• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Bez kategorii
    • Gdyby wiedział to, co wie...
    • Pośród ?
    • Słoneczna nadzieja
  • z naszego blogowiska
    • calaja
    • Carnation
    • Cici
    • Duszyczka
    • Innuś
    • Kobieta na krawędzi
    • Panna z rybnika
    • Pesta
    • Pika
    • Rebeliantka
    • Serduszko ma wielkie
    • Umcia-Kumcia
    • Zostań

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Najnowsze wpisy, strona 11

< 1 2 ... 10 11 12 13 14 ... 20 21 >

Bez tytułu

Ten strach paraliżuje coraz bardziej. Strach przed brakiem zrozumieniem siebie. Przed jutrem. I stres. Bo coś będzie nie tak. Bo inni, bo on, bo śniegu nie ma, bo wierzę za bardzo albo za mało, że układ odniesień jest niewspółmierny. Bo każdy jest inny, a jednocześnie taki sam, tylko nie w tej chwili.

Kiedyś powiedział( z reguły piszę o innych w trzeciej osobie, nie wymieniając imion), że czasem się mnie boi. Ja umiem z tym żyć.

Obiecałam sobie, że się nie poddam, ale dopadła mnie banalność rzeczy innych i jednocześnie własna małość. Bo kim ja jestem żeby żyć?Żeby myśleć cokolwiek?Małym ziarenkiem piasku? Dziś jestem, jutro mnie nie ma? I z tyloma rzeczami trzeba się wyrobić...Jakieś przyjaźnie, prace, zadania, miłości, uczucia w mgnieniu oka świata.

07 stycznia 2005   Komentarze (16)

Tęsknię za Tobą, Panie, wiem, że przyjdziesz...

czekam czekam wytrwale
tak lekko dotykają mnie dni
moja tęsknota jest tęsknotą planet
zmarzłych tęskniących do słońca
a ty jesteś słońcem
które pozwala mi żyć
jest znowu wieczór
na dachach leży śnieg
wąskie wieże kościołów nakłuwają niebo
i dni tak lekko biegną nie wiadomo gdzie

Już któryś raz słyszałam o tęsknocie za Niebem. W głowie...jak? Żeby tęsknić, trzeba tam być. Mieć w sobie skrzydło anioła. Żeby tęsknić trzeba kochać Boga i być pewnym tego faktu.Tęsknić? Ale jak? I czym?

"Boże spraw, żebyśmy odczuli Twoja tęsknotę" Mówił, że przychodzi, że da się ją odczuć...Tęsknić...To tak jkaby znać wartość tego, za czym się tęskni. Tęsknić za Niebem, to takie kruche i niepewne. Zdać sie na siłę własnej wiary. Bo jak wygląda Niebo? Gdzie? Kiedy?

Z drugiej strony, tęsknota pozera, można z niej wyschnąć. Czy o to w życiu chodzi?A jeżeli tęsknimy za Niebem(powiedzmy coponiektórzy), to dlaczego tak kurczowo trzymamy sie życia? I w życzeniach dużo zdrowia, długich lat życia? Nie rozumiem.

Ja...chyba nie chcę tęsknić. To znaczy nie ufam tęsknocie.Najpierw jest przyjemna ze wspomnieniami, później one płowieją, zostaje tylko uczucie z każdym razem coraz ciemniejsze...Bo czas? Może dla Boga jest mgiełką. A co jeżeli życie będzie długie? Jakoś nie potrafię znaleźć przynajmniej podpunktów do tego, zdaję się na to, co będzie. Z zanieczyszczonym środkiem szukam kontaktu z moim Bogiem, który jest wielonarodowy...

"musimy czekać i to wszystko. Ciągle, długo czekać, a jeśli się w końcu doczekamy, nie będziemy mieli zapewne siły cieszyć się z tego.

06 stycznia 2005   Komentarze (15)

Prezent

Kolejna niespodzianka.

Poszłyśmy z Agatką do szpitala, żeby poczytać dzieciom, albo i nie, żeby zabawić je w jakiś sposób. Doniedawna byłam przekonana, że nie lubię dzieci. Najgorszy jest początek.Wchodzi się. Pielęgniarki cię kompletnie nie zauważają zajęte pilnikowaniem paznokci. Potem mówi się cześć dzieciom i koniecznie trzeba się uśmiechnąć. Czasem mam obawy jak są rodzice, bo wiadomo, nie każdy lubi jak mu się przy dziecko zajmuje. Ale dzisiaj...Rodzeństwo-taki mały chłopczyk-4 latka-blond czuprynka, i jego starszy braciszek i taki Michał, co na początku się do mnie nie odzywał i jeszcze dziewczynka z loczkami...I trochę porozmawialiśmy z nimi, a potem...ja, jako 18letnia rocznikowo kobieta bawiłam się balonikiem. Ale opłacało się. Polubili mnie. W pewnym momencie za mocno chłopcy się zgrzali i, gdyby to był jakiś mój sąsiad albo coś, to przystopowałam by ich tuląc do siebie, a tak..zdałam się na ich rodziców. W każdym bądź razie chyba się im spodobałam, bo dostałam prezent-rysunek. Dla niewtajemniczonych przedstawia autko, trzeba się tylko po nim rozejrzeć :)

A tak poza tym, to bardzo potrzebuję mężczyzny. Mówiłam, że coś się ze mną nie tak. Albo tak. Ale on musi być inteligenty i przystojny, a takich jest bardzo mało...Ah...A jutro...trzymajcie za mnie kciuki, co?

05 stycznia 2005   Komentarze (15)

Bez tytułu

Noc się zaczęła o godzienie 17,15 wraz z połyknięciem tabletki na ból głowy. Ogarnęła mnie cisza. Zapadłam w błogi sen pustki. Takie są najlepsze-nie wymagają myślenia. I nagle ostry dźwięk zabuszował w mojej głowie-mama, odbierz. Cisza. Dzowni, dzwoni, więc się zrywam-mamy nie ma. Podnoszę słuchawkę, ;po to, by usłyszeć- Przepraszam. W głowie-ok, jest za co. I nagle myśli przerywa męski głos-To pomyłka. Ze znakiem zapytania odkładam słuchawkę. Ja i zdezorientowany brat patrzymy sie na siebie. Noc się skończyła? Godzina 18. Pieprzony mężczyzna. Osttanio sami tacy. Uciszam brata. Idę spać...NIe spię, jem, nie jem...

Mózg już przeszedł do kieszeni.

Na mje zgloszenie odpowiedziało dużo osób. Zaocznie i w oczy. Zapomniałam dopisać, że się nie nadaję. Bo...czasem tak bywa

04 stycznia 2005   Komentarze (14)

Dzień.

I mam dobry humor! I dużo wiary. I dużo nauki ;P A w szkole było super, kryjąc się za barkami dnia bez pytania, podświadomie szukając kuchni, klejąc oczy, nazywając szerek homogenizowanym a serek homologicznym.

Idę przed siebie. Dziękuję :*

Małe ogłoszenie:

W celu zaspokojenia własnych potrzeb szukam mężczyzny pociągającego mnie fizycznie. Wymaganie nie dużo. Najlepiej student, może filozofii(ale przed trzecim rokim, bo ponoć później dziwaczeją). Blondyn z niebieskimi oczyma(standart). Kulturalny itd itp...A tak w ogóle powiedziałam Agacie-wiesz, koniec z facetami. Powiedziała-nie dasz rady...

P.S. Chyba mózg mi spłyciał...Kurcze, niedobrze, za chwilę błoto zostanie...

I nie wiem kiedy jestem bardziej bezpieczna-w dobrym czy złym humorze...Chyba wtedy jak śpię twarzą do ściany i jeść nie wołam.

Powitanie miasta
napółwypici mężowie
zdradzanych żon
idą ulicą mijając się nawzajem
ich dzieci stoją w długiej kolejce
po bilet do nieba
rozdawany na kartki
jeszcze nie wiedzą
że ilość miejsc jest nieograniczona

03 stycznia 2005   Komentarze (17)

Jestem już.

Wróciłam. Jak było? Fajnie, ciekawie i oryginalnie. W ciągu ostatnich dwóch dni spałam 9 godzin.Widziałam śnieg!!!Powiedział, że może przyjdzie. Byliśmy dwa razy w górach. Jeden to był pagórek, ale z powodu egoistycznego pryncypatu szliśmy tam i z powrotem 3 godziny. Drugi nazywał się bardzo interesująco-Parszywka. Widziałam także deszcz. Tylko bielizna była sucha po jego wizycie. Rozmawiałam z kochanymi ludźmi. I przeżyłam wspaniałe chwile.

Złapałam smutka. Ale sobie z nim poradziłam. Dokładnie nie pamiętam jak. Pamietam, że ktoś w celu wzbudzenia agresji, albo spokoju, zresztą nieważne, wodził mnie korytarzemw  tę i spowrotem. Zdenerwowałam się trochę. Ale w końcu przestałąm płakać. Później to tylko zjeżdżanie z górki uczuć na hamulcach. To znaczy było lepiej niż mogło być. Jestem zadowolona z mojego zachowania.

Może to, bo Nowy Rok, może tak po prostu, ale czuje bluesa, to znaczy energię i będę dawać czadu w najbliższym czasie. I okazało się, że jestem ciepłą osobą.Krótkie rozczarowanie, na szczęście nie wplątałam się uczuciowo.

Jedna kłótnia małego kalibru. Nie ja przepraszałam. Choć w zasadzie było zabawnie. Droga do Emaus. To się chyba nazywa, co am być to będzie. Nie chciałam wyjść na głupka. Repliki wychodziły w miarę celne. Właściwie słowa tej samej osoby. Ostatnio w dwóch trudnyhc rozmowach osiągnęłam właściwy rezultat.

Zdziwiłam przyjaciół. P. świetnie tańczy.Prawie zachorowałam. Wiem o wiele więcej.Np. że nie trzeba się posikać, żeby było mokro. Albo że faceci mają fioła na punkcie własnej męskości. A ci, którzy go nie mają są po prostu jej pozbawieni.

Najważniejszy cel w tym roku: uodpornić się!

Może to głupio. Tak próbowałam podsumować tamten rok. Był lepszy niż się spodziewałam. To chyba dobrze? Choć bardzo mnie zmienił. Niektórzy(czasem ja) uważają, że negatywnie. Ale znalazłam własne zainteresowania. I wiem mniej więcej, co jest w życiu ważne.

I...napisałam pierwszy wiersz od długiego czasu. I wreszcie jeste wolna!!

Buziaki :* I UŚMIECH POPROSZĘ!

02 stycznia 2005   Komentarze (15)

Bez tytułu

Nie pisałam nic konkretnego o moich planach na Sylwestra. Nie chciałam zapeszyć. Jutro odbrowolnie budzę się o godzinie 6.10, kończę pakować plecak i...jadę!!Prawie na bezludną wyspę. To znaczy tam, gdzie idea nie ma zasięgu. W ponad 40 osób. Mamy zamiar się dobrze bawić.

A jaki ja dziś stres miałam No bo wiadomo, nowego nic sobie nie kupuję, bo kasę mam na kurtkę wiosenną, bo tamta biała mi się popsuła.To znaczy nie mi się, ale ja ją. Zresztą, nieważne. Fakt,że to, w czym byłam pewna, że będę się bawić nie nadawało się do użytku...no i powiem tak: ze wszytskich brzydkich propozycji ubioru wybrałam najładniejszą. Mówi to prawie rasowa optymistka.

A że zobaczymy się dopiero w przyszłym rok, to życzę udanej zabawy, dużo wrażeń i ...Szczęśliwego Nowego Roku!!!(moje życzenia w tym tygodniu się spełniają ).

Bawcie się dobrze!!!

29 grudnia 2004   Komentarze (24)

tylko nie klnij...

Dzisiejszy dzień minął w atmosferze: "tylko nie klnij -jak gadać?"

Gniewa się na mnie. Ma prawo. Smutno mi. Bo nie wiem czego chce. Swoją drogą, chodzenie do szkoły czasem nie jest takie złe- mniej się myśli...a i jestem bardziej opanowana niż sądziłąm. Wystarczy tylko zacisnąć ręce, odwrócić się nie pięcie i wyjsć w siną dal...

Czemu ja ciągle nazywam coś, co jest już dawno nazwane? Kto? Jakie kulki? Gdzie lecą? On?!

28 grudnia 2004   Komentarze (16)

Bez tytułu

***
Czy świat umrze trochę
kiedy ja umrę

patrzę patrzę
ubrany w lisi kołnierz
idzie świat

nigdy nie myślałam
że jestem włosem w jego futrze

zawsze byłam tu
on - tam

a jednak
miło jest pomyśleć
że świat umrze trochę
kiedy ja umrę

No bo dlaczego. Warto jest tak czasem się pozastanawiać. Znów to wróciło. Tak, nadal twierdzę, że gdybym wiedziała,”kiedy sobie pójdę” byłoby mi łatwiej. Wiedziałabym z czym mam się pośpieszyć, co zostawić, bo i tak nie warto. Wiem, zawsze można powiedzieć, że to nie jest dobre, bo strach by mnie zżerał. Chociaż…Tak, takie rozwiązanie z pewnością nie jest zbyt dobre, bo…gdyby każdy o tym wiedział- żadnych wypadków drogówych, utonięć i tak dalej Każdy by zostawał wygodnie w łożeczku załatwiajac tydzień przed formalności. Śmierć stałaby się rodzajem sakramentu. Tak jak chrzest albo małżeństwo. Albo wizyta ulekarza.

Szymborska napisała „umrzeć-tego się nie robi kotu” Ale ja nie mam kota. Inny noblista z 1990 roku napisał ciekawy wiersz pod tytułem „przyczyny by umrzeć” A z resztą bez sensu…

Żeby żyć trzeba mieć cel. A ja co? Większosć celów przepdajacych na siedemnastoletnią dziewczynę zrealizowałam dawno temu. Rodziny zakladać nie chcę. Dziecko…nie bardzo. Mam w domu Kłuciołka, wiem czym to grozi. Mając rodzinę jest się odpowiedzialnym nie tylko za siebie. Nie można od tego uciec, zaszyć się, nie pamietać. Zostaje mi tylko szkoła, a potem praca. Dziwne…nawet drzewo już sadziłam, zmieniłam mieskzanie, prowadziłam dom…nie mam nawet czego więcej od życia chcieć.

Kiedy wpadłam na pomysł uczynienia swoim mottem wymyślonych przez siebie słów „Wież, ufaj, żyj, a kiedyś będziesz kochać” To myślałam, że mi realizacja tego trochę czasu zajmie. Tymczasem Bóg okazał się tuż obok, ufać umiałam od dawna, tylko nie tym osobom. Żyje, bo musze. Nawet kochać zaczynam.

Wczoraj napisałam, że jest dobrze. No bo jest. Powyżej standardu. Wyobraziłam sobie po prostu co by się stało, gdyby coś zniknęło. To jest dobry sposób-sprawdzać czy zależy na czymś dobrowolnie z tego rezygnując. Na jakiś czas. Żeby się nie przejeść, zatęsknić… Jetsem zdrowa, pomimo setek chorych osób, moje miasto nie nawiedział olbrzymia fala, mam Braciszka, który się do mnie uśmiecha, prawdziwych przyjaciół, o których staram się dbać, chłopaka, głowę na karkunawet wiersze umiem pisać. Czego wiecej chcieć? Może dlatego te pytania, bo boję się utracić coś z tego pewnego dnia?

Wiem przecież jak to jest zawitać w pustych białych ścianach. Powinnam była się przyzwyczaić.

Mama w ciekawy sposób pokazuje, że święta się skończyły. Do wyjazdu jeszcze 3 dni.

Nie wiem czy nie popsułam. Może, to, że mówię to co myślę, nie jest zbyt dobrym pomysłem? Bo w zgodzie z samą sobą i tak już nie jestem.

Powinnam się zmienić. Który to już raz w tym roku? 4? Nie, to może poczekam do przyszłego? Choć…ta nowa ja mi się podoba. Twardo stąpa po ziemi, osiąga własne cele, wywiera na ludziach wrażenie jakie jej się podoba, momentami to jest całkiem całkiem, ale momentami. Bo tak naprawdę to nie jest to, czego chcę.

Ale po dzisiejszej otrzymanej paczce plotek na mój temat…To chyba tylko bezludna wyspa na mnie czeka. Ale to jest jak na mnie dobre rozwiązanie, tylko zna ktoś taką, bo wyjżdżam.

I jeszcze…dostałam dzisiaj siódmego Aniołka. One naprawdę mnie lubią. Może to coś znaczy? Świeczkę też dostałam. To dziwne. I tomik poezji już mam. Brakuje tylko chwili i wina.

 

27 grudnia 2004   Komentarze (13)

Bez tytułu

Jest dobrze.

26 grudnia 2004   Komentarze (24)

kto mi da skrzydła?

Wracaliśmy. Rozpłakałam się jak dziecko. No tak. Bo to dzisiaj z noc się zmieniło. Przytulił mnie ciepło. Zapytał co jest. Powiedziałam nie powiem, ale płakać chcę. Przytulił. Tak, jest dla mnie kimś ważnym i dlatego nie powiem. Zresztą nikt nie wie. Kurcze, trzeba wziąć się w garść-nie zmieszczę się. Dodał mi siły. Powiedziałam mu. Tylko to, co powinien wiedzieć, żeby się nie rozczarować. Tylko tak, jak uważam. Miał trochę zwalony humor. Dlatego zaryzykowałam. Nie wiem czy dobrze. Chciałam, żeby przytulił. Jest taki ciepły.

Teraz. Byłam w kościele. Nie wiem, dlaczego tak robię. Teraz to już nie ma znaczenia. Naprawiać będę później.

Przydałby się tomik poezji i ciepły koc i mocna kawa-taka, jaką parzy moja mama.

Mama widziawszy nas do taty: Wiesz, on ją tak trzyma za rękę, jakby bał się, że opuści. Tworzy ze mną mój magiczny świat.

Wiem, powinnam zmienić niektóre cechy charakteru, ale tak boję się porażki, że nie zaczynam nawet.

Szukałam aniołów. Czuję się osaczona. Jak to jest, że wcześniej ich nie dostrzegałam. Teraz na każdym kroku, w moim pokoju, dziś znów przyszedł jeden. Zostanie. Na ścianie. Pafnucy go przysłał. W wierszach anioł, na ilustracjach anioł, we śnie anioł, jego skrzydła takie miękkie. Obiecał, że kiedyś zabierze mnie ze sobą. W morze bieli i ciepła i gwiazd. Czekam na ten dzień. Dzisiaj znalazłam ślad:

moim sąsiadem jest anioł
on strzeże ludzkich snów
dlatego wraca późno do domu
na schodach słyszę dyskretne kroki
i szelest
zwijanych skrzydeł
on rano staje w moich drzwiach
i mówi:
twoje okno znowu
świeciło długo 
w nocy

25 grudnia 2004   Komentarze (13)

przemyślenia.

Nie wiem dlaczego, ale dla mnie już po świętach. Jeszcze tylko kilka pójść do kościoła...Ja wczoraj uparcie powtarzając za panem Cogito:

Nie powinien przysyłać syna

zbyt wielu widziało

przebite dłonie syna

jego zwykłą skórę

Co byłoby gdyby nie posłał? Gdzie znaleźć jakiś cel?Podziękowałam mu jeszcze raz w myślach, że mnie przekonał do tego, że Bóg kocha pomimo wszystko. Dla samej przyjemności Ojca.

Wigilia...na szczęście najpiękniejszą wigilię mam juz za sobą i nie muszę oczekiwać z nadzieją tego czasu, może to ta. Wtedy naprawdę...tak, byłam jeszcze dzieckiem, była noc i gwiazdy, i słowa...Wczoraj było tak po prostu, zwyczajnie Choć z drugiej strony- Darek miał półrodziny, dzielił się nieświadomie opłatkiem...

Poszłam na pasterkę jako element służby liturgicznej. Trochę się zapomniałam. Cieszyłam się, że widzę. Na mszy prawiebym płakała-pomyślałam:głupia, nie płacz, dzisiaj płacze się tylko ze szczęścia, więc ty nie możesz.  Ale mimo to poczułam magię świąt. Mogłam się uśmiechać tak, do własnych myśli. I wracać z uśmiechem na twarzy. Weszłam do domu. Zegar pokazywał 14.23 była  01.50 lubię takie rozbieganie czasowe. To jakby na wielu płaszczyznach.

Chociaż mógł powiedzieć co z czego wynika, dlaczego cisza, po co te kłamstwa. Sztuczne oczy w wielkim uniesieniu. Tak wiedziałąm, że tak bedzie. Nie pytałam o czas. Tak się wmanewrować...wiem, to nie było normalne przeżycie. Cieszę się, że było. Pogodzić sie  z formą przeszłą.Właścwe słowa tego stanu-"twoja twarz wyda mi się obca"

Powiedzieć prawdę. Wejść w tą rozmowę, a nie tylko po główkach. Wyjaśnić wszystko. Powinien wiedzieć jak jest. Tylko ja jeszcze nie mogę mu tego powiedzieć. Problem.

Namieszałam. Ale z nim na szczęście jest jeszcze dobrze. Boję się, kiedy mnie pozna-ucieknie?Przecież. Nie można mnie zaakceptować.A ja nie zmienię się. To za trudne. Człowiek, który najbardziej lubi swoje ścieżki.

25 grudnia 2004   Komentarze (9)

Wam

Myślę, że to jest dobry czas. Nie tylko dlatego, że idą święta. Już je widać. Ale dlatego, że tak mi się wydaje.

Chciałam Wam podziękować. Za to, że jesteście, że można liczyć na dobre słowo. Bez względu na godzinę i pogodę. To takie dziwne, jeszcze kilka lat temu, takie rozwiązanie wogóle nie byłoby możliwe. A tymczasem pojawialiście się w moim życiu, a ja w waszym. Uczymy się nawzajem. Czytając notki innych wiem, że tak też można. Poznaje życie, inne miasta, w których nawet nie byłam. I teraz składając życzenia. To jest tak, jakbyśmy się znali...bo się znamy.Możemy wymienić swoje cechy charakteru, imiona znajomych(np. że przyjaciółką pewnej Magdy jest Ula). I kiedy jest smutno można liczyć na pomoc.I na akceptację. Jest łatwiej, kiedy się wie, że jest się akceptowanym przez innych ludzi, którzy wiedzą to, co myślę.

Dziękuję Wam za to, kochani :*

I życzę namacalnej obecności Bożej w waszym życiu, spełnienia życzeń powiedzianych na ucho pierwszej gwiazdce, śniegu, miłości, radości i pewności siebie, wiary w siebie i innych ludzi. Dzielenia się swoim "ja" z innymi. I życzliwych ludzi na każdym kroku.

23 grudnia 2004   Komentarze (17)

Bez tytułu

Wigilia klasowa zaskoczyła mnie. Zmieniliśmy się bardzo. Na pozytywnie. Nie czułam się sama pośród nich. Przyjaciel naciągnięty na rozmowę, chwile szczerości,pocałunek w przelocie. W głowie ciche pytanie: ja? W życzeniach-pisz dalej takie wiersze...w głowie: nie napiszę, nie zrozumiesz. Życzenia: znalezienia miłości-miłości się nie szuka.jest albo jej nie ma. Spełnienia marzeń-najpierw trzeba je mieć.Piękne życzenia od ludzi znanych tylko na cześć. I prezenty...

Myślałam wtedy-tak, hestem szczęściarą. Udało mi się! Choć to cud, że tu jestem. Albo zrządzenie losu. Całe moje życie jest chyba takim psikusem.Czasem gratis...

Podobało mi się dawać tą radość. Wywoływać uśmiech na twarzy.

Dwa kolejne aniołki. w głowie myśl-może jeszcze maske aniołka?

Potem świadome łamanie reguł. To sie chyba nazywa grzechem. Właściwie bez chyba. Napewno. Słowa, na które nie zasługuję. Za które nie chcę ponosić odpowiedzialności. Nie chciałam ich i nie prosiłam. Sprostać wymaganiom?

I olbrzymia bitwa ze sobą. Przegrałam. Tak, jestem złym człowiekiem. Wiem, mówi się trudno.

Boże, nie chcę już być zabawką!!Ani chorobą! Rozumiesz? Ucieknę od Ciebie, od nich, przede wszystkim od siebie. To mi wychodzi. Wiem. Wypada powtórzyć poraz kolejny. Taki wstyd, łamanie obietnic danych sobie. Wydaje mi się, że już mam to co ustawowo pownnam mieć, więc po co jeszcze?

W życzeniach-rozwiązania problemu, z którym się zmagasz.Niewielki postęp-już wiem, który to.

Wiem, że idą święta. Ja nrzekam. Bóg się rodzi, a ja płaczę. W środku ma być czysto-u mnie gormadzi sie brud. Ale przez ostatnie kilka miesięcy miałam wysprzątane, więc może mam prawo tak sobie w bałaganie?

Samotność jest tym, czego potrzebuję. Mam inflację na samotność i deficyt-niegdzie nie mogę jej znaleźć.

Boże, wiesz co? Może Ty tak nie spełniaj moich życzeń przedmodlitewnych? Bo z tego zamieszanie wychodzi. W końcu sam wiesz, co jest dobre.To ukulaj jakiś ciekawy scenariusz dla kogoś takiego jak ja. Byle bez rutyny, godzę się na większość rzeczy.Proszę...

22 grudnia 2004   Komentarze (14)

Bez tytułu

A jutro wigilia...już druga. ale jeszcze nie właściwa. Jak będzie w klasie? Co powiem w życzeniach, już może nie na tyle szczerych co w piątek?

I już wiem! Jeżeli to pragnienie posiadania kogoś do przytulenia, rozmów jest skierowane ku jednej osobie, to chyba tak ma być i nie jest to kwestia tylko wpływu środowiska. Ale to nie jest jeszcze pewne. Na razie tesuję to stwierdzenie.

Mówiłam Skarbkowi, że będzie miał ze mną trudno...a nie wierzył

Śnieg...a w głośnikach nowa muzyka...

Buziam was :*

21 grudnia 2004   Komentarze (10)

Bez tytułu

Takim leniem być jak ja...Śnieg spadł. Widziałam. Nie...tak czy siak. Święta idą, wiem. Trzeba jakieś ubranie kupić. Coś wymieśleć. Ja. Sama.

Kupić świeczkę. Od dwana chcę posiedzieć przy świeczce. Przeczytać książkę. I nic nie musieć. NIgdzie się nie śpieszyć. Tak żyć. Kolejna cecha urosła we mnie.

Że jeśli nawet zostanę zapisem w Twojej pamięci, jakąś datą, jakimś wspomnieniem, to i tak będzie to jak powrót do czegoś, co się tak naprawdę nie odłączyła. Po prostu się przesunęło na koniec kolejki osób istotnych.

Już wiem, że tego nie powiem. Za późno. Czas sprawia, że stajemy się dorośli...i smutno zarazem i ciepło...

I takie pytanie: gdzie jest prawda? i czym jest, jeśli jest.

Teraz przyszła pora na opowieść. Kiedyś lat kilka temu, kiedy wszystko było większe, pytań mnie, słownictwo ciekawsze.Kiedyś w kuchni..Babcia:

-Marusiu, tak czasem patrzę i wiesz, zastanawiam się dlaczego kwiatki są czerwone. Skąd wiedzą, że mają kwitnąć. Albo drzewa...Czy ten ptaszek codziennie w oknie.Jak to jest? Jak by świat wyglądał bez tego?

-Oj, Babciu, tak już jest. Tylko tyle.

Przypomniałam to sobie kilka dni temu. I uśmiechnęłam się. Zadałam sobie pytanie, kto w tym momencie był bardziej dzieckiem? Babcia. W wieku siedemdziesięciu kilku lat. Jaka ja jestem wdzięczna za to, że ona, a nie kto inny(toprzecież było całkiem możliwe) jest moją Babcią. I już wiem, po kim mam zdolność do pytań.

20 grudnia 2004   Komentarze (14)

Po raz kolejny-jestem

 Nie wiem. To chyba już przyzwyczajenie. Piszę. Czy po to by pokazać, że jestem? Znów mam epokę pytań. Jest to czas, kiedy pytań jest więcej niż odpowiedzi. Epoka odpowiedzi jest przyjemnijesza. Można nawet czuć się dumną z rozwiązania problemów. Naprzykład:

Zastanawiałam się kiedyś jak to jest z tą wyjątkowością człowieka?  Chromosomy, kodony, genotypy, fenotypy- dziedziczenie. Więc częśc drugiego człowieka. Myślenie schematyczne, archetypy, wiara w bajki, dążenie do Boga, tradycje, obowiązki, moda, naśladowanie-drugiego człowieka. Typy zachowań, sangwinik, coleryk, melancholik, typ ekonimiczny, pracoholik, buntownik, marzyciel-wszytsko pogrupowane, człowiek w rubryczce. Miejsce na indywidualizm? XVIII wiek. I co wtedy? Ubieranie się na Wertera, cierpienie, poznanie duchowe, wybór ojczyzny nad miłoscią do człowieka. Ale nie był to kierunek jednej osoby. Tylko masy, hurtu, ze tak powiem. Więc jaka znowu indywidualności niepowtarzalność? Jeżeli moje najskrytsze myśli zostały już przez kgoś przemyślane. Może nawet jeszcze w starożytnym Egipcie.

Tak sobie tumakowałam. I doszłam do wniosku, że ta niepowtarzalność, objawia się w długosci życia, tyle, a nie mniej sekund, w tym, co robi się w konkretnej minucie i w tym jak się reaguje w danej sytuacji.Bo naprzykład dwie osoby na smutek zareagują inaczej. Słowami. Czyny mogą być podobne. Fakt, z drugiej strony w każdej minucie mojego życia jestem do kogoś podobna. Za każdym razem do kogoś innego.

U mnie jest nadal taka pustka. Czasem(znów myślę) zastanawiam sie nad tym czy chciałabym być kimś innym. Człowiekiem o innych wartosciach z innym wzorcem zachowań. Pomimo wszystko odpowiedź brzmi: nie! Podoba mi się to moje nie rutynowe życie, poza schematami. Ja wiem, może na zewnątrz nie wyglądam na taką osobę. Choć kto wie.

Ot naprzykład dzisiaj i wczoraj. Grupa moich znajomych w pewnym zrzeszeniu podzielona conajmniej na dwa bloki. Ja z powodu ciągłej nieobecności jestem kimś niezaklasyfikowanym. Może to i znaczy, że mma za mało osób wśród nich do ciekawych rozmów. Chociaż...wczoraj i dzisiaj wracałam z osobami z różnych bloków. I słuchałam. Wzajemnych najeżdżań i pretensji. Bo ta na tą krzywo patrzy i to mówi o tej. I byłąm szczęsliwa, że jestem tylko na chwilę. I poraz kolejny spodobało mi się to, że mam swoją drogę niezależną od skrzyżowań z tymi, którzy nie stanowią dla mnie jakiejś cennej wartości do poznania.Mogę się mylić. Ale teraz, w tym momencie, nie widzę czego mogłabym sie nauczyć od tych osób. A zdanie jak wiadomo można zmienić pod wpływem okoliczności, które jeszcze nie zaszły.

19 grudnia 2004   Komentarze (8)

Pozytywna sobota.

Dokucza mi brak kasy. Fakt, z tym się da żyć. Potrzebuję mieć jeszcze raz tyle kasy ile mam. Ale wiem, że nikt nie ma za dużo i się nie podzieli.

Moje domowe przedszkole w liczbie jednego wychowanka prawie doprowadziło mnie do szału, a już napewno zmęczyło psychicznie. Ja mu kiedyś powiem.

Od kilku dni w mojej głowie piosenka "Prowadź mnie". Przede wszystkim jej głos. Potem słowa. Nikt na mnie tak nie patrzył.Prowadź mnie... Zawsze zwracam uwagę najpierw na głos, potem na słowa.

Skarbek ciągle chory, jak tak  można? Zastanawiam się ciągle nad pewnymi sprawami. To jest dość takie pogmatwane. No bo dziewczynka czyta bajki o księciu, który sie pojawia. Facet, może czasem sobie pomyśli o Kopciuszku i gdzieś tam głęboko jest pragnienie-mieć kogoś takiego, kto przytuli, pobiegnie za zgubionym bucikiem...I własnie nie wiem czy jestem dla tej osoby czy z powodu tego pragnienia. Wygląda na to,żebym wierzyła w te wszystkie bajki. Ale nie jest to do końca tak. Powiedziałam: wiesz, to normalne, że każdy kogoś sobie ma. W końcu hormony, presja otoczenia, pragnienie, bliskość..więc czemu się dziwić?

Dobrze, dobrze, wiem...idę już. Dobranoc, miłego dnia i w ogóle...

P.S. mam nowe zdjęcia. W ogóle uwielbbiam mój aparacik. I bawić się w różnych programach...

18 grudnia 2004   Komentarze (13)

Bez tytułu

Ta dziewczynka na zdjęciu to ja. Naprawdę tak wyglądam...Stety, albo i nie. Zawsze można powiedzieć, że mogło być gorzej.

Byłam dzisiaj na pierwszej w tym roku wigilii. W gronie osób, które bardzo lubię. Swoją drogą, ktoś nie znający religii pomyślał by sobie-ciekawe, kim był Jezus, skoro jego urodziny zaczynają świętować na tydzień przed. Podobało mi się. Ale nie opiszę poszczególnych zdarzeń, ani słów. Większość była przyjemna.

Teraz siedzę. Myślę. Nie powinnam.

Nie chcę, żeby się martwili o mnie! Nie podoba mi się to w ogóle! Przecież to wszystko jest normalne!! Jasne?

Przespałam się z tym wszystkim. Najczęśniej jest tak, że jak stanie się coś, czego nie przewidziałam, to potrzebuję czasu, żeby dojść do siebie. To nie jest zbyt dobry zwyczaj. Mam dużo nie zbyt dobrych zwyczajw, które kiedyś były dobrymi. Ale tak myślałam przed snem. Ja nie potrafię tak..kiedy mam dobry humor, cieszę się i jestem radosna, widać to na całej mojejtwarzy, w mojej postawie. A czasem, wystarczy jedno słowo czyjeś, jakieś zdarzenie przypominające i momentalnie twarz się zmienia. To chyba działa na zasadzie termometru. Teraz już potrafię nie powiedzieć, czego nie trzeba. Tak jest lepiej.

Wigilia...To nie była klasowa, ani żadna z tych, na które się idzie, bo się musi. Wigilia naszej wspólnotki...Przy składaniu życzeń, usłyszałam tyle pięknych słów o sobie. Chwilami żałowałam, że nie mam przy sobie dyktafonu.Że jestem promyczkiem, ładnie się uśmiecham, dobrze się kojarzę...Tam jest największe skupisko ludzi, których lubię. Sandra powiedziała mi, że składając życzenia tworzę epopeje. Ja się po prostu ani razu nie plowtórzyłam. I to było takie...słowa sobie same się sklejały w zdania.

Usłyszałam też jedną rzecz. Ale ją muszę przemyśleć.

I jeszcze jedną. Ale na nią nie mam rozwiązania.Powiedziała mi-rozwiązania problemu, z którym się borykam. Ale to nie jest żaden nazwany problem. Nie wynika z konkretnej sytuacji rodzinnej,szkolnej czy towarzyskiej. To sobie tak po prostu przyszło. Czasem jak za machnięciem różki zmienia mój środek w takie puste pomieszczenie, gdzie nie ma nic.

Czasem są takie momentu, kiedy się nie odzywam. Słucham , widzę, myślę, co powiem, ale nie mówię. Czasem nawet dzień cały.

A nie chcę się, żeby o mnie martwili, bo to znaczy, że szybciej muszę wrócić do siebie. A póki co nie wiem jak.

A co do mojego wyglądu...Czasem wyglądam tak, a czasem zupełnie inaczej. Fakt, najwięcej o mnie świadczą oczy. Czasami są tak pełnie wiary i tak naiwne....

ALe żeby nie było. Ja się cieszę moim życiem i każdym dniem. Tylko nie umiem tego opisywać. Tak.

17 grudnia 2004   Komentarze (15)

Bez tytułu

A może nie będzie tak źle? I nawet nie jeszcze gorzej?

P.S. to miała być absolutna tajemnica, dzisiejszy wieczór miałam spędzić z Tadeuszem. Panem Tadeuszem. Przy świecach. Chyba się nie obrazi? Na noc u niego napewno nie zostanę, choć do jutra mam być obeznana z jego budową i historią.

Ja byłam w tym roku grzeczna, prawda? To może jako mała dziewczynka dostanę trochę sniegu. Fakt, lubię kolor czarny, ale biały też by się przydał. Choć z drugiej strony kto widział bialusienko-biały śnieg? Oprócz tego w reklamie Vizira :)

16 grudnia 2004   Komentarze (15)

Dzień.

Wczoraj, pisząc przydziałowe Ojcze Nasz nie chodziło mi o zwykłe klepanie. Może "przydziałowe" ma jakieś negatywne znaczenie, ale w moim T9 tak nie jest. Chodzi po prostu o to, że na piątkowym spotkaniu wspólnotki każdy z nas otrzymał zadanie na ten tydzień, zresztą, tak jak zwykle, tylko własnie to wydało mi się wyjątkowe. Chodzi o to,żeby rano i wieczorem zamiast modlitwy brewiarzowej odmówić 24 i 12 razy Ojcze Nasz. Pomimo, że w innych zadaniach nie byłam zbyt sumienna, z reguły były to krótkie modlitwy świętego Franciszka, wszystkie przechowywane w portfelu, czasem do nic wracam, postanowiłam,że tym razem wykarzę się obowiązkowością. Przychodziło i nadal przychodzi mi to z trudem. Mówić powoli, jakby smakowac każde słowo w porannym pośpiechu. Nie wiem, czy na szcześcia, chyba nie bardzo, jeden z aspektów, mój Skarbek jest chory, więc mam czas na pomyślenie  wtedy próbuję z Nim porozmawiać. Ostatnie zadanie było trudniejsze dla mnie-modlitwa, w której nie można wymienić słowa ja, żadnej prośby, tylko uwielbienie.

Właśnie, mój Skarbek jest chory i niestety go nie widuję. Ale to normalne, chyba. Brakuje mi go rano. Jest pierwszą osobą, do której odzywałam się. Rodzice jeszcze śpią, ja na półwypita kawa, usmiech i na przystanek.

W domu...

Jeżeli chodzi o dzisiejszy dzień...Pijak do mnie-chcesz łyka? "Pijak pije,żeby zapomnieć o tym, że pije" Ominęłam go, myślać łyka, to może i tak,bo jest zimno, ale na pewno nie od ciebie i nie teraz, bo za 9 minut mam egzamin z angielskiego, a jeszcze kawałek na dojście mam. Zdałam!!! Ja i angielski :> koń by się uśmiał.

Tęsknię za moim Śmierdzielem. Nie długo minie półroku jak sobie poszedł. Mówiłam, że nie. Nie posłuchał. Mój kochany świnek.Przyniósł mi szczęście i wbrew pozorom dużo nauczył.

Dzisiaj jeszcze godzinę, jak to w środę, wolontariuszowałam w szpitalu. Tak czasem lubię poobserwować dzieci i ponazywać cechy, które w nich widzę. Osttanio była taka 7letnia dziewczynka.  Ustawiała wszystkich, nawet własną babcię. Powstrzymałam się od komentarza. Chyba jest jedynaczką.

Z osttanich nabytków słownych:

Los okazał się dla mnie
jak dotąd łaskawy.

Mogła mi nie być dana
pamięć dobrych chwil.

Mogła mi być odjęta
skłonność do porównań.

Mogłam być sobą-ale bez zdziwienia,
a to by oznaczało,
że kimś całkiem innym

15 grudnia 2004   Komentarze (13)

Bez tytułu

Próbowała uchwycić ten moment, kiedy coś się we mnie zmieniło. Nie wiem kiedy on był.

Wczoraj, leżac już w łóżku przed odmówienem przydziałowych 12 Ojcze Nasz( z wielkim trudem mi się to udaje) postanowiłam,że będę szczęśliwa. Jak widać, samo postanowienie, to trochę za mało.

Przeraża mnie to, że tak nie potrafię, że nie można siedzieć a trzeba żyć. A tego to ja jeszcze się nie nauczyłam.

Nie napiszę ani co robiłam, ani co zrobię jutro. Wiem, ale nie powiem. Jak normalnie.

Pełnoletni mężczyzna, który nazywa się moim chłopakiem, ja go też czasem...Powiedziałam mu: nie mów czerwiec, wakacje, my...To jest odległe. Mów jutro, za tydzień-to jest bardziej pewne, choć w życiu niczego nie można być pewnym.

Nie spodziewaj się, że powiem Ci "kocham" .Od kilku miesięcy tylko Jeden to słyszy.Wielki i ponadczasowy, do Którego wszyscy mają szacunek, a ja gadam jak z kumplem. Tak, jak potrafię.

Ze wszytskich wartości- nauczyłam się wierzyć i wcale nie dlatego,że jest łatwije. Ufać, ludziom, których niezaywam dobrymi, wciąż żyję bo muszę, kiedyś już nie jest tak odległe jak było kiedyś. Kochać nie używam.

Jak nigdy przedtem chciałabym znormalnieć. Choć z drugiej strony...ale tak byłoby łatwiej, a od kiedy ja i łatwiej? A że niby skąd mam wiedzieć?

14 grudnia 2004   Komentarze (11)

Bez tytułu

Powiedzieć: Przecież zawsze mogło być gorzej.

No tak...Ale komu nie chodzi o to, żeby było lepiej? A potem bieganina paplanina, puste słowa...

Teraźniejszość jest przyszłością wczoraj.

Mam do siebie pretensje. Bo niby wszystko jest w porządku. W domu mama się odezwała. Ale nic bardziej mylnego. Jako że mam trochę wolnego mam z nią gdzieśtam iść. W szkole chciałam wybiec z klasy na kilku lekcjach. ALe trenując kilka miesięcy umiem jako tako się opanowywać.

Wmagam tylko szacunku dla mnie i moich rzeczy. I nie śmiania się z tego, co dla mnie ważne. Daję to samo w zamian. Ale to nie pasuje. Trudno.

I okazało się, że nawet dobrze udawać nie potrafię.

A rozmowa...Usłyszałam trochę więcej niż myślałam, że usłyszę.

I tak uważam, że mam prawo do tworzenia własnej rzeczywistości. I korzystam z niego niezważając na skutki.

13 grudnia 2004   Komentarze (9)

Ja nie chcę żyć długo.Mi wystarczy szczęśliwie....

Powoli odnajduję grunt pod nogami. Uświadomiłam sobie, że z moim podejściem do życia będzie mi trudniej, ale inaczej nie potrafię.

Zadzwoniłam po to, by powiedzieć tych kilka słów.

Nidługo naprawdę zostanę poetką.

Nie chcę dorosnąc, jeśli dorosłość oznacza zaprzestanie dziwnienia się światu.Tak mi pasuje. PO mojejmu. Z kwadratowymi oczyma i codziennie innymi zdarzeniami.

On wie, że boję się rutyny bardziej od wszystkiego innego.

Miłego aczkolwiek trudnego tygodnia.

P.S.Marzę o tym sylwestrowym wyjeździe. Że wyrwę się z domu. Od płaczu Kłuciołka(ma już ok.6 miesięcy) i pojadę ze wspólnotą w nieznane. Pociągiem.Autobusem to a place of destination. I że będzie inaczej. Marzę o tym w czasie snu, i rano. I że będą ludzie, których lubię i sznauję, którzy są dla mnie bliscy.

Jutro rozmowa. Nie wiem jak będzie. Nie wiem, co powiem.

Wraca mi ta pewność. Teraz akurat potrafię dobrze widzieć swoje wady. Dobre strony gdzieś się schowały. Nie mam sił na likwidowanie usterek.

A i jeszcze moje zasady gry w życie trzeba zmienić. Coś ewoluowało. Kiedyś...ja napiszę taką notkę. Jeżeli mi się uda, będzie to wycinek bajkowego świata.

"Wolny od ja.Wolny od ty. Wolny od reggae. Szukam siebie"

12 grudnia 2004   Komentarze (9)

Bez tytułu

Byłam dzisiaj w bajce. Nie liczył się czas, ludzie, nawet miejsce. Tylko ten ktoś obok. Nie potrafię tego opisać. Nie wiem. Nie wiedziałam nawet, że tak można. Że taki stan nie jest wymysłem ludzkiej wyobraźni. Kolejne wspomnienie do pięknej branzoletki wspomnień.

Ale nawet to niezdołało rozłupać tego kamienia gdzieś w środku. Nie wiem co się ze mną dzieje. Ale nie jest tak źle. Zachowuje się tak tylko wtedy, kiedy jestem sama. Więc niekomu nie wyrządzam krzywdy. Nikomu?

11 grudnia 2004   Komentarze (11)

Bez tytułu

Nie, nie będę się z tego śmiać. Bo to są sprawy o wiele poważniejsze. I nie dokońca hodzi o zmiany w moim prywatnym życiu.

Coprawda wpływa to też na moje zachowanie.  Nie wierzę, że mu się uda, ale pozwalam spróbować.

W domu sajgon po raz kótry. Nie mam pretensji do rodziców. Chociaż według nich to wszystko jest w porządku.

W porządku jest to,że moi rodzice nic o mnie nie wiedzą, że mama zajęta jest bratem, że cały dom na paluszkach, bo boli ją głowa, że mam słuchać, co sie zdarzylo w tym albo w innym serialu. Ja nawet ie chcę jej przyjaźni. Poradzę sobie bez niej. Niech tylko nie psuje tego, co mam. Ale ja jej tego nie powiem. Nie potrafię.

Ostatnio jestem do dupy człowiekiem i nie mam dla siebie szacunku. Tak nie można było, chyba, według jakichś zasad i w ogóle. Ale trzeba przyznać, że udawanie szczęśliwego człowieka świetnie mi idzie. Ha! Mam wprawę.

I nie znaczy to wcale, że w moim życiu nie dzieje się nic dobrego. Ale chowam to jak największy skarb.

Wiem, jestem   mało inteligentna i powinno mnie tu nie być, ale to nie moja wina, że wciąż jestem. I nie wiadomo jeszcze ile i za co.

Ponoć dobrym życiem można zasłużyć na dobrą śmierć. ALe jakim życiem zasługuje się na przyśpieszoną?

10 grudnia 2004   Komentarze (11)

Bez tytułu

-Stało się coś?

-Nic zupełnie nic. A świat nagle legł w gruzach...

Tym razem powód nie jest banalny. Nie chodzi nawet o mnie. Nie ubzdurałam sobie nic w mojej głowie, nie ma mnie do czego przekonywać. To nie ja tu rządzę. Ktoś tu komuś dał nie ten scenariusz...I jeśli on będzie się realizować....nie, nie napiszę o co chodzi. Przedtem wydawało mi się, ze to jest mozliwe tlyko w opowiadaniach, albo gdzieś daleko. Nie tu, nie w tym mieście, nie moim znajomym.

Ale widać życie polega na doświadczaniu pomyłek.

Tak bardzo się boję. Że nie będę potrafić być.

09 grudnia 2004   Komentarze (8)

Bez tytułu

Tak jakoś czuję,że entuzjazm przydałby mi się. Odbyłam własnie druggą rozmowę z bardzo przyjemną osobą :* Która nakłania mnie do pójścia w tej chwili do łóżka. Pójdę. Ale to już kwestia przyzwyczajenia,że muszę tutaj coś napisać. I potrzeby.

Dzisiaj jest święto. Kiedyś było jednym z takich, w które jest mus iścia do kościoła, ale już nie jest. Święto Maryi. A ja jestem dzieckiem Maryi, to znaczy służbą liturgiczną. Mieliśmy swoją mszę. Na której powiedziałam tylko "jestem" to musi wystarczyć, bo inaczej nie potrafię. Przypomniały mi się też słowa ze Spoleto"Bozia ze mną w kulki leci" Bo leci...

W życiu codziennym starsznie makabra i w gołe. Przedtem to się z Olusią nawzajem pocieszałyśmy. A teraz jednocześnie brakuje nam słów. POradzimy sobie. JAkoś znów próbują w to wierzyć. No bo co z tego,że świat jest niesprawiedliwy. Ze świat tworzą ludzie. Ze są różne szufladki-te zamknięte na amen i te z których można wyjść i że mam przyjemność w tej zamkniętej...

Grunt to bunt!

08 grudnia 2004   Komentarze (11)

Bez tytułu

Taki sobie zwykły dzień, jeżeli pominie się fakt,że część urządzeń technicznych odmówiła posłuszeństwa. Ale kogo to obchodzi.

P.s.znów się nie wyśpię...

07 grudnia 2004   Komentarze (17)

starość w odcieniu czerwonym.

A dzisiaj przyszedł do mnie... Mikołaj. No ja nie żartuję. Wychodzę z domu prawie biegiem z myślą, chyba się jeszcze nie spóźniam, biegnę do windy-nie ma. Aż tu nagle na klatce schodowej pojawia się Mikołaj-tylko jakieś znajome kształty ma. Mój Skarbek chciał mnie przekonać,że Mikołaj jednak istnieje.

W szkole momentami było koszmarnie.  chyba się starzeję, bo zapomniałam o mikołajkach...nic diwnego przemęczona jestem.

Dodam jeszcze, że jakiś pijak miał do mnie wonty, a potem prawie przejechał mnie tramwaj...a jak przestraszona przeskakiwałam przez torowisko to prawie wpadłam pod auto. W dodatku nazwali mnie Reniferkiem. Stanowczo za dużo wrażeń na dzisiaj.

I jakoś nie potrafię się pozbierać. Przekonać siebie,że to co robię jest potrzebne u nue aż tak bardzo fatalne...i wcale nie jestem takim człowiekiem, jak o sobie myślałam. Wlaściwie to nie wiem kim jestem. To znaczy wiem.Człowiekiem. Ale ta wiedza mnie nie satysfakcjonuje.

Dobrze, idę już. Nie będę marudzić. A swoją drogą przydałaby mi się szczera rozmowa. Z kimś, komu ufam...

Mikołajkowe buziaczki for alles gutes Kinder :)

06 grudnia 2004   Komentarze (10)

Bez tytułu

Tak się zastanawiam. Dopiero teraz zrozumiełam tą różnicę. Kiedyś, wszystko było...nie to nie tak. Kiedyś mogłam rozmawiać z tymi ludźmi. Teraz, chyba nie stać mnie nawet na cześć. Było prościej. Bo fakt, kiedy ja myślę o nazywaniu nazwanych rzeczy w swoim T9...ale nie bez sensu, nawet nie potrafię tego opisać.

Mając ich na wyciągnięci myszki w dwa kliki nie idzywam się. Żółta koperta nie mruga. Gadu-gadu milczy. Ja buduję szybe. Dobrze, że szybę, a nie mur.

O języku polskim jako o jutrzejszeszj lekcji przypomniało mi się kilka dni za późno.

Poddaję się.

Nie wysunęlam dziś nosa z domu. Piękniście. Szkoda,że takich dni jest tak mało.

05 grudnia 2004   Komentarze (16)

inwazja aniołów...w moim ciasnym świecie...

Skończył się już ten tydzień zamętu, bieganiny, szarpaniny, braku snu. Oczy niedługo się na mnie obrażą i nie będą chciały mną patrzeć. Ten tydzień, w którym do dom wpadałam tylko na sen. Schudłam. Uczyłam się. Tydzień braku chwil na ukochaną samotność Lubię czasem ze sobą sam na sam posiedzieć. Spojrzeć na siebie. W tym tygodniu notki pisane były chyba po to,żeby pisać, a nie z powodu ochoty na myślenie.

I ta świadomość,że teraz to w zasadzie jest łatwo. Że później.Że jeszcze rok, góra 5.Że potem skończy się czas powłoki ochronnej.Że trzeba dorosnąć. To jest trudne, bo przynajmniej u mnie, to jest proces odwracalny.To znaczy,że jeśli w jednej chwili zachowuję się w ramach średniej krajowej mojego wieku albo nawet kilka lat starzej, to chwila później nie jest już pewna.

W głośnikach ciągle muzyka. A co mi tam! Tylko tak myślę, że kiedy On zechce do mnie coś powiedzieć, mogę nie usłyszeć. Wytężam słuch. W dziedzinie ducha cisza. Słucham dalej.

Swoją drogą chciałabym wreszcie nie mówić bliskim mi ludziom tak o sobie. To nie jest tak,że mówię wszytskie ważne myśli i tajemnnice. Nie, ja wypowiadam chwilowy pozbawiony sensu ciąg myśli dotyczący szarości, ludzi albo moich spojrzeń. To bawi...potrafię nawet będąc smutną rozbawić ludzi w okół. potem siebie. ale siebie na chwilę. ja już nic nie wiem. chyba znów zbliżam się do etapu w którym wiedzieć chcę za dużo.

piątkowe hasło dnia: pierdolę! nie robię! i kupa śmiechu.mam dosyć tego tygodnia, który przyjdzie. Nie,że jestem pesymistką. Tylko realistką. Zakres obowiązków przewyższa moje skormne możliwości.

A zakres celów w planach samowychowania hehe przypomina mi to gospodarkę planową.

W dodatku uzalezniłam się od rozmów oraz śladów życia pewnego człowieka. I znów nie chodzi o to, o cyzm każdy by pomyślał. W końcu cytując moja Olusię jestem oryginalna. Fakt, nawet na ulicy...moja śliczna czapka z dłuugimi uszami w mieszaninie biało czarnej...te uszy ślicznie rozwiewają się jak wieje wiatr. nie wiem czy to tylko uśmiech, ale ludzie spostrzegją mnie na ulicy.

Znów dostałam anioła. 3 w tym miesiący. To dziwne. Jak dotąd nie myślałam o aniołkach tak nagle ze wszytskich stron, na kartach książek, rysunkach, figurkach, nazwach własnych, w moim domu i pokoju...to prawie jak miłość- ona też pojawia się znienacka.

04 grudnia 2004   Komentarze (12)

Bez tytułu

Znaleźć nadzieję w drugim człowieku...

03 grudnia 2004   Komentarze (14)

energia? lekkie zwątpienie w zasady fizyki....

W głowie dziwna mieszanina imion nie dająca spokoju. Nie wiem, tak mi się wydaje, że łamię reguły, które sama ustanawiam.

Tak marzyłam dzisiaj. Jakby tak kiedyś...gdyby gdzieś istniał idealny świat, w którym nie byłoby pieniędzy, w którym nikt nie musiałby harować jak woł zarabiając niewspółmierną do wysiłku ilość pieniędzy. Wkurza mnie taka sytuacja, kiedy ciągle ja muszę płacić. I to w dodatku nie wiadomo za co i skąd wziąć kasę.

No i nie wiem. Znów chciałabym jakiś czas w jakimś ciemnym miejscu podładować baterie, bo się wyczerpują. Nawet odrobina ciepła, która teoretycznie powinna powodować rozszerzenie ciała i szybszy ruch cząsteczek nie pomaga mi. Moja energia wewnętrzna...jaka energia?

02 grudnia 2004   Komentarze (14)

nowy dzień. nowy ślad. ten sam sen.

Pozytywy tego dnia:

jego dłoń w mojej dłoni.

uśmiech chorych dzieci. najtrudniejsze dla mnie jest wyjść z siebie. zagadać do nich. później już jest dobrze. układaliśmy dzisiaj puzzle-układać tak,żeby pasowało każdy potrafi! trzeba układać tak,żeby nie pasowało!! Podobało im się. Pierwszy raz polszi nas odprowadzić do drzwi. Powiedzieli:pa pa :-) Daje to jakąś wiarę w siebie.

O reszcie dnia wolę nie mówić. Idę spać. Jutro wstanę o 4 odrobię lekcję. Mam nadzieję. Jeśli nie-biorę kropki z czego się da.Wniosek końcowy: nie chce mi się!

A w domu- ja już naprawdę jestem lokatorem-nawet w moje sprawy nikt się nie wtrąca. czy jestem...czy mnie nie ma.

nie widzą mnie
ja siebie nie muszę
po ciemku
obijam się
między poświatami
i co? źle?

01 grudnia 2004   Komentarze (11)

Bez tytułu

Karmię się nadzieją, czekaniem i tęsknotą. A później dziwią się czemu taka szczupła jestem...

Napluto mi dzisiaj w twarz. Nie oddam. Ale też nie podstawie drugiego policzka.

A wydawało mi się, że świat może być dobry.Zgubiłam ten korytarz, prowadzący do świata ludzi szczęśliwych.

 

30 listopada 2004   Komentarze (8)

dzień, znowu jest kolejny dzień.

Obudziałam się. Jeszcze pięć dni i wolne.

Obudzę się jutro- jeszcze pięć dni i wolne.

I jak tu znaleźć motywację?

A tak ogólnie. Dobrze jest. Powinno być. Tam gdzieś na dole, gdzie człowiek spada czas od czasu trzeba wybudować jakąś odskocznię. W tempie przyśpieszonym nadrabianie humoru.

29 listopada 2004   Komentarze (9)

podmiot naprawy

Jeśli chodzi o usterkę, to brzmi ona następująco: ta szczęśliwsza "ja" nie wzięła pod uwagę, że choć punkt widzenia się zmienił, smutek i zło na świecie pozostało. Jest przygotowywany program naprawczy.

Moja ekipa widząc co się dzieje wyciągnęła mnie na imprezę. Spóźniłam się 2 godziny- mam talent. Świetnie było. Przydałaby nam się hurtowa spowiedź. Ale to są chyba grzechy lekkie...Zauważyłam, że kiedy nie miałam u swojego boku przedstawiciela płci brzydszej, to faceci traktowali mnie jak kumpla. A teraz...nawet na rękach mnie noszą. Nie powiem, przyjemnie...Doszłam do wniosku, że niektórzy mają takie oczy, w których idzie się utopić...

Mój skarbek za mną się stęsknił i wyciągnął mnie na spacer. Powiedział,że jestem niezwykła. Miałam dobry humor. Ale mu się podobało. Cieszę się, że jest. Mi wystraczy to. Nie chcę od niego żadnych deklaracji...

Zacznie się kolejny tydzień. Znów skreślanie życia w kalendarzu.

28 listopada 2004   Komentarze (15)

Bez tytułu

W maszynie życia coś się popsuło. Trwa remont.

26 listopada 2004   Komentarze (25)

Bez tytułu

Hej! A wiecie co? Zakochałam się! Codziennie coraz mocniej. To znaczy, wg mnie do miłości nie dorastam. Nie wiem czy do odpowiedzialności za drugiego człowieka. Nasze relacje są zupełnie inne. Do tej pory uważałam,że czasem wypada sobie kogoś mieć. Żeby nie było nudno. Jakieś urozmaicenie i bla. Tak było dotąd. A teraz jest inaczej.

Ale dalej uważam,że tak jak najwyższy stopień relacji z Bogiem nazywa się wiarą. tak najwyższy stopień z człowiekiem nazywa się przyjaźnią. Może kiedyś dojdę do jakiegoś stwierdzenia piętro wyżej. Ale mi się nie śpieszy.

I wiecie co? Dochodzę do wniosku,że zamiast teoretyzować zaczęłam żyć. Rozmawiać z ludźmi. Coraz częściej słyszę: masz taki piękny uśmiech. A mam. Nie wiedziałam przedtem o tym.

To wszytsko stało się tak lawinowo. Jedno wydarzenie powodowało drugie. Układam sobie to w układankę. Mam przyjemność być chyba we właściwych miejscach. Mam przyjemność bycia z właściwymi ludźmi. Na których mogę się wzorować. Może gdybym im powiedziała,że się na nich wzoruję, trochę by się zdziwili. Może kiedyś powiem.

I jestem szczęśliwa. Emocjonalnie. ALe nie tak na zewnątrz. Tak w środku. Gdzie jestem tylko ja.To jest nawet dosyć przyjemne. Ba! To jest bardzo przyjemne.

I tak bardzo się staram,żeby nie popsuć tego, co mam. Nie zgubić się. Dlateg wszytskie takie negatywne rzeczy rozkładam w sobie na części pierwsze, rozwiązuję. I rozumiem już dlaczego. I nic mnie niie gryzie. Choć nie wiadomo. może jutro coś mnie strzeli i napiszę inaczej.

A jutro powinien być piękny dzień. Bo będziemy (chyba)mieć mszę po łacinie. Ja lubie różne odmiany śpiewu gregoriańskiego i takie odwołania do średniowiecza.

A idę już sobie. Mam zamiar położyć się dzisiaj o 22.(marzenia :P)

25 listopada 2004   Komentarze (10)

Ja wiem. Jutro. Jest.

W kwestii zasadniczej - nie wiem, ile razy człowiek, czyli kobieta, może zaczynać życie od nowe.Jeśli o mnie chodzi, robię, to teraz poniekąd nałogowo. Bez przerwy. Nie wiem, dlaczego akurat na mnie padło. I nigdy się nie dowiem. Widać coś robię źle, bo normalni ludzie żyją normalnie.

Zrządzenie losu. Nie wiem o co chodzi, ale mówią mi,że się wyróżniam. Że jestem nienormalna w pozytywnym tego słowa znaczeniu. To znaczy, że do pokoju bez klamek, ale z drzwiami jeszcze daleko. A ciekawe jak tam jest?

Porzuciłam rozliczanie się z przeszłością. Jak będzie trzeba sama do mnie przyjdzie. Widać, jak na razie nic jej nie wiszę, bo zostawiła mnie w spokoju.Dziwne, ale prawdziwe. Ostatnio w moim życiu dzieją się ciągle jakieś rzeczy, które wykreśliłam z tych możliwych.
Nie wiem jak to ze mną jest. Wszystko się zmienia.

Gratulują mi promiennego uśmiechu. Nie wiem skąd się bierze. Chyba mnie polubił.

-Nie wiem, kiedy mam się ciebie obawiać. Jak jesteś smutna, czy jak radosna. Zachowujesz się tak inaczej"
-To wiesz, może jutro nie czekaj. Ja nie mam pośrednich nastrojów...
Ale będzie jutro.

I tak bardzo chciałabym być białą kartką dla ludzi. Boję się tego,że w tej szufladce, w której wyląduję, będzie mi niewygodnie.

24 listopada 2004   Komentarze (11)

Bez tytułu

Do tej pory wydawało mi się,że mam prawo zapisywać to, o czym myślę. Nie jestem już tego pewna...

Stało się coś... o skutkach raczej negatywnych. Zawiodłam siebie i to najbardziej mnie boli. Tak egoistycznie. Bo jakże inaczej. Przecież do cholery jestem człowiekiem! I mam prawi rozpierniczać swoje życie tylko dlatego,że mi się to udaje. Mam prawo. W końcu to moje. Wszystko moje.

Cicho...Trzeba tylko pogłaskać to, co powinno być w środku mnie. Powiedzieć, to wypłowiałe będzie dobrze. Jutro znowu założysz twarz. I będzie normlanie. Jak zwykle. Będzie?

Udaje. Najgorsze w tym jest to,że nie przed innymi, a przed sobą.

23 listopada 2004   Komentarze (10)

wiem...

Uczę się. A w przerwach stoję w korku- 2 godziny korek, jakieś 10 nauka, a ktoś się chwlaił,że wcale się nie uczy. Ale mam jakąś dziwną energię. Nie wiem skąd...

Ja nie wiem, co się dzieje...Dziwnym trafem wciąż jest dobrze. I wiecie co? Bardziej boję się jak jest dobrze, niż wtedy kiedy jest źle. Bo jak jest źle, to w końcu będzie dobrze, a jak jest dobrze, to co? Jak długo?

Dawno temu przyjęłam do wiadomości,że świat nie jest sprawiedliwy. Przyjęłam też, że nie jest szczęśliwy. A teraz Ktoś usilnie próbuje mnie przekoanć do zmiany założeń(niesprawiedliwość w dalszym ciągu zostaje).

Rano. Nie obudzona jeszcze zupełnie. Brat L. próbuje skontaktować się ze mną za pomocą słów(wypadałoby wywiesić tabliczke nieczynne do odwołania).

-Bracie, zawalam ostatnio wszystko.

-Wiem.

-Dzięki, bracie...

Wbrew pozorom cieszę się,że tak powiedział. Bo gdyby powiedział, wydaje ci się znów byłabym sama z banalnymi słówkami. Czasami nie wiem skąd biorę siły. Opuszczają mnie jk przychodzę do domu. Choć ponoć " w domu zawsze bezpiecznie ale tuż za rogiem" no i ta przepaść powinna zostawać pod wycieraczką, a ona dopiero w moim pokoju się ujawnia...nie wiem. chyba do Pana Cogito mi daleko...

Możn się zdziwić, ale wstaję z uśmiechem. Wiem, kim będzie pierwsza osoba do której powiem pierwsze słowo. WIem,że w śniegu lub w deszczu, albo w wietrze pobiegnę na przystanek i...dokończę to zdanie innym razem.

Tak można.

22 listopada 2004   Komentarze (12)

spostrzeżenia

Z Babcią jest dobrze. Radzi sobie. Jest pełna nadziei. Zadowolona z moich wesołych słów.Przyjedzie na święta. Jest ze mnie dumna. Jest jedyną osobą, która we mnie wierzyła mimo wszytsko, co się ze mną działo. Jest jedyną osobą, którą okłamywałam. Ale ona mnie tego nauczyła. Nauczyła mnie, że jeżeli ma się jakiś problem, a ten drugi człowiek też nie ma za wesoło, nie trzeba go zamartwiać. Trzeba poczekać. Powiedzieć, jak sprawa się skończy. Jest osobą, którą znam najbardziej. Mimo,że dzieli nas czas i odległość. Opowiadała mi o swoim życiu. O wojnie. Dorastaniu. Czasach głodu. Śmierci syna. O ludziach dobrych i złych. Cieszyła się każdym moim krokiem, każdym moim uśmiechem. I kiedy byłam na tyle duża,żeby to ją prowadzić, podtrzymywać na duchu wywiało mnie. Było mi ciężko. Pisałam,że jest wspaniale. Uśmiechałam się dla niej. Wiem, że jak jest małe jakieś zmartwienie Babcia bierze to do serca i myśli. Tak bardzo chciałaby nam pomóc. A ja...ja bardzo chce ochronić ją przed smutkiem i chorobą.Żeby była szczęśliwa. Przez wzgląd na jej życie. Przez wzgląd na to, co mi dała i daje, czego nauczyła. Od jej słów można odbijać się w górę.

Dzisiejszy dzień. Z serii przeleżanych i w dodatku takich nie ma mnie dla nikogo.Wstałam po 12 godzinach snu. Zmęczona marami. Każdy sen się kiedyś kończy. Z braciszkiem na rękach oglądaliśmy Nothing Hill. Dobrze,że w bajki nie wierzę od dawna. Wolę myśleć,że będzie gorzej.A jak będzie lepiej to ogromna dawka pozytywnych emocji. Jeśli gorzej-nic nie tracę, tylko zostaję na tym samym poziomie.

Wieczorem poszłam do kościoła. Nie wiele pamiętam.Zastanawiałam się nad kazaniami, które pamiętam. Jedno, bo znałam jego treść dwa dni wcześniej, było o dawaniu dobra bez oczekiwaniu wzamian. Drugie, bo mnie zaskoczyło-było o tym,że w każdej pracy jest z nami Bóg. Nawet w tej najgorszej. Trzecie, bo był z cytatem W. Szymborskiej: tylko my oczytani analfabeci...ale pamiętam, bo nie podobała mi się jego interpretacja.

Przed ubraniem się zastanawiałam się jak chcę wyglądać. Na dziewczynkę, czy na kogoś, do kogo zwracają się"pani". Ha! Wybrałam tę drugą opcję. Lekki makijaż, uśmiech, długi czarny płaszcz. Glany. Moze bardziej pasowałyby buty na obcasie, ale na takie nie mam kasy. A i nawet gdybym je miała to i tak wybrałabym glany.

Spostrzeżenie z ostatnich dni: mogę się podobać facetom i wcale nie muszę się wysilać. Hehe, coś tu nie tak :-)

21 listopada 2004   Komentarze (10)

Bez tytułu

Behind blue eyes o zupełnie innym zabarwieniu emocjonalnym...O takim milszym.

A teraz stwierdzanie faktów :

tracę w swoich oczach jako człowiek

poszedł,a właściwie rozsypał się mój system wartości

albo zachowuję się jak dziecko albo przepełnia mnie racjonalizm

moja szkoła bawi się na półmetku z którego ja zrezygnowałam nie podaąc przyczyn

inni ciągle się uczą a ja conajwyżej 2 godzinki dziennie i mam dobre oceny(na razie) więc nie wiem co jest nie tak

ale najgorsze jest to, że się tym praktycznie nie przejmuję. Nie wiem jeszcze na co mam nadzieję...

Ogólnie rzecz biorąc w pozytywnym humorze kończę dzień. Nie wiem tylko po co były te linijki powyżej...

20 listopada 2004   Komentarze (21)

Bez tytułu

Potrzeba mi lotu... I mam je, mam je, mam-tych skrzydeł dwoje.

Ostatnio w moim świecie ciągle ktoś o aniołach. Czy to jakaś czynna napaść na mnie?

Powoli kończy się już ten tydzień...Taki o wiele inny niż pozostałe. Nie potrafię jeszcze tego nazwać. Idę...

Martwię się o moją babcię. Nie wiem, co się dzieje. Oby było dobrze. Bardzo tego pragnę.

19 listopada 2004   Komentarze (19)

Szukam.

W poszukiwaniu drzwi do świata. Drzwi, przez które można uciec. I potem łudzić się, że się tęskni za tym tutaj. I może przez to złudzenie wrócić.

Może jak znajdę to znów wróci ten błysk w oku. To on wie, kiedy jestem szczęśliwa, uszczęśliwiona, usmutniona, albo po prostu przestraszona. Babcia miała rację-oczy nie kłamią.

18 listopada 2004   Komentarze (15)

z uśmiechem spojrzeć w ciszę.

Nie myślałam, że ta można. Tak po prostu. Unosić się w powietrzu. Być lekkim, niczym piórko. Tak jak motyl. Patrzeć w okół i widzieć wiecej niż zwykle, rozglądać się, posyłać uśmiechy. Oddychać, czuć w sobie powietrze.

Że można tak. Pomimo zmartwień.

Uśmiechać się i dawać uśmiech innym...

Że można tak...

Kiedy pierwszy raz usłyszałam, że mnie kocha, ż jest po to, by mnie kochać nie uwierzyłam. Kto by uwierzył,że można tak z miłości. Że życie z miłości. Myślałam,że ma problem. Niech sobie kocha. I było mi Go szkoda, bo mnie kocha. Potem myślałam, czy mogłabym też pokochać Kogoś, czyich uczuć jestem pewna, Kogoś, kto nigdy nie zawiedzie. Minęło 4 miesiące. Wiem już. Nie muszę się zastanawiać. Wiem. Zdałam sobie sprawę, co byłoby, gdyby Go pewnego dnia zabrakło. Gdyby nie było w czyje ramiona wtulić się, do kogo biec, z kim rozmawiać. Zdałam sobie sprawę, że kocham mojego Boga...Tak, Kogoś, komu zawdzięczam życie, ale kocham nie z wdzięczności, kocham Go za to,że jest wyrozumiały, że pomimo ma tyle możliwości nie gnoi mnie. Kocham Go za to, że mogę z nim rozmawiać, prosić i dziękować. Kocham, bo wiem, że jest zawsze przy mnie. Kocham i chcę iść z nim.Kocham i chcę tę miłość odkrywać codziennie na nowo. Dziękować mu za to,że pomimo dzień był do dupy nie był aż tak bardzo zły, ze nie przejechał mnie samochód, że moja rodzina się uśmiecha, że mam znajomych, że nie ejstem kamieniem u czyjeś nogi. Kocham i każdy oddech smakuje przyjemnie. Kocham i znajduję w sobie siły by żyć. By wieczorem powiedzieć Mu: Dobrze,że jesteś. Może gdyby Cię nie były, ten wymyślony, Volerowski bóg byłby gorszy od Ciebie. Dziękuję, że mnie kochasz, że mi przebaczasz. Tak bardzo chciałabym umieć, iść tą drogą, która jest moja. Iść i dojść do celu.Dziękuję...

 Nie wiem, dlaczego to napisałam. Nie miałam zamiaru otwierając dodaj nową notkę pisać na ten temat. Chciałam napisać,że bardzo się boję. Jutra, dzisiaj, czasem innych ludzi. Chciałam napisać, że chcę się przedkimś wypłakać. Ale żeby ten ktoś później nie przejmował się moimi problemami...Chciałam jeszcze napisać, że mój  brat ząbkuje, że zmokłam dzisija i było mi zimno, że szczęście można czasem przytłoczyć...Że w tym wieku wiem tyle, że inni dochodzą do tego, gdy kończy im się kariera i zdają sobie sprawę z życia. Chciałam jeszcze napisać, że wciągnął mnie wir życia. I że każdy dzień ucieka, zmienia się, ze na pewne rzecz już za późno, na inne za wcześnie, ze trzeba mieć dobre wyczucie czasu,żeby zrobić wszystko na miejscu. Że jutro, że dzisiaj. Zmęczyłam się.

17 listopada 2004   Komentarze (10)

Nie wiem.

Zacznę od przyjemniejszych momentów:

Nie idę jutro do szkoły!!!Psorka od gery zapytała się czy aby na pewno chcę iść do szkoły. Powiedziałam,że nie. Napisała mi zwolnienie. Żartuję, aż tak dobrze nie jest. Mamy przeprowadzać jakąś ankietę z klubu europejskiego( mam zamiar sie uwinąć w 1,5h). A jutro mam całe 8 godzin. Byłam bardzo chora. Nadal jestem. Trochę. Ten katar to chyba sie przestraszył. Ciepło mi było pod kołderką. Wyszłam tylko na chwilkę,żeby coś napisać i rozejrzeć się po komputerze.

Moja przyjaciółka...Kochana osóbka. Pogadałyśmy sobie. Tak od serca. Nie, żeby coś się stało. Potrzebowałyśmy tego. Jak ja się bardzo cieszę,że ja ją znam. Że jeśli wkurzam ją, to nie tak,żeby chciała mi wkopać, ale tak,że chce się uśmiechnąć. Że nawet jak...to zawsze potem ją rozśmieszamŻe ona chciałaby być Olą, a ja Martą. Ostatnio udaje mi się nadawać(?) ludziom uśmieech. To takie przyjemne słyszeć czyjś srebrny uśmiech...

Czytam śliczną książkę"Nostalgia anioła" Bo niebo nie jest niebem, jeśli piekła nie ma...

Z rzeczy nie przyjemnych:

Nie zdawałam sobie sprawy,że wokół mnie jest tyle fałszu. Bycie w gronie pozytywnych ludzi oduczyło mnie od myślenia nad tym zjawiskiem.Że można tak... Moim zdaniem, tylko ktoś idealny(wiem, takich nie ma), może dobry w 80% w jednej kwestii ma prawo czegoś wymagać.

Nie można okłamując innych, przywiązywać ich do siebie na zawsze.

Oluś powiedziała mi dzisiaj-byłam pewna, że taki ktoś jak ty, staranniej dobiera przyjaciół. Ja też tak myślałam...Ale tak to już bywa...Tak przypomniało mi się przysłowie, które jest czasem stosowane przez coponiekótrych: Lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu...Kto wie...Lepsza jest prawda na języku i w sercu, niż te wszytskie złudzenia...

To jest moje zdanie....Jak zwykle, tylko moje.

Właśnie przyszła moja mama. Opowiedziała mi coś...Tak, ten fałśz dzisiaj nie jest tylko moim spostrzeżeniem.Na straganie owoce kupuje para starszych osób. Mają problemy ze wzrokiem...Otóż ten sprzedający upycha im wszystko, co najgorsze. Najgorsze banany, które ledwo trzymają się w całości, najgorsze jabłka...Biorąc jak za produkty pierwszej klasy. Tak, ma rację: dobijmy ich, może się otrują...po co też takim inwalidom troche wiecej pieniędzy, lekarstwa przecież nie potrzebują.Tak to jest. Jak nie masz siły, to szybciej polegniesz...A ponoć nie żyjesz za karę. Tak, nie żyjesz, ale wtedy, kiedy masz siłę,żeby walczyć.

16 listopada 2004   Komentarze (12)

Zimno wszędzie...ale ciepło tam, gdzieś...

Tak bardzo mi zimno. Ciągle. Pomimo tego,że się ubieram. Ja i rękawiczki. A jednak. Przykrywam się dobrze kołderką...Póki się śpi, to jeszcze ciepło. A jak się obudzi...pierwsze kroki prawie jak na jakiejś Syberii.Szybki prysznic. Herbatka na pobudzenie gardła. Wskakuję w golf-taki ciepły. Słucham jakiejś miłej muzyczki i na dwór...Ale tam też jest zimno. Jejku. Jeszcze śniegu nie ma. Mam taki pomysł- może by tak kurtkę zimową kupić? Może i można, ale z kasą krucho...Ale jutro ubiorę mój płaszcz, i szalik z tamtego roku, który wg Cogito jest już nie modny-bo w kolorze kawy ze śmietanką...No cóż, nowy dopiero się robi u mamy w rękach. Bo moja mama posiada tę zdolność robienia na drutach. I ubiorę długie czerwone zakolanówki i pasiaste rękawiczki i spodnie z kieszonką na komórkę. Ale i tak mi będzie zimno.

A potem przyjdę na przystanek. Na przystanku będzie ktoś, do kogo się przytulę. I zrobi mi się cieplej. Ciepło będzie też z powodu słów, które będą przypominać letnie motylki beztroski. Ciepło będzie w autobusie. Ciepło będzie w drodze do szkoły.

W szkole też będzie ciepło, ale już nie z tego samego powodu. W szkole też będą lekcje. Już mnie przed nimi nie uchorni nawet dzisiejszy dzień bez pytania. Uczyłam się.Chyba.

Robię się chora. To taki stopniowy proces. Mam już katar i kaszel...Dziś uświadomiłam sobie, że miałam bardziej dbać o moje drogi oddechowe-ale one takie niewdzięczne...tu im za ciepło, tu za zimno.

Chyba napiszę petycje o przywrócenie wiosny. Ale komu ją dać?

A teraz. Teraz pójdę do mojego łożeczka. Które dziwnym trafem nie będzie zimne, bo niewiadomo z jakiego pokoju zajęła mi je mama. A jak mama zaśnie( co stało się jakieś 10 min temu) to później trzeba prowadzić długie negocjacje, które będą miały na celu uświadomienie jej,że to wygodne dwuosobowe łoże jest moje i tylko moje(mojego pluszakowatego ukochanego misia pomińmy, pomińmy też moją komórkę, która lubi się odzywać, kiedy śpię)...no cóż...a potem mi mówią,że mam dar przekonywania... :-)

15 listopada 2004   Komentarze (9)
< 1 2 ... 10 11 12 13 14 ... 20 21 >
Moje | Blogi