Blogi...bo myślałam na temat pozytywnych i nagatywnych aspektów ukazywanych w różnego rodzaju publikacjach. Że niby obnażanie swojego życia przed ludźmi, których nawet się nie zna. Ale to przecież nic nowego. A różne gazety, teleplotki. Ci różni ludzie przecież zdają sobie zupełnie sprawę, że o tym, co robią dowie się masa ludzi i co? przeszkadza im to w jakiś sposób? A taki blog na przykład-pozwala się w jakiś sposób otworzyć się na innych i stanąć twarzą w twarz z opisywaną sprawą. Bo to, co się przeczyta wygląda zupełnie inaczje, niż w momencie myślenia.
Jeżeli chodzi o mnie...pierwsze opowiadanie napisałam w wieku 6 lat. Siedziałam wtedy sama w domu. Było ciemno. Akurat pełnia. W sam raz na uwiecznienie na kartce A5. To była jeszcze taka z wąskimi linijkami. A później to pisałam pamiętnik. Z przerwami. Raz dłużej, raz krócej. Nieregularnie.W czasie tego pisania zrozumiałam dwie rzeczy-nie należy przesadzać z negatywnymi emocjami, bo kilka dni później sprawa może okazać się błahostką. Nauczyło mnie to pewnego dystansu do tego, co sie dzieje. I nie warto używać imion tych osób, o których piszę. Zawsze istnieje prawdopodobieństwo przypadkowego trafienia w czyjeś ręce. Dlatego tutaj wpisując czyjeś słowa piszę tylko on, albo ona. Nie znaczy, że cały czas chodzi o jedną osobę.
Zakładając bloga nie byłam pewna jak długo wytrwam. Teraz cieszę się, że miałam taki pomysł. Po pierwsze, szybciej niż zwykłe pisanie, po drugie blogowanie pozwoliło poznać mi wielu wspaniałych ludzi. Których jakby nie patrzec normalnie-żyj ja kilka lat wcześniej lub później nigdy bym nie poznała. Cieszę się, że tak jest. I dziękuję wam za to.
Lubię ludzi, z którymi "spotykam" się niemalże codziennie. Wydaję mi się, że widzę tą życzliwość Może i jesteśmy sowjego rodzaju społeczeństwem. W którym nie ma zazdrości. Na drugiego człowieka patrzymy oczyma jego myśli. Wszystko, co wiadomo o nim sam opisał. Tak, jak to czuje. Nie ma w tym żadnych plotek, fałszywych doniesień. Lubię też gadulcowe albo emajlowe rozmowy. To nie jest to samo, co rozmowa z nieznajomym na gadu. Tego kogoś się prawie zna. Tak, jak można. A co wy sądzicie na ten temat? Bo nie wiem czy tylko ja myślę w ten sposób
*
dzisiejszy dzień zaczął się czytaniem poświatowskiej. Tak do 2. Później pora na wizytę w łóżku. Sen trochę się spóźnił. Jakieś 3 godziny. Był krótkim gościem.Wyszedł po 9. Później, nic specjalnego. Albo...babcia, nie ta, co zwykle,zamiast dystansu zachowywała się wylewnie. Wygląda na to, że mnie lubi. Później telefon. "Jesteś? Pod twoim blokiem za 15 minut" To lubię...I spacer przy nadchodzącym wieczorze w świetle początkujacego księżyca. Las...Choinki opatulone śniegiem, dumne ze swej bieli...4 sarny...my wpatrzeni w nich jakby byli jakimś okazem, oni w nas-obopulne okazy z dwóch różnych światów...
Ja bardzo lubię życie sowy. To znaczy, że Morfeusz pościeli sobie w przedpokoju.