Ciągle do tego wracam...Był to dzień, w którym mieliśmy przeżyć nas własny pogrzeb-wyobrazić sobie jak on będzie wyglądał siedząc przed grobami zmarłych ludzi. Kobieta nieboszczyk z mojego grobu zmarła w wieku 27 lat. Przeżyła jedną wojnę. Zawsze patrzę na to czy ktoś przeżył wojnę czy już urodził się po niej.Podziwiam ludzi, którzy ją przetrwali. Pamiętam opowieści mojej babci. Moje wyobrażenia do jej sów.
Jak do tej pory myslałam,że nie mogę umrzeć, bo sprawie innym ból, więc żyłam na złość i na przekór. Wtedy pękło we mnie coś. Śmierć przestała być strachem a życie czymś bardzo ważnym. W tym momencie stwierdziłam,że moje życie mnie już nie bawi. Wydawało mi się tak przez kilka poźniejszych dni. Powiedziałam nawet,że gdybym mogła za kogoś umrzeć zrobiłabym to. Teraz już za późno. Mogę(hmm raczej CHCĘ) żyć. Wyobrażenie pogrzebu miało nam uświadomić,że nie musimy zawalić życia,że mamy jeszcze czas. Nasz czas.
Ja się rozkleiłam. Moje wyobrażenie pogrzebu było zbesztaniem siebie. Wielkim besztem. Boże, dziękuję Ci za ten dzień. Za ludzi, którzy wtedy podali swoją rękę. Nie mogę zmarnować tego wszystkiego. Nie teraz. Kiedy już myślałam,że poradzę sobie uciekłam. Uciekłam przed kolejnym rozkazem(?).
Po środku pola wykrzykiwałam Mu wszystkie żale. Czułam się cholernie dziwnie siedząc tam jakieś 3 godziny.W trawie, rosie i zimnie. Na szczęście był ktoś, kto przyprowadził mnie do pokoju pokazując,że jestem ważna,że to co robie nie jest jednym wielkim blędem
W ciągu tych 3 godzin opuściłam nabożeństwo pokutne, nieszpory, kolację i mszę. Inni mieli później początek doby ciszy. Swojego rodzaju pustynię. Ja ją przeżywałam trochę wcześniej. Dla mnie ta doba była dobą głodu. Nie mogłam nic zjeść.
Żeby nie przeszkadzać innym(którzy nie dokońca stosowali się do tej ciszy) wpadliśmy na pewny pomysł. Wątpię czy kiedykolwiek zrobię jeszce takie coś.Brat pozwolił nam spać w kaplicy!!!Moje czuwanie nie było za długie. BYłam zbyt zmęczona tym dniem. Zasnęłam ok. 2. Mika nie spała aż do 4. PRzeczytałam księgę Koheleta. wczorajsze czytanie na mszy, której się tak bardzo obawiałam też było z tej księgi. Wolę sobie mówić,że to znak niż,że przypadek.
To było bardzo dzinwe uczucie-obudziliśmy się z Miką w kaplicy. Pośród ciszy. Skoro tyle razy Bóg przychodził do mnie, to ja do Niego też mogłam przyjść na dłużej.
Najbardziej podobał mi się dzień w którym głowną treścią było to,że Bóg mnie kocha. PRzedtem to były bajki itd. Wtedy zaczełam myśleć,że nie chcę żeby on się czuł tak jak ja kiedy ktoś stwierdzał,że ma głęboko gdzieś, to że moje serce jakoś inaczej reaguje. Tyle mogę zrobić. Pokochać Go. W dodatku mając 100% pewność,że On mnie kocha. To już nie jest zakład Pascala.
Drugim ważnym dniem był dzień pracy. Pomagając ludziom czułam się jakbym naprawiała mój bład sprzed kilku laty.To jest tak jakbym pomagała mojej babci. Może ja wolę to sobie tak wytłumaczyć. Kiedy ona mnie prosiła wydawało mi się to czymś zupełnie niepotrzebnym. Teraz bardzo żałuje,że mnie przy niej nie ma. Ona mi nigdy nie wypominatego. Zawsze pisze albo mówi,że jestem jej najlepszą wnuczką. Miłość...
Zapadła mi też w pamięć msza następnego dnia. Była radosna i szzcera. To po niej śpiewaliśmy przez dłuższy czas: Bo nie ma większej miłości niż ta, gdy ktoś życie oddaje bym ja mógł żyć.
Teraz jest mi cholernie głupio,że nie szanowałam regulaminu, że mnie nie było.Że byłam na nie. Teraz jest trochę za późno. Ale wiem,że ten okres nie wszystkiemu musiał nastąpić. Zbyt dużo rzeczy zagnieździło się w mojej głowie. Wiem,że nie mogę go sobie wypominać, bo znów wszystko będzie tak jak dawniej. Tak bezsensu. Tylko przeszłość.
Ważne jest to, co teraz, bo ono kształtuje przyszłość.
Boję się też, że się poddam. Może dlatego spisuję to teraz na świeżo,żeby później wrócić i znów wiedzieć co jest ważne.
Bo nie jestem kimś zupełnie niepotrzebnym tak jak mi się wydawało. Napewno jest i będzie wiele okazji, kiedy się komuś przydam. To nic,że będą też inne, kiedy ktoś mnie słowami spróbuje wkopać na dno. Mam dobry fundament. Bez piasku. O nim chcę zawsze pamiętać!
Jest też wiele innych rzeczy związanych z wyjazdem i napewno je tutaj umieszczę. Nie dla kogoś, nie bo powinnam, dlatego że chcę to zropbić dla siebie. Żeby wiedzieć i mieć do czego wrócić.
I po tym wszystkim każdy krok sprawia mi przyjemność, każda chwila, każda praca, którą wykonuję sprawia mi przyjemność, bo wiem,że mogłoby jej nie być.