam, gdzieś w srodku,trwa ekologiczna pustka. Ekologiczna, bo nie szkodzi,ale też i nie pomaga.

Nie potrafię się otworzyć. Na siebie i dla siebie.

Ale to nie znaczy, że chodzę smutna, wprost przeciwnie, tylko ciągle czegoś mi brakuje. Choć to trudne, nie potrafić nazwać tego, co się przeżywa i jakoś tego zakwalifikować. Nie wiem...

Trudna rozmowa. O zabarwieniu emocjonalnie pozytywnym.

Przed chwilą przyszły do mnie piękne słowa. Cieszę się, że zaslużyłam na nie. Ktoś, kto będzie próbował się domyślić...chyba nie zgadnie. Albo jestem pewna,że nie zgadnie.

 

12 listopada 2004   Komentarze (16)

Bez tytułu

To był mimo wszystko ciekawy dzień.

 

11 listopada 2004   Komentarze (15)

lecę, bo chcę

Dosłownie przed chwilą wparowałam do domu. Po całych ogromnych 12 godzinach nieobecności. I wbrew pozorom jestem zadowolona. Na razie. Najpierw obudziłam się. Część osób dobijała się w nocy -dla mnie, dla nich wiecorem do mojej komórki. Uśmiechnęłam się. W pośpiechu mycie, jedzenie, chwilka przed lustrem, krótka decyzja o tym, w której kurtce, bieg na przystanek. Droga do szkoły. Bardzo zabawna. Każdy dzień trzeba rozpoczynać od ciekawego dojazdu do szkoły, bo wtedy jest przyjemniejszy nastrój. O! A potem dwa wfy i nie uwierzycie- takie śliczne dziewczątko jak ja nie upuściło żadnej bramki :] w dodatku wkopałam im jedną. I drużyna mistrzów otrzymała piątusie :P

A potem...potem moja pierwsza godzina jako wolontariuszki. Bałam się. Czytałam dzieciaczkom bajki. Słuchały mnie. Omało nie zmusiłam ich do interpretacji, ale stwierdziłam, że się zagalopowałam. Potem angielski. Ufff...i jestem.

Ale za chwilkę znów idę, żeby nie było. Nie wiem, chyba chcę. Godzinka impry- mam nadzieję, że w towarzystwie przyjemnych ludzi.

A jutro...heh interpretacja z polskiego, mapka z geografii, zadania z maty, słowka z dojcza- wolne mam, nie widać :) wkurzyło mnie to, ale muszę zrobić jutro, to będę mieć z głowy.

Chciałam jeszcze kupić sobie jakiś perfum, ale w sklepie pomieszały mi się wszystkie zapachy i w końcu nie kupiłam. Może kiedyś.

A moja ukochana mama, chce mi przyszyć jakiegoś chłopaka. To znaczy jest uparcie przekonana, że takowego posiadam i nie potrafię jej przekonać, że się myli. Braciszek się dobrze rozwija- 4 miesiace i 2 tygodnie. Kochany jest.

Muszę znów coś pobrzękać na gitarze. Jak Mateusz dzisiaj pięknie...Oh kurcze, zazdroszczę mu.

Dobra, lecę, buźka wielka dla wszystkich.

Ps. nie wiem co z tym wierszem ale i tak jestem dumna- coś, co napisałam jest odczytane na forum :] heh...

10 listopada 2004   Komentarze (21)

zbiegi :]

Napisałbym kilka rzeczy, ale nie mogę znaleźć właściwych słów. Od dawna nie umiem. Nie są to smutne rzeczy. Ba! Wręcz przeciwnie. Może dlatego nie potrafię, że nie mam tego posegregowanego w mojej główce? Też nie wiem. Osttanio rzadko mówię, to, co tak naprawdę myślę.Ja, otarty człowiek, się skrywam. Może dlatego, że znam to, na co mnie stać i wykorzystuję już ten fakt.

Temat godziny wychowawczej- kariera. Udała się. Tzn. Tak mi powiedzieli-że było ciekawie.

a jutro jest konkurs poetycki. Chciałabym zdobyć wyróżnienie. Nie, nie piszę dla kogoś, dla siebie. Organizatorzy namówili mnie od udziału, choć nie za bardzo chciałam. Ciekawe...

Aha i żeby nie było - fajnie jest!! Wszystko zależy...chyba od zbiegu okoliczności.

09 listopada 2004   Komentarze (14)

.

Trzeba nauczyć się radzić sobie samej. Tak, nie potrzebuję faceta. Kto w to uwierzy? Nie wiem. Może ja...A zresztą.

Jutro prowadzę godzinę wychowawczą. Jeszcze dwa dni do wolnego.

Zimno mi coraz bardziej. Z tego zimna boli mnie coraz bardziej kolano. To znaczy, że przynajmniej przez jakiś czas jeszcze poboli.

Kiedyś...może napiszę coś ciekawszego.

Smutno mi troche, bo runął pewien most. Nie mam siły go odbudować. Może kiedyś...

08 listopada 2004   Komentarze (15)

Bez tytułu

Wymęczona jestem.

Życzę wam udanego tygodnia!

07 listopada 2004   Komentarze (13)

ludziom przydałby się czasem dzień wolny...

W życiu nie zgadniecie o czym mogą rozmawiać dwie osoby- on i ona wieczorem przy pustym niebie. Rozmawialiśmy o tym jak on ma być z tą inną, a ona z tym innym. I co zrobić,żeby się zdecydowali.

W końcu nauczyłam się czekać...Ten dziwny spokój gdzieś w środku powoli zaczyna mnie przerażać. nie wiem skąd się wziął i jak długo zostanie. Cieszę się,że mnie w końcu odwiedził. Nie potrafię się zdołować-może zasmucić, ale nie nadługo. Nie umiem się radować tak-tylko się śmieję. Coraz więcej osób pyta się mnie czy jestem szczęśliwa. A jestem! bo nauczyłam się doceniać, to co mam. Traktuję to coś, jako rzecz gratis. Bo tak naprawdę jest. Może gdzieś w innym wymiarze, w gorszym świecie mogłabym nie mieć marzeń, nie mieć moich bliskich...

Zastanawiam się też dlaczego zawsze to ja jestem w opinii innych winna? Tak jest od zawsze. Jest to chyba cecha wrodzona. Może nie potrafię zareagować jak zwala się winę na mnie? Nie wiem. Nie chcę.

Chciałabym. Tak naprawdę, bardzo mocno zniknąć na chwilę. Nie,żeby był dzień wolny,żeby nie było obowiązku, bo i tak są. Chciałabym znaleźć się w półmroku. Siedzieć tam wygodnie, słuchać muzyki i żeby ten stan rozpłynął się po całym ciele. Później stęsknić się i wrócić. I żeby na mnie toś czekał.

Ze mną jest dobrze, póki nie myślę, możeby on tak w moim życiu...możeby zagościł na trochę, rozsiadł się wygodnie...ale nie...nie, to nie...nie on, to inny. niewłaściwy czas, niewłaściwy człowiek. poczekam. już umiem.

06 listopada 2004   Komentarze (8)

.

To był dobry wybór. Towarzystwo ludzi, którzy są dla mnie ważni. Wspaniały wieczór.

O tęsknocie. O tej, nad którą tak myślę. Odpowiedzi...Wiem już dlaczego.

Kiedy będzie to razem na dłużej? Tak bardzo chciałabym,żeby było. Muszę chyba dorosnąć.

Próbowałam napisać mejla. Wiem,że muszę=chcę. Dużo tekstu, ale wciąż nie ma najważniejszego.

Piękny wieczór.

Dziękuję.

Miłego fritajmu.

.

05 listopada 2004   Komentarze (12)

...noc a nocą nie śpię, wychodzę, choć...

Skończył się już ten podły dzień, co mi cię zabrał. Nikogo mi nie zabrał, ale skończyć się skończy. Za chwilę. Tylko dziesięć minut. Przeniosę się do łóźka. Pomyślę. I zasne...Będzie piątek.

Brat L. dodał troszkę otuchy. Czasem wystarczy słowo i uśmiech. Tulipankowa napisała do mnie :* Lubię ją. Ma taką piękną twarz. Zawsze uśmiechniętą. Gdybym ja taką miała też by mnie lubili :]

Pan M. zagościł przez chwilkę na moim monitorku.

Potrzebuję kogoś, kto przeprowadzi mnie do normalnego świata.

Spotkałam Michała(kolega poznany w autobusie zimowego wieczoru). Chyba chciał dłużej porozmawiać. Wywinęłam mu się. Ludzie chcą ze mną rozmawiać. A ja zastanawiam sie...

Za oknem piękna ciemna noc. Jak się przymkne oczy, to można ją wyobrazić sobie w kolorze kawy.

Za mną długi męczący dzień.

Chciałam napisać. Długi mejl o tym,że dobrze jest,że dziękuję. Brakło słów.

04 listopada 2004   Komentarze (16)

w....

Zupełnie nie mam już sił. Do niczego. Nawet piątek nic nie zmienia. Ale nie poddam się.  Nie ma tak dobrze :] Dziękuję tym, którzy mówią, że będzie dobrze.

Urwanie głowy.

w głośnikach: red hot chili peppers just a mirror for the sun. przepiękne. w sercu- zamęt. w głowie-kupa myśli. w ciele-krew łazi z miejsca w miejsce.

za dużo rzeczy do zrobienia.

03 listopada 2004   Komentarze (16)

To takie miłe uczucie słyszeć srebrny...

Rano. Ciemno. Oczy sklejone snem. Wczorajsze myśli w głowie.Kawa. Pierwsza, ale nie ostatnia.

-Niech ten dzień się już wreszcie skończy...

Godzina 8.00 -Co ja tutaj robię? Kiedy jakiś piątek będzie.

W szkole nie było tak strasznie. Dostałam 4 z anglika ze sprawdzianu(sukces) i z niemca 5!Dumna jestem z siebie...

godzina 15. Dom. 3 kawa(druga była w szkole)Uuuu nie wyrobię się...Potem krótka wizyta w szkole(dziady...) i ciekawy powrót do domu. 4 kawa. Jakieś lekcje. Komputer. Prezentacja z historii.

Szykuję się do snu...

Dziękuję. Za to,że ten dzień nie był kompletną porażką.

mam nadzieję że
miłość
mnie szuka

A ja...potrzebuje kogoś, kto uczyni mnie przydatną do życia. Tzn bardziej racjonalistyczną :)

A dziś usłyszałam,że jestem "za młoda, za stara" No cóż...tak też można... :-)

02 listopada 2004   Komentarze (12)

...ludzi dobrych i złych wciąż przynosi...

Na kiepskich zdjęciach okruchy dawnych dni,
Czyjaś twarz, zapomniana twarz.
W pamięci zakamarkach wciąż rozbrzmiewa śmiech
Czyjaś twarz zapamiętana.
Mijają dni, ludzie, natury rytm.
W ciąż nowych masz przyjaciół, starych przykrył kurz,
Dziewczyny ciągle piękne, lecz w pamięci tkwi
Ten pierwszy dzień, najgorętszy z dni

Zapal świeczkę, za tych których zabrał los,
Zapal światło w oknie
Zapal świeczkę, za tych których zabrał los,
Zapal światło w oknie

Ludzi dobrych i złych wciąż przynosi wiatr,
Ludzi dobrych i złych wciąż zabiera mgła.
Lecz tylko Ty masz tą niezwykłą moc,
By zatrzymać ich, by dać wieczność im.
Pomyśl choć przez chwilę, podaruj uśmiech swój
Tym, których napotkałeś na jawie i wśród snów.
A może ktoś skazany na samotność
Ogrzeje się Twym ciepłem, zapomni o kłopotach.

Zapal świeczkę...

Wizyta w kościele. Wizyta, bo inaczej tego nazwać nie można. Przyszłam, postałam i wyszłam. Głęboki smutek gdzieś w środku.adzwoniłam do niego.Pójdziesz ze mną? Boję się sama. Poszedł. Cmentarz. Wieczorem. Ciepło, ale nie to, ktore grzeje. Kto komu powinien zazdrościć? My im? Oni nam? Wszędzie znicze. Gdyby wszyscy się tak za życia lubili byłoby pięknie.

Rozmawiałam z nim. Jest całkiem inny. Ciepły. Racjonalny. A ja- z głową w chmurach. Nie wiem czy się dogadamy. Chciałabym,żeby zaprosił mnie do swojego świata.

Na koniec powiedział: "Polecam się na przyszłość." Czy to znaczy,że nie było tak źle?

Zapytałam się:
-Lubisz życie?
Czemu by nie? odpowiedział.-tak też można.

01 listopada 2004   Komentarze (13)

Człowiek walczy, by przetrwać

-Która godzina? - Tak jestem szczęśliwa,
i brak mi tylko dzwoneczka u szyi.
Nie wiem i nie chcę wiedzieć,
która to godzina
.

Wieczorny spacer. Deszcz. Mokro i znów brak ludzi. Pomyślałabym,że może chowają się na mój widok...ale...Mokre buty.Nie glany. Glany są najlepsze na taką pogodę. Ale oczywiście nie mogę przychodzić w glanach. Ale one są cześcią mnie tak jak moje słuchawki, muzyka, mój pokój, noc czy moje myśli. To jest część mojej skorupy. Jest mi tak wygodnia, albo może jestem do niej przyzwyczajona?

Znów zobaczyłam udawanie. Dawno temu nauczyłam się je pomijać. A teraz? Nie wiem.
Dziwna rozmowa. Wymaian zdań pozytywna. Nie wiem.

W pokoju, na ścianie tak dla przypomnienia wiszą słowa; Nie żyjesz za karę, NIE!!! To gdybym zapomniała.

Mam 17 lat i...No własnie, co i? Może jeszcze kilka dni, tygodni, albo i lat. Tego nigdy(prawie) nie wiadomo. Co z tym zrobić?

Jutro.Trzeba stoczyć z walkę z moim strachem. Kto wie, może wygram? Postaram się.Dla kogoś, kto mnie motywuje do działania. I troszczy się o mnie słowami.Przypomnę sobe wspaniałe chwile i w ich imię będę walczyć.

Chciałabym pójść jutro wieczorem na cmentarz, ale boję się,że sama nie dam rady. I niestety, nie odważę się nikogo poprosić...A tak bardzo chciałabym.

Nie chcę,żeby ten dzień dzisiejszy się skończył.

Róża? jak wygląda róża?
Czy to kwiat, a może kamień?

31 października 2004   Komentarze (7)

I save the day

Wbrew pozorom jestem zadowolona. Mogłoby być gorzej.Ale też i lepiej(tę możliwość pomińmy). Wyjaśniło się. Wciąż mogę poszukiwać kogoś, kto w długie zimowe wieczory zdzieli mnie ramieniem. Mam nadzieję,że gdzieś isnieje sobie osoba przeznaczona dla mnie i że nie zepsuje się do czasu, aż ją znajdę.

Uświadomiłam sobie,że pomimo zmian,które we mnie zaszły czasem pozostaję jeszcze naiwną dziewczynką.

Przepełnia mnie taki spokój,żadne dłuższe uczucia mną nie miotają. Nie wiem czy dobrze, czy źle. Wiem,że wszytsko w życiu jest potrzebne...

Czasem wydaje mi się,że świat, który mnie otacza, jest taką przeźroczystą strukturą. Wystarczy dotknąć i się sypie.

Ale...co nam tam, trzeba tylko wykorzystać czas, który mamy i można będzie się przeprowadzić do innego świata.

I jeszcze ten spacer wieczorem. Żywego ducha nie spotkałam.Lubię taki stan.

30 października 2004   Komentarze (17)

Nadzieja.

Skończmy już ten dziwny dzień...

Ona posądza mnie o coś, czego nie robię.Ja chciałabym uwierzyć,że wreszcie on coś zrobi.

Usłyszałam, że Bogu nie spodoba się moja modlitwa, bo odmawiam ją w glanach. Genialnie. W sam raz zachęcające podejście na chodzenia do kościoła.Dobrze,że jednak nie jesteś taki, Boże.

Siedzę na gg i rozmawiam z kimś, kto przedstawił się jako "nadzieja". Nie zwariowałam. Mam nadzieję. Jeszcze nie.

29 października 2004   Komentarze (15)

w moim domu mieszka ktoś...

Lubię słowa...Słyszeć ich sens, rozwazać ich znaczenia, stwierdzać czy są nacechowane pozytywnie, jakiego można by było użyć o pobliskim znaczeniu.Ze wszytskich spisanych przeze mnie słów jedno zdanie spisałam bez akceptacji go. Dlatego,że pięknie brzmi, choć się z nim nie zgadzam. Może inaczej rozumiem.

Idąc przed siebie daleko nie zajdziesz.

Dla mnie jest to podążanie w kierunku patrzenia oczu. Nie koniecznie cały czas prosto. Wypada omijać wzniesienia, ściany lub inne takie nie do przejścia. Jeśli się je widzi, oczywiście. Tym sposobem można zajść daleko, póki ma się sprawne oczy. Zależy też, co jest naszymi oczyma. Czy generalnie siatkówka, rogówka i te sprawy, czy jakieś zwierciadło serca. Zależy też, co nasze oczy chcą widzieć. Potocznie określa się to celem. Cela nie uświęca środki( bo do dobrego nie można dojść zlą drogą).Cel daję nam nadzieję. To wlaśnie ona jest potrzebna do życia. Do tego,żeby nasze życie nie wyglądało jak przymarznięte drzewo...

Właśnie, ta lipa, którą mijam codziennie nie ma już prawie liści. Pood nią, na ziemi leżą żółte ślady tego lata...Starość. Kolejny rok odznaczył się krzyżykiem w kalendarzu przyrody.

Nie wiem, czy jestem szczęśliwa, ale wiem, kto jest...

Ma na imię Darek. Liczy sobie 4 miesiące i 3 dni...Szczęśliwy jest 75% czasu swojego życia. W moich myślach jest określany jako"to dziecko,które mieszka w moim domu". Nie jest to negatywne połaczenia wyrazów. Dla mnie posiada bardzo pozytywne znaczenie. ewentualnie mogę go nazywać Chłopczyk. Ze wszystkich możliwości jego nazywania najbardziej odpowiadają mi te.

Otóż ten Chłopczyk...uśmiecha się codziennie na mój widok. Chyba mnie lubi intuicyjnie. Ten Chłopczyk, którego kocham, ma tak szcześliwe oczka...W moim rozumieniu jest posiadaczem prawdziwego szczęścia. Tzn. Takiego niedokońca osiągalnegodla nas. Nie materialnego. Szczęścia-beztroski, pogody ducha, braku zmartwień. Szczęście łagodne.Tak bardzo się cieszę,że to czteromiesięczne dziecko mieszka w moim domu.

Jestem.

28 października 2004   Komentarze (13)

Bez tytułu

Zapytał: Jesteś szczęśliwa?

Pomyślałam: Nie wiem.

Odpowiedziałam:Tak.

Jestem?

Odezwał się. Jutro będzie dzień. Bez tego też byłby ale inny. Dziwne...

Kończąc temat przyjaźń podzielę się moją definicją tego zjawiska.Przyjaciel to ktoś, kto w trudnych dziejach deficytu czasu, potrafi się ze mną nim podzielić tylko dlatego,że chce wysłuchać, co mam do powiedzenia. Moja przyjaźń nie zawsze jest obustronna- to,że ktoś jest moim przyjacielem, nie znaczy,że ja jego też, ale tak się z reguły staje po jakimś czasie. Przyjaźń jest bardzo piękna, bo potrafi zaskakiwać. Również jak miłość, nie może być przyjaźń bo i dlatego. Powinna to być poprostu przyjaźń. Trzeba dzielić się sobą z innymi, przyjmować innych do swojego świata. Wtedy jest przyjemnie. To nie wszytsko, co myślę na ten temat, ale na dzisiaj wystraczy.

Wchodzę w bardzo dziwną ścieżkę kontaktów międzyludzkich. Dziwną, bo jeszcze na niej nigdy nie byłam. Zobaczę, dokąd mnie doprowadzi.

Dziękuję...Tak mało, a tak miło... Mimo wszytsko chciałabym wiedzieć, co przyniesie ta sobota. Nie zważając na fakt,że znam ludzi(tak trochę mam swoje spostrzeżenia) pewien człowiek jest dla mnie tak wielką zagadką,że z miejsc,wydarzeń i słów nie potrafię utworzyć historii....Ale to, to nie był film...

27 października 2004   Komentarze (14)

Mój przyjacielu...

Kolejny dzień można skreślić z kalendarza. Od jakiegoś czasu każdy dzień mojego życia jest inny. Pomimo,że wiem,co będę robić, nie wiem jak będzie to wyglądać. Cieszę się z tego powodu, choć dużo rzeczy muszę robić pierwszy raz. Dziś było bardzo ciekawie. Choć wciąż nie wiem, co o tym sądzić...

A z takich poważniejszych tematów...Chciałabym napisać, co sądzę o przyjaźni pomiędzypłciowej :) Wbrew pozorom, to jest bardzo ważny temat. Czasami nie można określić do końca uczuć do danej osoby. Mówi się,że miłość powinna być zbudowana na przyjaźni, ale tak jest bardzo rzadko. Najczęściej chodzi się z kimś, kto pociąga fizycznia, a później są etapy poznawania się. Można dojść też do swojego wnętrza.  Z drugiej strony, czasem jest bardzo trudno przerodzić się przyjaźni w miłość. Kazdy już sobie wyznaczył granice. Momentami najgorsza jest niepewność:"czy to jest przyjaźń czy to jest kochanie..."

Mam kilku przyjaciół-facetów i czasem nie wiem, co bym bez nich zrobiła. Czasem jest dobrze pogadać z mężczyzną o psychice owego rodzaju ludzkiego. Można dużo się dowiedzieć.

Czasem jak jest mi bardzo smutno, wiem,że mogę zadzwonić i smucić się we dwoje.Przyjaźń bez względu na to z kim jest bardzo cenna i trzeba się o nią troszczyć.

Przypomniał mi się cytat:

"Każdy przyjaciel kocha, ale nie każdy, kto kocha jest przyjacielem"

Bo własciwie przyjaźń zależy od tego, co jest w środku człowieka, a nie od tego, kim on jest.

Nie wiem.Częściowo udało mi się napisać, co czuję, ale chyba użyłam nie tego słownictwa...Ale inaczej nie wyszło.

Boże, dziękuję Ci za przyjaciół!

26 października 2004   Komentarze (15)

I...hope.

Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem.

Boże, proszę Cię o kogoś takiego w moim życiu. O czyjeś ramię na którym można się wypłakać.

Dzień z tych takich,żeby tylko koniec.Do szkoły przyszłam z pytaniem dlaczego, wracałam z tym samym.

Ciągle myślę i nic z tego.

Napisałabym...chciałabym,żeby....ale to już było.

25 października 2004   Komentarze (15)

Bez tytułu

Nie wiem nic.

To i tak dużo.

Z uśmiechem w nowy tydzień...

Jak będzie?

24 października 2004   Komentarze (9)

Behind blue eyes nie ma nic

Nie wrócę więcej! NIech mnie Bóg odrzuci
Daleko w gwiazdy!...
Nie wrócisz?

Po raz kolejny...Ja wiedziałam.Niech chcę słyszeć,że jestem oryginalna.Że można ze mną porozmawiać. Nie!!! Chyba chciałabym być pustą.Beztroską.. Nie umiem.

Do spowiedzi idę w czwartek. Mogę więc jeszcze wyzywać, kłucić się, mieć zbereźne myśli, uciekać...Mogę, ale czy chcę?

Uciekłam.

To nie tak miało być. Chcę się przytulić, wypłakać na czyimś ramieniu i usłyszeć,że jestem ważna.
Przepraszam,zapomniałam, za dużo chcę.

Stłukłam. Nie dzisiaj. Stłukłam delikatny kryształ zwany przyjaźnią.Jego odłamki wciąż tkwią w moich palcach. Bolą. Przy każdym przyśpieszeniu rytmu serce bolą coraz mocniej, pieką. Krzyczę, ale nikt nie słyszy. Pytam, ale nie ma odpowiedzi. Przykro mi. Chce tylko wiedzieć dlaczego.Przykro mi?

Moja wina?

Znów jego ręka w mojej dłoni. I co? I nic.

Nawet nie puste słowa. Brak słów.

Dla odmiany: tata się o mnie martwi. Nie powiem mu...

Dlaczego??

Dobra, odpowiedź wiadoma- nie nadaję się. I nad czym tu jeszcze myśleć?

Cholera?!

23 października 2004   Komentarze (20)

Niepewność jutra

Boję się jutra. Jeśli wszystko, o czym myślało będzie bajką...Ale...w głębi duszy nawet z tej bajki będę się cieszyć.

Brat L.: Czemu jesteś smutna? To pogoda?

Ja: Nie, bracie, uczucia...

Chciałabym

A kto by nie chciał?

P.S. NIech ktoś mnie stąd zabierze, bo wykituję. JUż nawet tajemne przejście do krainy marzeń się zamazało... I jak tu żyć w swoim świecie? O czym śnić?

Nie, nie powiem...smutno mi. Brat L. miał rację. Ale kiedyś mu to wytłumaczę bliżej.

Teraz by się wzięło jakieś tkliwe romansidło, zaszyłoby się z chusteczkami pod ciepłym kocem i poczytałoby się. Nutka zazdrości pojawiłaby się w miarę zbliżania się do happy endu.

Zamiast wezmę poezję- przewodnika duszy. Przytulę słowa do siebie i zasnę...I będę śnić. Przeniosę się do krainy...Do tego miejsca, gdzie każdy chciałby się znaleźć.

Obudzeni mają wspólny świat, we śnie każdy wraca do własnego.

22 października 2004   Komentarze (19)

Bez tytułu

Wybieram zawsze książki po okładce. Doszłam do spostrzeżenia,że w taki sposób znajduję odpowiedzi na pytania, które noszę w sobie. Teraz czytam "Weronika postanawia umrzeć"...

Właściwie to nie potrafię nazwać, tego, co mnie przyciąga w tych okładkach. Nie wszytskie są czarne. Czasem też jest ciekawy tytuł. Lubię słowa. To,że można nimi rozśmieszyć, zranić, wyrazić uczucia i przeprosić. Słowa...

Wieczorny spacer. Powrót do domu w miłej atmosferze z ciekawymi ludźmi. Przeczytałam niedawno,że ludzi można porównać do książek, z tym jednym zastrzeżeniem,że książkę można zamknąć, zapomnieć i powrócić do niej później. Do ludzi ponoć nie.

Jak byłam małą dziewczynką to było mi bardzo przykro,że ludzie nie umieją wykorzystywać całej sprawności mózgu, a zaledwie kilka procent. Dziś ucieszyłam się z tego powodu. Uświadomiłam sobie co byłoby gdyby 3 letnie dziecko na dzień dobry wygłaszało matematyczne stwierdzenia, gdybyśmy wiedzieli tak dokładnie, co sie z nami dzieje. Co byłoby, gdybyśmy potrafili wdzierać się do czyichś mózgów.

Dobrze,że nie umiemy. Może boimy się ogromu wiedzy wszechświata, ale z drugiej strony...lepiej jest nie wiedzieć.

22.10 Dopisuję:

Myślałam.Człowiek jednak jest podobny do książki.Widzimy go. Coś sprawia,że albo chce się z nim rozmawiać, albo nie.Może to być kolor oczu, barwa głosu, to, co o nim mówią inni. Wybieramy go spośród masy innych.

Skończyłam "Weronikę..." Do tych samych wniosków doszłam wcześniej.Jeśli się myśli,że śmierć jest bl;isko, to bardziej wykorzystuje się życie. Człowiek, który ma na wszystko czas nic nie osiąga. Może dlatego w czasie wojny było tylu bohaterów.U nich liczyła się chwila. Wiem, nie wszyscy...Ale naprawdę bardzo dużo starszych ludzi zasługuje na szacunek. Jestem im to winna. Przypominają mi bliską osobę. Tak łatwo wszytsko powiedzieć o kimś. Trudniej to wyznać przed...

 

21 października 2004   Komentarze (14)

Kiedy ?

Szczęścia było więcej...

Tak sobie marzę. I żyję. I myślę, oczywiście. Niestety, jest jeszcze szkoła.

P.S.prezentacja  z polskiego na 6(chwalę się).O moim kochanym Norwidzie. Czekam na sobotę. Śpię na siedząco. Czas ucieka.Próbuję rozmawiać.Słucham musykę.Śpiąco siedzę.Nieciekawie piszę...Napisałam wiersz.Tylko tyle.

Kiedy sobotaaa? Wiem,że za dwa dni, ale może jakoś szybciej ;)

20 października 2004   Komentarze (15)

Mam, mam skrzydła!!!!

Wybrańcy gwiazd

nie ma skrzydeł
ma tylko uperzoną
prawą dłoń
biję tą dłonią w powietrze
ulatuje na trzy cale
i zaraz znów opada

Mam anioła. Mojego. Drewnianego aniołka przyjaźni. Jest śliczny. Z Krakowa z pamięcią o mnie.Ten dobry. Może mi też kiedyś urosną skrzydła?

19 października 2004   Komentarze (11)

Motywacja

Poradzę sobie!! Trzeba tylko to sobie wmówić.

Ciągle jestem szczęśliwie smutna.

Ah ten dojcz...i komu on do szczęścia potrzebny?

A i tak sobie myslę, dlaczego oni wszytsko, co mówię biorą na poważnie? Czyżby nie można było czasem pomyśleć o czymś ciekawszym niż tylko o przepaści? Oki, w domu zawsze bezpiecznie, ale tuż za rogiem...Każdy ma przepaść na swoją miarę.Żeby była większa trzeba do niej dorosnąć.

Dlaczego tak długo pisze się list, a tak szybko się czyta...

Ale tak się pochwalę: od września naprawdę dużo rzeczy udałó mi się osiągnąć. Niektóre dzięki rozmową, dzięki temu,że ktoś przkeonał mnie,że warto w siebie wierzyć. Czasem mi się już nie chce, ale robię to z wdzięczności, byłoby mi bardzo przykro,że aż tak bardzo zmarnowałam czyjś czas. Moja motywacja.

A i jeszcze dziękuję, temu komuś, który pomógł mi 4 miesiące temu budować mój fundament, coś na co można spaść,żeby było miękko.

Buziak wielki wszytskim :* Dzięki za wasze ciepłe słowa. Ja też was baaardzo lubię!!!!

18 października 2004   Komentarze (9)

..

Tkwię w osłupieniu. Nie potrafię zapomnieć wyrazu oczu, twarzy i mojej ręki w jego dłoniach. Jestem szczęśliwa.Pierwszy raz jednocześnie smutna i szczęśliwa.

Byłam szczęśliwa.Dziś wieczór. Ciemne puste ulice i ja. Kocham ciemność, czerń. Kocham to, czego nie powinnam. Nie kocham siebie. Jeśli kogoś krzywdzę najczęściej siebie. Dziwne, prawda?

Bezsens. Jutro zaczynać od nowa kolejny tydzień. Wypaliłam się już.

Boże, czy wiesz...jak tak się pogada z ludźmi, to tak dużo jest wypalonych, zmęczonych codziennością.Zycie jest jedno, mam nadzieję,że krótkie i ....

Heh marudzę. Miłego tygodnia...Wierzę(chcę wierzyć),że będzie dobrze.

Chcę wiedzieć, co czuję, ale z tym jest jeden wielki problem. Tzn. wiem,że potrzebuję pomocy. Ponoć to i tak dużo.

Aha, i jeszcze idę do spowiedzi, ale zanim pójdę...Eh, niby miałąm się poprawiać, pracować nad sobą. Codziennie te upadki, to wdrapywanie się pod górę, te zranienia na dłoniach. Wiem,że każdy tak ma. I nawet to egoistycznie nie dodaje otuchy.

Życie to drzwi, których samodzielnie nie możesz zamknąć.

17 października 2004   Komentarze (14)

Tłumaczę się

Może wytłumaczę.

Nie używałam nigdy słowa "śmierć". Bałam się,że ją przywołam.Ale wiedziałam,że nie chcę być osobą w wieku podeszłym. Prawie cztery miesiące temu styknęłam się z nią pierwszy raz. Mieliśmy wyobrazić sobie własny pogrzeb, swoje ciało w trumnie i...ludzi, którzy przyjdą na pogrzeb. Mój nie był taki zły. Nawet ujdzie. Moja wyobrażona dusza ucieszyła się,że to już koniec. Miesiąc później zobaczyła anioła śmierci. Albo raczej jego ślad. Umarł mi ktoś bliski. Przyjaciel. PIerwszy od dawna. Może nie człowiek, ale przyjaciel. Kilka dni temu miałam wyobrazić sobie moje osttanie 86400sekund.Jestem gotowa. Wiem,że każdy dzień przybliża mnie do śmierci i próbuje wykorzystać je na maksa. Ale jeśli już mam czekać, to niedługo.

To jest moje rozumowanie. Nie mówię,że właściwe.

Z rzeczy przyjemnych:

Mój blog ma dokładnie rok. Wydoroślałam. Jak patrzę na siebie. Spoważniałam. Troszkę zmądrzałam. Mam rzeczy, które się liczą. Cieszę się,że jesteśmy razem.

i...albo Bóg zdecydował,że trzeba urozmaicić moje życie, albo to znów działa jakaś niepożyteczna siła.Dzisiejszy wieczór...Oby takich więcej. Nie chcę tylko marzyć. I nie chcę zostać zabawką.

Boże, dziękuję za ten kolejny dzień.Za ten kierunkowskaz. Tylko niech to nie będzie droga na manowce.

16 października 2004   Komentarze (11)

.

Boże, zabierz mnie do siebie, proszę...Tak bardzo Cię o to proszę, ale Ty masz jakieś plany...Boże ja nie chcę. Zabij mnie!!!

15 października 2004   Komentarze (21)

86400 sekund

Czy ja się starzeję? Nie, no chyba nie jest tak poważnie, no proszę... Może zabawnie to brzmi, ale sprawa jest odrobinkę bardziej poważna. Jakimś dziwnym trafem mi zaczęło brakować męskiego towarzystwa.Nie...no, jeśli chcę się do kogoś przytulić i w ogóle, to zawsze kogoś znajdę, ale teraz chodzi o coś innego. Ja...chciałabym być dla kogoś ważna, być "tą jedyną" przynajmniej na jakiś czas. Po prostu chcę się sprawdzić czy potrafię. Zakładam,że nie. Ale może to zabawnie zabrzmi - ostatnio nawet nikogo na oku nie mam.

Jeśli chodzi o dzisiejszy dzień. Zakończył się pewien etap w moim życiu. Nie, praktycznie nikt nie wie jaki. I dobrze. Chcę mieć opinię kogoś pasującego momentami do ramek. Znalazłam rozwiązanie. Albo ono mnie. Albo dojrzałam do niego. Może tak jest lepiej.

Właśnie. Jak jeszcze pomyślę,że jakieś pół roku temu miałam opinię dzieciaka...Nie, nie było tak źle. Lubiłam żarty. Mówią o mnie,że jeste otwarta Mylą się. Jestem, ale ma to jakiś cel - mówię rzeczy mniej ważne, żeby te ważniejsze zachować dla siebie. Tak naprawdę bardzo boję się uzewnętrzniania.

Dokładna? Lubię tylko wiedzieć co mam zrobić. Nie chodzi o to, że robię wszystko do ostatniej kropki. Robię tak, aby mieć później wolne.

Kim jestem? Dawniej nie zastanawiałam się nad tym. Wystarczało,że jestem.

Byłam też w kościele. Posiedzieć jak zwykle. W ciszy.

Ważniejsze doświadczenie...

Wyobraźcie sobie,że budzicie się. Piękny słoneczny poranek. Jak się okzuje- ostatni w waszym życiu na ziemi. Co robić? 24 godziny,1440 minut,86400 sekund. Co z nimi? Komu je dać?

14 października 2004   Komentarze (7)

Bez tytułu

Uda mi się! Tak bardzo tego chcę...

13 października 2004   Komentarze (11)

poszybować...

Niech to wszystko...

Nie, no skoro wróciłam, to mam prawo się wyżalić. Naprawdę bardzo brakowało mi miejsca, w którym nie trzeba byłoby dobierać starannie słów patrząc na to, jak ktoś je odbierze.

Nie wiem czy udaje.

Martwię się,że sobie nie poradzę. Za dużo rzeczy o których nie wiem co myśleć.

To znaczy dodaję sobie sił jak mogę. Udaje mi się to, ale czasem  ogarnia mnie zwątpienie. To takie trudne...

Najgorsze jest to,że pomimo, iż jestem jedynym człowiekiem, który powinien mnie dobrze znać tak naprawdę to nie wiem kim jestem. Wkurza mnie to. Boję się odpowiedzialności za siebie. Za innych też.

marudzę? kiedyś trzeba. Nie chcę tym obciążać przyjaciół, tym bardziej,że wiem,że ich życie to też nie tylko zabawa. Choć mam czasem wyrzuty jak mówią mi coś o sobie, potrafię im już pomóc, to coś czego się nauczyłam. O sobie mówię, tylko wtedy jak już nie ma żadnych tematów zastępczych, albo w ogóle nie daję rady...

To, co trzyma mnie przy życiu, to jest to,że każda chwila przybliża do śmierci.

A czas...on tylko odmierza chwile do nowego startu...

12 października 2004   Komentarze (3)

Wróciłam!!!

"Macie, macie czego chcecie..."

No tak pora wrócić na stare mury do ludzi z mojego podwórka :) Dziękuję wszystkim serdecznie za komentarze. Tak po krótce opowiem, co u mnie się działo.

Powód mojego zniknięcia może i wydaje się błachy, no ale...mój szanowny monitor postanowił przenieść się do krainy zmarłych sprzętów. Jak postanowił tak i zrobił. Nie pomogły moje prośby i błagania, wręcz nawoływania o powrót rozumu. Wynikiem tego jest moje posiedzonko teraz przy własnym komputerze z nowiutką drukarką, płaskim ekranem monitora, cichą klawiaturką, 40razy większą pamięcią...no i w ogóle.

Faktem jest,że nie mogłam przyzwyczaić się do braku okna ze światem(to okno, które jest w mojej ścienie mi nie odpowiada). Smutki topiłam w książkach różnego rodzaju:"Miłość w czasach zarazy","Pamiętnik pisany miłością", "W krainie kota","Samotność w sieci" i wiele innych Doszło do tego,że książkę połykałam w jeden wieczór. Może się zdziwicie, ale w szkole mam same piątki:Albo Duch Święty działa, albo zmądrzałam. Choć nadal jestem przekonana,że mam więcej szczęścia niż rozumu.

Teraz jestem pewna,że lubię mojego braciszka.Przedtem tylko go akceptowałam. Ma już 4 miesiące. To jest bardzo dziwna sytuacja,mieć takiego malutkiego szkrabeusza w domu...

Jeśli chodzi o kontakty towarzyskie, to w miarę kwitną...Chociaż nie wiem. Ale jest ciekawie. Pozdrawiam was. Do zobaczenia jutro. Idę nadrabiać zaległości!!!

12 października 2004   Komentarze (7)

nie zrobię więcej zdjęć...

Hej! Jestem...Chyba

Kraków nigdy przedtem tak jak dziś nie miał w sobie takiej siły i może to ten deszcz, może przez tą mgłę...znów widzę Cię....

Tak.to piękne miasto było przez chwilę moje...Tak pięknie. Zagubiłam się przez chwilę w swoich snach i marzeniach...

Może kogoś to zdziwi, ale polubił mnie pewien chłopczyk z zespołem downa. Dla mnie to był prawdziwy zaszczyt. Polubić mnie. Cholernego Egoistę. Jestem z siebie dumna.

Dni piękne wymieniają się z tymi do dupy, ale to tak ma być...Brakuje mi

Pozdrawiam. Niedługo wrócę na stałe. I może szybciej niż się spoadziewam. I naprawdę brakuje mi was. I waszych notek.

04 października 2004   Komentarze (18)

bbyć tam...gdzie nie ma nic

5 minut dla internetu, 5 minut dla siebie, dla mojego blogaska....

Bardzo mi go brakuje, nie potrafię ułożyć sobie wszystkiego w głowie, nie ma jak tego wyrzucić.

Wczoraj ogarnęła mnie wielka tęsknota, za tym,żeby zniknąć na kilka dni. Być tylko dla siebie. Tak egoistycznie. Cisza spokój, brak jakich kolwiek rozmów....samowystarczalność. Do jedzenia tylko to, co zapewniałoby przeżycie. Dużo kawy, bułek krem czekoladowy i żółty ser....i dużo wina...

i ciemność...być tam, gdzie nie ma nikogo.

czas minął.

pozdrawiam.

29 września 2004   Komentarze (16)

gorzej jest stracić coś drogiego,niż nigdy...

"Czy wybralbyś życie na ziemi, krótkie albo długie, za sto tysięcy, albo sto milionów lat? Czy też nie chciałbyś uczestniczyć w tej zabawie, ponieważ nie akceptujesz reguł?

Cz wybrałbym życie na Ziemi mając świadomość,że zostanę nagle od niego oderwany,może w samym środku najszczęśliwszych chwil? Czy też już w punkcie wyjścia podziękowałbym za uczestnictwo w tej bezsensownej zabawie w dawanie i odbieranie? Bo przychodzimy na świat tylko jeden raz. Zostajemy wpuszczeni w tę wielką baśń. A potem...Pstryk, i skończona bajka!

Nie, nie byłem wcale pewien, co bym wybrał. Wydaje mi się,że odrzuciłbym postawione mi warunki. Być może podziękowałbym uprzejmie za całą propozycję tej wspaniałej baśni, skoro miałaby to być zaledwie krótka wizyta, a może nawet nie stać by mnie było na uprzejmość."

Heh...jeśli chodzi o mnie...regularne wizyty będą tu za jakieś 2 tygodnie. Z tym uroczym facetem raczej nic nie wyjdzie,"ale marzenie o czymś nieprawdopodobnym ma swoją nazwę. Nazywa się je nadzieją" A tak poważnie...no cóż wiadomo,że ja coś rozwalę : /

Dziękuję,ża wszystkie słowa w komentarzach. 3majcie się!! Pamiętam o was...

26 września 2004   Komentarze (14)

już...

Jestem... już...no zjawię się wkrótce.

Dużo rzeczy się pozmieniało.

Próbowałąm rozszyfrować wszystkie archetypy i modele zachowań, ale tak średnio mi poszło. Mam nowe postanowienia i wolę ich zrealizowania. Rozpiszę się o tym kiedy indziej.

Zauroczyłam się :) Ma śliczne, smutne oczy...Wygląda na inteligentnego więc chyba się domyśla...a z drugiejw strony o ile intuicja mnie nie zawodzi, to mu sie też podobam :)

Taka trochę wypłukana jestem...

Darek coraz częściej płacze...Czasami chcę powiedzieć: CISZA mi tu....ale panuje nad sobą... z trudem

Pozdrawiam serdecznie. Trzymajcie się mocno i cieplutko

19 września 2004   Komentarze (19)

nieobecność

Chwilowo będzie mnie Tu brak. Pozdraiwam wszystkich serdecznie!!

Będzie dobrze...MOże....kiedyś...

"raz jeszcze pozbieraj się..."

14 września 2004   Komentarze (17)

Możliwe,że wszystko jest na dobrej drodze....

Byłam w kościele. Próbowałam się skoncentrować na słowach. Ostatnio dużo rzeczy o moim życiu słyszę własnie w kościele.Poczułam się taka mała i zupełnie niepotrzebna. Albo i potrzebna.
Ewangelia przypominała mi przeżycia z wakacji...Poraz kolejny uświadomiłam sobie,że jestem odpowiedzialna za wybory, które dokonuję.

No cóż maksymalna koncentracja na pierwszej cześci mszy spowodowała lekkie rozluźnienie. To znaczy stwierdziłam,że jeśli chcę uniknąć bliskiego spotkania z podłogą to należy zmienić miejsce. A później to już śmiałyśmy się z kumpelą. Właściwie to nawet nie wiem z czego.

Siedzę sobie i myślę. Ot tak. Zadania już zrobione. Jakoś w tym roku szybciej mi to idzie. MOże dlatego,że to początek, a może dlatego,że mam z tym związane jakieś cele?

W powietrzu unosi się muzyka. A ja myślę czy wsyztsko jest juz za mną, czy dopiero przede mną? Z jednej strony tak, a z drugiej nie...Czasem bardzo denerwuje mnie moja niewiedza o życiu. Choć z drugiej strony może tak jest lepiej?

Wiem,że kolejną rzeczą, która bardzo chce w sobie zmienić jest zapanowanie nad emocjami. To nie znaczy,że wybucham, albo coś w tym stylu. Ja uciekam.

Tak sobie teraz siedzę. Dochodzę do wniosku,że w domu się nie spelniam towarzysko :] To znaczy,że tracę kontakt z rodzicami. Heh jakoś to będzie : /

Jeśli chodzi o mój humor to w miarę dopisuje. Siedzę sobie z bolącym barkiem i pachnę rumiankowo-wiśniowo i jeszcze jakoś tam : ) To znaczy wlaśnie wyfrunęlam (prawie że doslownie) po kąpieli. I jakoś to dziwne,ale mam nastawienie,że w tym tygodniu będzie dobrze. Może to ten balsam odmladzający : >

I tak jakoś od wczoraj w mojej glówce siedzą slowa" Masz silę, masz wiarę,raz jeszcze pozbieraj się...Nie żyjesz za karę, nie nie nie!!!" Tylko się zastanawiam czy to pozbieranie się, to na pewno raz jeszcze, a nie jakieś kilkanaśie razy : )

No to milego tygodnia wszystkim!! " Don't worry be happy"

12 września 2004   Komentarze (11)

Nastawienie....

Poraz kolejny dochodzę do wniosku,że wszystko zależy od nastawienia. Zabawa byla fajna...Udalo się zapomnieć o pewnych rzeczach, pośmiać się no i w ogóle :*)

Choć nie zmienia to faktu,że trochę rzeczy uwalilo mi się ostatnio...i jakoś znów się obwiniam...Wciąż wierzę,że dam radę.

I tak wiem,że są ludzi i parapety...No, ale ponoć to już nie moja sprawa.

Ah...no i pierwszy raz od dawna podobalo mi sie jak wyglądalam. W zasadzie nic szczególnego- ukochane glany(buźka dla nich), spodnie dżinsowe podwinięte w różnym stopniu, czarny golf i rozpuszczone wosy + uśmiech...Żadko kiedy tak wyglądam. Trzeba to zmienić.

A dzisiaj padlam ze zmęczenia i spalam dwie godzinki jak maly bobasek...Tak jak mój brat. Kocham jego oczy...Będą podobaly sie wielu dziewczętom...jego uśmiech..taki slodki...

No to dobrej nocy for all życzę i w ogóle...:*

11 września 2004   Komentarze (12)

kolorowy sen o MIŁOŚCI...

Chyba mam szczęście. Zapomnialam portfel do szkoly i w autobusie zamiast biletodajki przyszedl biletosprawdzacz.No i chcial mnie spisać. Ja inteligentnie stwierdzilam,że się nie dam :) Że mogę się z nim umówić w celu pokazania biletu, ale nie podzielę się z nim moimi danymi. Jako w miarę inteligenty facet zrozumial to i zostawil mnie w spokoju. Uff...Nie muszę chyba mówić,że pierwszą lekcją byla mata.

Wieczorem byl MF. Można bylo powiedzieć jak przeżylo się czas wakacji. Ja...nie powiedzialam nic. Wlaściwie sama nie wiem, co myśleć o tch wakacjach. Wiem tylko,że dużo we mnie zmienily.

Wracając zaczęlam śpiewać piosenkę, która zawsze przypomina mi spoleto i to niezwykle uczucie jedności. Po chwili przylączyla się Sandra. Najprzyjemnije bylo, kiedy Magda zamiast plakać uśmiechnęla się i śpiewala z nami.Szlyśmy ulicą.Wieczorkiem. Z uśmiechem natwarzy.Polączone slowami:

"Bo nie ma większej Milości niż ta, gdy Ktoś życie oddaje, bym ja mógl żyć"

Myślalam wtedy, czy...jest tak dużo bliskich mi osób...czy bylabym wstanie zaoferować przynajmniej godzinę mojego życia, dzień albo rok za kogoś z nich?... Jak wielka musiala być Milość...

Nie proszę o tak ogromną milość do wszystkich ludzi....Chcialabym mieć maleńką...Taką w sam raz na mnie, taki promyk, który mogę kierowac w stronę bliskich mi osób...Być przy nich i dawać wsparcie.

Chcialabym też, aby TATA pomógl mi w jednej rzeczy.Wlaściwie zalatwil ją za mnie. Ale wygląda na to,że muszę do niej dojrzeć, by nie zranić nikogo. Rozmawialam z NiM o tym przez chwilkę...

10 września 2004   Komentarze (15)

lost myself

Jest dobrze. Dopóki nie wracam do domu... Nie, no to,że dostalam 5 z angola to normalnie trzeba gdzieś zapisać :]

Moje serce jakoś w miarę dziala.

Nie wiem czy znów czegoś nie nabroilam.

Jutro piątek, 17...pierwsze spotkanie jako czlonek wspólnoty mf tau...ciekawe jak to wygląda...

Jutro też idę na rower. Trzeba coś zrobić z niepotrzebną energią.

P.S.zmienilam szablon.Jest jaki jest. Nie potrafię odnaleźć siebie w żadnej innej szacie. W sumie nie odnajduje siebie nawet w sobie.......

09 września 2004   Komentarze (9)

poddać duszę chemicznym środkom...

Dzień jeśli patrzeć na niego w tej chwili jest taki neutralny.
pozytywny, bo: przebiegłam najszybciej setka na wfie, wprawiałam w szok wuefistkę.Cieszyłam się.

Z drugiej strony tak bardzo się oddalam. Zwyczajnie mi się nie chce...Nie jestem tak przegnita od środka jak kiedyś.Ale jest mi coraz smutniej.Tak jakoś beznajdziejnie. Zwłaszcza, kiedy już nie ma słonca. Jest ciemno i pusto.Ciszę  przenika tylko muzyka

A może by tak poddać duszę chemicznym środkom
A do mózgu podpiąć poddać duszę chemicznym śrokom
Aby zrozumieli mój własny błąd
Na ulicy szukam śmieci którymi mógłbym wyrzywić mózg

Tak bardzo chciałabym...Ale mogę sobie chcieć...I tak Mu ufam.Tak gdzie głęboko przez szparkę.

Przepraszam,że marudzę...

08 września 2004   Komentarze (10)

powiało

W sumie fajnie bylo...w szkole obudzilam się tak naprawdę na przedostatniej lekcji;chcą mnie przyjąć do szkoly językowej;myslovitz śpiewa"kochajmy więc samotność tulmy ją...". Melancholie w powietrzu czuć na kilometr. Bylam nawet w kościele. Tam jest taka fajna lawka. Moja oaza spokoju. Przychodzę sobie tam posiedzieć...

Z drugiej strony znów sie okazuje,że jestem zbyt naiwna...Ale...jakoś to będzie. Ufam Mu...

Napisal. napisal,że jeszcze napisze. Powinnam się cieszyć. Znów to okropne slowo.

I wlaściwie to nie wiem gdzie jest dobro i gdzie zlo.

A do piątku jeszcze taaak daleko...Dzisiaj w plecaku mialam 5 plytek, 4 ksiązki proza i poezja.Mój ukochany norwid.(Dlaczego faceci, których kocham albo nie żyją, albo nie istnieli(Ikar),albo ja dla nich nie istnieję?) Patrzę z tęsknotą na książki.Gabriel Garcia Marqez,James Patterson, Coehlo...Ciekawe kiedy znajdą się z mojej glowie

07 września 2004   Komentarze (9)

genialnie.... :)

A swoją drogą, jaki ten TATA jest genialny(nic dziwnego, za to Go kocham). Od chwili kiedy otworzyłam zaspane oczy podtykał mi pod nos prezenty, miłe niespodzianki, przyjemne słowa, uśmiechy...A ja...Jaki On jest super!!!

Dzisiaj właściwie byłam przygotowana na najgorsze...a:
*obudziłam się przy ślicznej pogodzie, przywitana ciepłymi słowami
*poznałam nowych wspaniałych ludz
*załatwiłam kilka bardzo ważnych spraw
*odbyłam dwie ważne rozmowy(trzeba było,żeby mi ktoś do głowy ponawkładał to co ostatnio wywiało)
*znów jestem słonkiem, a nie tak jak kilka ostatnich dni
*dostałam list na który czekałam
*wiem jak powstaje ropa naftowa :)
*słucham sobie ślicznej muzyczki
*braciszek na mój widok ma odruch uśmiechowy( fajnie tak widzieć uśmiech od ucha do ucha na twarzy 3miesięcznego bobaska)
*ah i branzoletka...jest w hajfiku!!!!
To jeszcze nie wszystko, listę można przedłużyć. Tak bardzo się cieszę!A TATA jest genialny :)

A ja...taki osiolek maly, tak się smucić...I'm so happy...

06 września 2004   Komentarze (14)

Zostały tylko ściany.Puste.

Nic się nie popsuło. Wszystko się teraz rozwala. Wczoraj chciałam porozmawiać. Dziś unikam ludzi. A jutro będę się uśmiechać. Bo tak wypada.

Chyba nie wierzę już w to, w co powinnam. Nic nie ma. Wszędzie pusto...

05 września 2004   Komentarze (10)

odczucia

Przepraszam,że nie komentuję notek. Czytam, ale nie umiem pisać...

Byłam na rowerze. Dziwnego uczucia niepokoju nie udało się spalić...Boję się. I właściwie nawet nie wiem czego.

A w glowie pelno dźwięków...rozmów, wierszy...i piosenek: "good bye my angel...ale to nie byl film...me światy są obce...bo nie ma większej milości niż ta...poszybować chociaż raz...bierz życie jakim jest...I'm not gonna crack...Don't lie to me...tęsknię za ciszą bezludnych wysp..."

04 września 2004   Komentarze (13)

JA...MY

" Zmieniłaś się" - te słowa słyszę coraz częściej.
"Dojrzałaś" - kiedyś przecież trzeba.
Ja zauważam, że zmienił się mój stosunek do ludzi. Nie boję się ich, rozmów z nimi. Nawet jeśli podchodze do człowieka zupełnie nie wiem, o czym będziemy rozmawiać, to jednak po pierwszych słowach ten problem zanika. Zrobiłam się bardziej ufna. Jak na razie nikt jeszcze nie wbił mi noża w plecy. Nie denerwuję się stojąc w korku, musząc coś robić. Wiem, że to jest do czegoś potrzebne.

Wiem,że zebrałąm w sobie coś, czego nikt mi nie zabierze. Coś, co tylko ja mogę zgubić. Nie chcę tego. I jeśli wszystko zależy od samozaparcia i wiary, to nie stracę tego...A nawet jeśli, to wiem już gdzie mam szukać.

Nabrałam pewności siebie. Nie boję się tak bardzo. Smutek jest...Przychodzi na kilka godzin. Siada obok i się patrzy. Nie przytulam go jak kiedyś. Idzie sobie....Potem jeszcze przychodzi.
Bawię sie z uśmiechem. Jest przyjemny i delikatny...
Ja...
Jestem jeszcze wrażliwa. Może bardziej niż kiedyś. Nie wierzyłam w to, ale chyba naprawdę tak jest.

P.S. Pierwsze spotkanie muf za nami. Jak bylo? Inaczej niż myślalam. Milo bylo spotkać tych kochanych ludzi. Milo bylo wiedzieć,że tak samo jak ja czekalam na nie, tak i oni, że jesteśmy razem. Nie 50 osobnych ludzi, ale wspólnota. Jeszcze nie wiem jak to będzie. Znam tylko jedno slowo: MY. Nie:ona, on, on, ja, on, ona, one, ale MY...I TATA...

03 września 2004   Komentarze (13)
< 1 2 ... 11 12 13 14 15 ... 20 21 >
Moje | Blogi