Życie to jest teatr, mówisz ciągle,opowiadasz;
Maski coraz inne, coraz mylne się nakłada;
Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra
Przy otwartych i zamkniętych drzwiach.
To jest gra!
Życie to nie teatr,ja ci na to odpowiadam;
Życie to nie tylko kolorowa maskarada;
Życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest;
Wszystko przy tym blednie, blednie nawet sama śmierć!
Byłam dziś w kościele.Po przekonaniu siebie i rozmowie z Śmierdzielem.Zostałam lekko ok[cz]adzona, dym z kadzidła wgryzał mi się w nos.Na gorzkie żale nie pójdę.W ostanim czasie miałam trochę za dużo smutków,więc nie sprawia mi przyjemności średniowieczny ideał ascety.A poza tym tak wg mnie to wiara nie polega na tym,żeby chodzić do kościoła na każdą możliwą mszę.ja mam swoje postatnowienia związane z wielkim postem i prawdopodobnie udami się je zrealizować.Ha dzisiaj jako jedyna(chyba) marianka nie byłam do komunii.jak na razie cała przyjemność po mojej stronie. w srodę się to zmieni.ciekawe czy te rekolekcje dadzą źrodło jakimś większym przemianom w moim życiu.
I tak zauważam,że chociażby od stycznia wiele się rzeczy pozmieniało, potraciłó na znaczeniu lub na nim zyskało.zmieniły się moje stosunki do niektórych ludzi, zaistniało jakiekolwiek zaufanie i rozczarowanie a także dałam upust mojemu miłosnemu ateizmu,zostałam epikurejczyko-sceptykiem(jeżeli takie połaczenie jest możliwe).jest dobrze.wierzę, a to już coś.ta wiara, to nie jest tylko wiedza,że coś się uda, bo przedetm tylko z tym się kojarzyło mi słowo wiara, ale także nadzieja,że to, co mi się wydaje,że takim jest, jest takim naprawdę[cóż za proste wytłumaczenie, ale nie mam słów,żeby to napisać inaczej]
pokój ma kolor biały...takiej czytsości jaka mnie rozpiera gdzieś wewnątrz z biologicznego punktu wizenia zajmuje miejsce między płucami a przeponą i nie pozwala mi spuszczać powietrze.kiedyś nie lubiłam tego białego koloru-zbyt idealny.tak przyznaję,ale jeżeli porównam moje wnętrze do koloru mojego pokoju, to nie będzie to idealizacja, bo tak samo ja jak i on mamy pewne mankamenty
mój Miś patrzy się na mnie i tym razem widzę nie uśmiech szklanyh oczu pluszowego zwierzaka, a życzliwość i zadowolenie promieniujące z jego twarzy. chyba się rozpisałam i nikt tego nie będzie chciał czytać...kto by chciał czytać myśli jakiegoś kogoś niewiadomo kogo, niewiadomo o czym, ale tu nie o to chodzi,pisze to, co mi się wydaje za słuszne i skoro to mój smietnik to ma prawo być tak jak jest.
a co do fragmentu wiersza stachiry, to brzmi on w mojej głowie już drugi dzień....życie to nie teatr...życie to nie bajka...życie to komedia...życie to zabawa...życie to...czym jest życie, bo przecież nie tylko przeżuwaniem, trawieniem, pracą i zabawą
p.s. powróciłam do słuchania nirvany, po 5 dniach całkowitej ciszy kurta w moim pokoju.dobrze mi...odkrywam na nowo te dźwięki, które wygoniły z mojej głowy łzy,śpiewając:bez namysł podam ci trucizne...