no i przyszedl upragniony piątek,bo dni tygodnia mają to do siebie,że się zmieniają. w szkole-jak to w szkole:na w-fie przegrałyśmy 9:10, a miała być totalna porażka(to była gra w siatę), lekcja polskiego odbyła się na dworze-wynieśliśmy ławki i krzesła, a na macie na szybciocha sprawdzianik(w miarę dobrze...chyba), a na godzinie poszliśmy do pedagoga.a sz.p.pedagog przygotował nam zadanko-rozsadził w kółku podzielił na grupy i mieliśmy wypisywać na jednej kartce cechy pozytywne ej osoby, której nazwisko znajdowało się na dole, zakryć to i podać dalej po kółku. no i na mojej karteczce napisali mi,że(wiem,że moje pozytywne cechy już były, ale to jest zdanie innych):
*koleżeńska, spokojna,uśmiechnięta,pracowita, wesoła
*zdolna,pomocna, ambitna,przeważnie uśmiechnięta,sympatyczna
*skryta,tajemnicza,inteligentna
*umiejętność pracy w grupie, zaradna, łatwość nawiązywania kontaktów
*zmienna w uczuciach,maksymalnie dziecinna,optymistka,poczucie humoru,przyjacielskość,pogoda ducha,otwartość
*uśmiechnięta,radosna jak dziecko,fajne-taki po prostu cuś,kochana
I że niby to miało być o mnie??to albo ja siebie nie znam, albo inni mnie nie znają.dziwne z tą dziecinnością, to ja często udaję, nie chcę byc cały czas ponura,wypada czasem coś wymyśleć.warto zaznaczyć,że doskonale zdaję sobie sprawę jakie to reakcje wywoła na odbiorcach, ale w tym momencie ja na to "leję"czasem warto jest rozluźnić sytuację.tak jest na mniej więcej 64%, a z drugiej strony w pewnym okresie życia musiałam sobie radzić ze sprawami ponad moje możliwości, czasem wychodziło mi bardziej, czasem nie, ale nq pewno nie miałam czasu na zabawę i wygłupy.może teraz intuicyjnie to nadrabiam?? heh ja i łatwość nawiązywania kontaktów??ktoś chyba miał niejasno w głowie- tak mi się przynajmniej wydaje.no, ale wiem już teraz troszkę więcej o sobie a odnośnie dziecinności jeszcze raz, to i dobrze,że tak jest-mam więcej czasu na starzenie się :] a co do skrytości, to chyba ten ktoś mia rację, chociaż ja już nic nie wiem..pozostawię to komuś innemu
ale wieczorem to dopiero były jazdy. poszłam sobie na młodzieżówkę w kościele.no i leko mi się coś z mózgiem stało.w niektórych momentach niezłe jazdy były, chociaż czasem chciało mi się po prostu płakać, ale starałam się tego nie zrobić.lepsza już jest ta pozorna wesołość.potem omało się nie natknęłam na czerwonego volkswagena, ale w porę wróciłam na chodnik, jechałyśmy jeszcze autobusem, którego nie było i omało korek kopnięty przeze mnie nie wylądował takiej jakiejś babce na głowie :=] zabawne to było.powiedziałam mojej nauczycielce dzień dobry, choć było ciemno jak w dupie u murzyna, a teraz teoretycznie rzecz biorąc powinnam oglądać poranek kojota, ale mi się nie chce :) więc siedzę dalej w tym syfie.wkurza mnie ta moja zmienność humoru, no ale...jak jest tak jest."dzięki za wyrazy uznania" i wogóle wszystkiego dobrego, smile, please :)
p.s. naprawde jestem takie dziecko??wiem,wiem....że nic nie wiem...