• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
25 26 27 28 29 30 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Bez kategorii
    • Gdyby wiedział to, co wie...
    • Pośród ?
    • Słoneczna nadzieja
  • z naszego blogowiska
    • calaja
    • Carnation
    • Cici
    • Duszyczka
    • Innuś
    • Kobieta na krawędzi
    • Panna z rybnika
    • Pesta
    • Pika
    • Rebeliantka
    • Serduszko ma wielkie
    • Umcia-Kumcia
    • Zostań

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Najnowsze wpisy, strona 9

< 1 2 ... 8 9 10 11 12 ... 20 21 >

Można pisać.

Tak. Było dobrze, a więc to znaczy, że jeszcze będzie, że może nawet za chwilę, jakiś błachy powód do uśmiechu, lekkości. Może to tylko pogoda, albo po prostu znów niepotrzebnie myślę. Choć ciągle w głowie powtarzam tylko fakty. Wiem już, że uświadomienie sobie powodu strachu nie zmniejsza jego obaw, niestety. Choć chciałabym, żeby było inaczej.

Za bardzo się boję, że ktoś, komu zaufam kiedykolwiek znowu mnie zostawi, albo ukryje ważny szczegół. Tak jak ostatnio pan M. Dopuścił się przy mnie czegoś, co może zrobić tylko człowiek bez zobowiązań. Choć wiem, że to były  tylko słowa, ale podobno słowa znaczą. A więc niosą konkretną treść przekazową. Bo to nie jest tak, chyba...Bo jeżeli ja bym do kogoś w ten sposób, to by znaczyło, że czuję więcej niż przyjaźń. Zresztą nieważne. Nie chcę, żeby tak było. Może tą moją naiwność widać na kilometr? Tak mi się wydaje, szkoda jedynie, że nie mogę wyjść z siebie i stanąć obok, poprzyglądać się, ocenić siebie tak jak innych ludzi, wiedzieć, czego się można po sobie spodziewać, co wynika z mojej postawy, gestu i słów.

Tak bardzo chcę wiedzieć, że ktoś mnie kocha. Jak każdy, każdy człowiek. Nie, nie musi to być głęboka relacja prowadząca do trwałego związku uczuciowego. Żeby od tego kogoś nie było czuć potępienia dla tego, co robię, ale akceptację, żeby nie bać się, że po raz kolejny przychodzę smutna, że nie wykorzystałam szansy radości, a więc jestem człowiekiem słabym, bo o wiele łatwiej jest się smucić, niż cieszyć się z życia. Ale ja się z niego cieszę. Wtedy jest taki spokój. Ale może ja się przyzwyczaiłam do melancholii? Może ona jest mną?

Uciec choćby na pustynię...

Bo ja naprawdę nie wiem co się dzieje i w co się rzucić, żeby nie czuć. Ale może nie tak...znieczulica nie jest dobra.

Znów tęsknię. Za tym, czego już nie ma. Pamietam wtedy, chciałam im wszystkim rzucić się w ramiona. Z rozbiegu trafiłam na betonową ścianę. I wszystko okazało się warte NIC. jedno wielkie nic.

Gówno.

24 maja 2005   Komentarze (10)

Mea culpa...

Jest dobroć      Anna Kamieńska

Jest dobroć
która niczego nie pragnie
i jest mi odmówiona


Jest miłość
która pragnie wszystkiego
i jest mi odmówiona


I jest czułość
której wszystkiego za mało
to ja jestem tą czułością

 

Aaaa!Wykrzyczeć się!Boli ręka. Tak, ściana była szorstka, tak przyjemnie szorstka,
że mój naskórek chciał już być tylko z nią.

Przepraszam, że nie dzielę dobrocią, że nie odpowiadam za to, co odczuwam, że myślę koślawo.

Tak, wiem ten tekst powinien raczej pójść do tych,którzy mnie znają na codzień, ale sęk w tym,że ostatnio  albo mówię coś śmiesznego, albo nic

21 maja 2005   Komentarze (19)

sen i dłoń w gumowej rękawicy.

Sen Ewa Lipska

Sen dawał mi piętnaście możliwości.
Trzy wyjścia z dosyć trudnej sytuacji.
Przy jednym z nich należało użyć klucza
który trzymałam w ręce.

We śnie wyświetlano film o końcu świata.
Nikt z obecnych na sali nie spytał: co dalej?
Wiersze pisane we śnie były bardzo dobre.
Nie napisane wcale - też nie były gorsze.
Pogoda była taka jaka miała być.

Należało z tym wszystkim iść w kierunku jawy.
Wyprzedziła mnie grupa zawodników
która biegła ponad-czasowo.
Jakaś staruszka zażyła środek nasenny
i zawróciła z drogi.

Jawa nadeszła nieoczekiwanie.
Doniosłam do niej jedynie ból głowy
źle ułożonej na białej poduszce.

Za parę minut będzie już sobota. Czy coś się zmieni? Może. Dramatyzuję, chowam się, coś jeszcze? Tak mi się podoba. Ta pani, która nosi czerwone pomalowane na czarno-niebiesko trampki, idzie do dentysty, myśli, że będzie bolało. Bardzo miła, z córką w wieku mojego brata, mówi do mnie :"kotku". Nie wiem czy boi się, że się boję bólu, czy widzi to dziecięce spojrzenie. A ja...mam taką pokusę, żeby naciągnąć ją na poważną rozmowę, bo dobrze jej z oczu patrzy. Kiedy Cię boli, to mów. I własnie, kiedy chcę mówić, napewno nie o tym bólu, co trzeba, mam w gębie 4 waciki, jakąś wykołaczkę i dłoń w gumowej rękawicy...

20 maja 2005   Komentarze (14)

Bo jeżeli...

The Muse "Sing for absolution". Wystarczy mi sam głos.  Fragment rozmowy:

-Już dobrze, prawda?

-Nie, nadal mnie to trzyma.

-Wiesz, podziwiam Cię. Nic po tobie nie widać. Wyglądasz na całkiem szczęśliwą. (Nie powiedziałam: popatrz mi w oczy).

Staram się. W szkole, na szczęście, niezłe wirowisko, więc nie mam czasu, żeby myśleć. Zresztą...Pomimo, że myślą o mnie, że jestem otwarta, to tak nie jest. Cedzę im...Mówię, to, co jest mało ważne, to, co mnie gryzie zostawiając w sobie. Już bardzo długi czas. Głupio mi, że piszę, że się sypię, ale przecież po to jest to miejsce, żeby jakąś chwilę być szczerym. Nie mam siły. Ten miesiąc jest zbyt fatalny.

I tak jak prawie codziennie. Przychodzę tam, niemo wpatrzona w jeden punkt, do uszu docierają śpiewy i odpowiedzi ludzi, stoję. Tak naprawdę nie chcę ich ani widzieć, ani słyszeć, więc po co tam jestem? Nie wiem. Na zadużą ilość pytań mam taką samą odpowiedź- Nie wiem i nie chcę wiedzieć.

Szkoda, że nic nie jest takie jak dawniej. Brakuje zapachu, kolorów i tej łagodności dzięcięcego oczka. Zostało we mnie za to za dużo naiwności. Niech żyje i ta pani, ale dlaczego wybrała akurat mnie? Myślałam. Ja on, ten taki most, pochmurny dzień, sobota, tak bardzo dawno temu, że można by już nie pamiętać. Ten smak. Czemu on jest tak bardzo daleko? A nawet jeżeli...ciągle wracam do tej rozmowy po latach. Tak, jakby tej pieprzonej przerwy nie było...jakby to był zły sen i znowu jest ktoś, kto czeka, dba i wcale nie dlatego, że jest członkiem rodziny. Przypominam sobie tych wszystkich zastępczych, mających w sobie coś z niego. I co? Warto było? pytam się siebie. Tak. Jestem twardsza i bardziej zamknięta. Chyba o to chodziło. To dlaczego te dwie sprawy teraz tak nałożyły się? Czemu to tak boli? Choć było przyjemnością...Źle mi. Jeszcze popływam w tym smutku. Napoję nim wszystkie zmysły. Jeszcze nie wiem co będzie potem. Tak bardzo...zgrzyt żelaza po szkle, ściśnięte pięści, krople łez na wargach, chwila, silne dziewczynki nie płaczą, jakie łzy? To przecież deszcz. Majowy deszcz.

Bo jeżeli zawierzam Mu każdy dzień  to może nie powinnam się dziwić, że mam najpierw do Niego pretensje?

Boję się Małgorzata Hillar

Płynę w białej łódce
twoich ramion
przez głęboką ciemność

Rozczesujesz mi włosy
palcami

Przez okno wchodzą
granatowe fale nocy

Płynę w twoich ramionach
samotna

Wiem
powinnam wreszcie odejść

Lecz wciąż się boję
że utonę sama
w granatowych falach nocy
albo w białych falach dnia
19 maja 2005   Komentarze (18)

Ja...nie mogę.

Anna Świrszczyńska – Ja nie mogę

Zazdroszczę ci.
W każdej chwili
możesz odejść ode mnie.
A ja od siebie
Nie mogę.

No właśnie. To wszystko tłumaczy. Dzisiejszy dzień i każdy następny tego rodzaju.Wszytskie cnoty, miłe Bogu maleją mi w oczach i bledną...

Już nie płaczę.

16 maja 2005   Komentarze (24)

Ulica Marzycieli. Kto ze mną tam idzie?

Zabiegana jestem strasznie. Nie jestem pewna czy dlatego, ze robię to, co nie powinnam, czy może własnie dlatego, że powinnam. Gmatwanina chyba wyszła z tego zdania. Za dużo rzeczy do zrobienia. W sensie praktycznym (praktyczne to te, które są potrzebne do przetrwania)-to na przykład-nauka biologii, odżywianie się regularnie, zajmowanie się Młodym(on się rozbestwił, myśli, ze siostra jets tylko dla niego), sprzątanie(to mi bardzo kiepsko idzie), ubieranie się (właściwie dlatego, że mam powywracane to muszę polować na niewygniecione ciuchy-kończy mi się zapas) i takie różne inne rzeczy.Tak samo i tym wyższym(tyli ludziom chciałabym przynajmniej intenetowo napisać, że są ważni, że dziękuję za obecność, pogadać z kimkolwiek szczerze, a nie uciec w półzdania jak to ostatnio praktykuję, bo się śpieszę, bo uwaga! ogon mi ucieka-widział tkos?taki przezroczysty, strasznie zwinny, jeszcze wypadałoby zastanowić się nad sobą, cyz napewno opłaca się zmieniać siebie co 3 dni(z lekką przesadą już) skoro ani ja, ani nikt inny tego nie zauważa, więc? jeszcze wypadałoby pogadać z moim Aniołem, który ma swoje imie i powinien być na mnie obrażony, bo przez bardzo długi czas z nim nie mówiłam, a jest przy mnie zawsze odkąd jestem i musi się przy mnie bardzo gimnastykować...to tylko poczatek wyliczeń. Jeszcze-co robię pierwszy raz od bardzo dawna-nie zbywam kolejnej notki słowami, które...nawet nie wiem jakby to napisać-może pochodzą z racjonalnego mózgu, który wyłączył z obiegu serce?

No właśnie. W tej wielkorotnie złożonej gmatwaninie słów zawarłam rzeczy leżące na wątrąbie od dawna. Bo ja w tym półsmutku już za dług. A żeby się wzbić do góry muszę spaść w całkowity. I szczerą rozmowę i długi płacz, a nie tylko kilka łezek i ostrożne wycieranie się chusteczką(nikt nie widział, prawda), zrzuć maskę z uśmiechem(nie, błagam trzymajcie mnie, bo wyjdę i będzie mnie za dużo)-a co jeżeli komuś tak powiem? Moje uczucia w końcu też się liczą.

I pomyśleć, że piszę to też dlatego, ze ona miała balonikowaty biust i bardziej jędrny tyłek. Śmiałam zapomnieć, że facet to taki samiec po prostu. Nie wszyscy oczywiście...ale tym innym jest chyba do mnie za daleko. Nie szkodzi. Przyjdę, zapukam, poczekam.

Ptasie mleczko rządzi! Ktośby pomyślał, że chyba się nim obżeram. niestety. Żywię się jedynie wyobrażeniem o żywieniu się ptasim mleczkiem. Co jest jeszcze bardziej marzycielskie. Jak cała Ulica Marzycieli. Tam jest jasno, spokojnie i zacisznie...

14 maja 2005   Komentarze (15)

Bez tytułu

Tak po prostu. Nagle. Było dobrze. Tak lekko, jakbym była ptasim mleczkiem bez polewy czekoladowej.

12 maja 2005   Komentarze (28)

Dobranoc.

znalazłam w sobie siłę,
żaden człowiek mi jej nie odbierze.
człowieka
można zastąpić.
zapłaciłam za tę naukę
cenę, której jest warta.

przeszłam przez kąpiel z ognia,
jak wybornie
wzmacnia ogień.
wuyniosłam z niego
ogniotrwały uśmiech.
niekogo już nie poproszę,
żeny mi położył rękę na głowie.
oprę się
o siebie.

jak średniowieczne miasto
jestem zamknięta,
wzwodzony most się podniósł.
możecie to miasto zabić,
lecz nikt nie wejdzie.
                             Anna Świerszczyńska

Może to tyle. Głowa mi pęka. Znowu być dzieckiem, takim, co to jeszcze nie pamięta nic. Nie było żadnej analizy siebie. Doszłam tylko do wniosku, że wyrosłam na pracocholika. Bardzo cienka ścianka pomiędzy odpoczynkiem, a zajmowaniem się czymś "pożytecznym" została zachwiana. Ale to nie wszystko. Napiszę jutro, bo padam z rąk, oczu i nóg.

11 maja 2005   Komentarze (12)

Póki piszę cokolwiek.

Czas mija niepostrzeżenie. Poddaję się jego wpływowi. Od dawna nie mam pojęcia który dzień i co było wczoraj. Za późno. Wszystko to tylko pozory. Pozornie uśmiechnięta dziewczyna wychodzi rano z domu. Spotyka się z przyjaciółką. O czymś gadają. Je obiad, bo trzeba. Bo chudszym być to już chyba nieestetycznie będzie. Od dawna je z musu. Bo nie dla przyjemności. I tak nic się nie zmienia. Ale to nie jest problem- wygląd zewnętrzny jest jaki jest, zawsze mogłoby być gorzej.

Taka pustka w środku. Tłumię ją. Dość skutecznie. Dochodzi jednak do głosu. Ten chłod w środku. Może lepiej zamilknąć. Poddać się. I tak to wszystko nie ma sensu.

Nie mam siły. Żeby udawać uroczą dziewczynkę. Na nic nie mam siły. Leżeć. Leżeć. Leżeć. Nieskończenie długo.

Zaciśnięte do bólu wargi. Jak kiedyś.

Bardzo możliwe, że przez jakiś czas. Znając mnie, za krótki, nie napiszę. Odezwę się, jak już będzie dobrze. Pa.

08 maja 2005   Komentarze (18)

Tak aksamitnie.

Taką dziwną i niespodziewaną jedność z tym sprzętem odczuwałam. Może, gdybym nawet spróbowała coś narysować...kto wie...Czasem, na ogół bardzo rzadko potrafię rysować, śpiewać i grać. Poźniej zostają mi tylko słowa. Ale...przecież i slowa znaczą. Choć czasem mniej niż czyny. Dzień dzisiaj strasznie leniwy. Nic mądrego nie zrobiłam. No może...dwa razy karmiłam Małego, kilka godzin z nim przesiedziałam, "kłuciliśmy" się...Dobrze jest miec takiego małego Smrodka.

I jeszcze. Tak bardzo się cieszę, że jest ktoś, czyim Tulipankiem jestem. To znaczy roszczę sobie do tego prawo. I że jej ufam, i że z wzajemnością. Jakie to szczęście, że znam ludzi od których bije takie wewnętrzne ciepło. Że można się przy nich grzać.(dzisiaj  ktoś mi zadedykował w radiu piosenkę. Poczułam się wyróżniona.)

07 maja 2005   Komentarze (18)

Where should I go?

Ostatni tydzień mnie przywalił. Kuruję się obustronnie.

Mam czego chciałam.

A ze złości ćwiczę mięśnie.

Doznałam uczucia, że ten znak, który noszę, który tak wiele dla mnie znaczy, z którym się zwycięży. Że na niego nie zasługuję. Z tym co robię. Przykro mi...Choć może to odczucie jest...bo robię wszystko inaczej niż dotychczas. I nic nie pamiętam. I choć tak się staram. Próbuję usłyszeć ten Głos, a zdaję sobie sprawę, że jestem za daleko...Od wszystkiego co mnie otacza.

 

06 maja 2005   Komentarze (12)

I feel nienazwanie.

Siadam już rutynowo do pisania. Próbuję ogarnąć to, co się dzieje. I nic z tego. Trzeba zapiąć pasy i wbijać się w siedzenie życia. Dni mijają za szybko. W domu nie jestem. Biegam tu i tam, żeby później nie pamiętać co i kiedy robiłam. Nawet się kłucę. To znaczy, nie milczę tak jak przedtem, bo ma przecież być inaczej. Więc ludzie ze zdziwienia otwierają oczy. Chrzanić ich oczy. Ja robię jak uważam za słusznie. Może później trzeba będzie się z kimś rozliczyć.

W sobotę wino. Tak troszkę dla smaku. Z gitarą. A właściwie dwoma. Ciekawe, kto kogo. Ale to nieważne.

W zasadzie, w życiu mało co ważne jest. Ale...nie ...przecież dać się bezsensowi robienia czegokolwiek byłoby zupełnie nie pomyśli. To tak, jakby zostać na etapie noworodka. Bo bez sensu. Właściwie, na końcowym etapie życia też się nic nie potrafi, tylko wtedy ma się tego świadomość.

Nie jestem pewna. Może się okazać, że zakochałam się. Ot co!

05 maja 2005   Komentarze (21)

Kolorowy film, komedia...Ludzi w kinie tłum...

Kiedy czytałam książkę Louisa "Listy do nieznajomej" zazdrościłam mu tej korespondencji. Że przez 13 lat w chorobach i radościach pisał do kogoś, kogo nie znał. Z dobrą radą i ciepłem. Może wywołałam wilka z lasu, ale nagle zjawił się ktoś taki na czyj list( w formie elektronicznej, coprawda) czekam. Ktoś, kto zawsze mnie zaskakuje. Ktoś kogonie znam, ale poznaję.

"Mieszkając" na blogach nauczyłam się poznawać ludzi przez to, co piszą o sobie. Gdyby mi ktoś zabrał możliwość bycia tutaj byłoby źle. Bo ta społeczność to też moje miejsce. Dziękuję.

Kolejny tarapat. Ale to nic. Zmieniam się. Już się kłócę, przeklinam, plotkuję...Ironia nadal rozsadza.

Jest dobrze!

03 maja 2005   Komentarze (16)

Życie jest śmiechu warte, więc się śmieję!...

Obudziłam się o 1 wyspana. Ostatnio często mi się to zdarza. Napisał Michał. Po miesiącu przypomniało mu się, że mnie obraził. Nie odpisałam. Dobrze wiem, że z tymi przeprosinami, to chodziło tylko o to, że ma wolny czas...O 5.50 wstałam. W 10 minut umyłam się, śniadanko, 5 na ubranie się.Z kumpelą poszłyśmy do...kościoła.O 6.30 procesja o urodzaje. Jutro też. Właściwie, to nie wiem dlaczego. Może, żeby nie było nudno. Choć to dziwnie zabrzmi. Ostatnio robię nietypowe rzeczy(np. zakładam spódnicę przed 7). Potem poszłam spać.

Jako że przypiekało słoneczko i szkoda było marnować dnia wybrałyśmy się do lasu na podobno bezludną polankę.Wszytsko byłoby dobrze. To znaczy normalnie, gdyby nie fakt, że u wejściu lasu zobaczyłyśmy mężczyznę. Nawet to byłoby całkiem normalne, gdyby nie fakt, że był nagi. Zupełnie. Ale my mądre dziewczynki są, więc na jego widok zareagowałyśmy, jakgdyby to była codzienność. Swoją drogą zawsze myślałam, że facet, który rozbierze się przede mną zrobi to z miłości....

Z doświadczeń ostatnich dwóch dni, powołując się na doświadczenia moich kubków smakowych-okocim palone lepsze od reddsa malinowego.

Może i bym się podłamała, gdyby nie to, że każdy dzień mnie śmieszy. W swojej prozaiczności, ludzkich zmaganiach, wysiłkach, które okazują się nie potrzebne, w tym, ża każdy sobie do oczu skacze...A to jest przecież nic nie warte. Zupełnie nic. I jeśli bardzo dużo znaczy, to tylko dla jednej osoby. Jeszcze jeden wolny dzień...Ciekawe co będzie tym razem? Od ostatnich5 dni mam same tarapaty.

Szkoda. Tyle we mnie ironii. A niechęć przyjdzie w nocy. Ktoś się wydziera w moich głośnikach. Nie mogę się poddać. Nie dam się temu, co myślę. Carpe diem. I tyle to warte.

02 maja 2005   Komentarze (13)

Maj.Zamaiło mnie...

Tak. Maj. Właśnie się zastanawiałam, co w nim takiego specjalnego, że wszyscy tak trąbią, kiedy zaskoczył mnie deszcz. A potem, a właściwie teraz...Takiego powietrza nie było od dawna. Ciepło jest. Jak ja lubię trawę, na której widać krople deszczu albo rosy. I jeszcze kwiaty...

Plastikowi ludzie w okół mnie- to jest rezultat wszystkich rozmów i spostrzeżeń. Dam radę z nimi. Wypadałoby. A teraz  idę. Spotkanie ze znajomymi i kto wie z czym jeszcze...

Już nie mogę powiedzieć, że nie plotkuję. Albo może te słowa nie można tak nazwać. Niechęć do pewnej osoby była silniejsza ode mnie. Rozmowa z osobą z taką samą niechęcią względem tej samej osoby. Jak to dobrze czuć, że nie jest się samemu.

I...mam takie postanowienie na maj. Na dzisiaj wypełnione. Zadanie jest na każdy dzień. Udanego miesiaca!!

01 maja 2005   Komentarze (16)

Niepowodzenia(?)

Jest taka cząstka mnie, z którą kontakt utraciłam jakiś czas temu. Odpowiadała za połączenie wewnętrzenj wrażliwości z zachowaniem i reagowaniem. I... już od dawna nie dziwi mnie zapach deszczu. Nie ma nic. Tylko pogorzelisko. Tam wśrodku. Ta czerń sieje spustoszenie we mnie. Bo to jest tak, że czuję. Tylko kiedy chciałabym w jakiś sposób wyrazić, co czuję-pisemnie, słownie, to następuje taka cisza. Jakbym nie znała żadnego słowa. Męczy mnie to. Bardzo. Kiedy w trakcie dnia myślę, że wiem, co chciałabym napisać ttaj, żeby później-za miesiąc-przeczytać, to później, kiedy białe klawisze należą już do mnie jest...nic.

To takie nienaturalne...Wychodzę do ludzi i błazeński uśmiech na twarzy. Gadka-szmatka. Hihi haha. Jak tego nie cierpię. Takie wymuszony. Przyklejony sztuczny zużyty uśmiech wieczorem wrzucam do śmietnika. Rano na jego miejsce jest nowy. To dlatego gadam teraz ze wszystkimi ludzmi. Z tymi, których nie lubię nawet więcej. Tylko nie wiem, kogo to boli bardziej.

Kiedy nie pisałam minęły świetne dni. Park jest piękny. Myślałam nad tym co mówił. Chyba ma rację. Ale niektóre przyzwyczajenia...dzisiaj napiszę, że są po to by je zmieniać. Potem jeszcze kogoś spotkałam. Ja mam żal, ale tego nie powiem. Potem jeszcze były jakieś uśmiechy...To takie tanie....wystarczy się uśmiechnąć, uprzednio umalowawszy się, jakaś krótka spódniczka obcisłe ciuszki i...zatrzymać wzrok na czyjejś twarzy na dłużej. Potem, jeżeli się chce...ale ja nie chcę. Ja tylko tak. Dla mnie to gorzkie. Nieprawdziwe. Bo on by tak za 10 jednego dnia. Bo ma głód. Większość tak. A ja myślę, że nie o to chodzi. To za proste. A ja....tak nie chcę. I dlatego, z upartym "nie" idę. Już dosyć długo. Czasem mam chwile słabosci...

Nie umiem z Nim rozmawiać. Ta zepsuta cząstka mnie odpowiadała za bliski z Nim stosunek. Żeby było Tatusiu... i dobrze, że to Ty... a tak...ja milczeniem On milczeniem...Monolog milczenia...Chciałabym, żeby przyszedł...Bo potrzebuję.....

Możnaby powiedzieć, że wszytsko, co mnie spotyka, to moja wina. Bo te naiwne oczęta...A gówno!

30 kwietnia 2005   Komentarze (9)

Bez tytułu

Kapituluję. Potrzebuję ludzi. Pomimo, że są źli i kłamią. Mają też serca...I słowa. I oczy.

Nie będę już eksperymentować. Nie mam na to sił. Żadnych. Na regenerację trzeba jeszcze trochę poczekać.

Przydałoby mi się też kilka dni w ogóle bez ludzi. Żeby za każdym z nich zatęsknić. Żeby brakowało mi tego jazgotu. Żeby powrócić do siebie naprawdę. Nie tylko w tych wieczornych słowach...

Dzisiaj rozbiłam się o własne myśli. Czasem nie można mnie zostawiać ze sobą samą.

Chciałabym napisać coś szczerego, wyrażającego mnie, co by nie było tylko klepaniem w tą klawiaturę. Nie wiem czy ktokolwiek to zauważył, ale tak naprawdę od bardzo dawna mi się to nie udało. Od dawna nie wczułam się w muzykę. Po prostu słyszę tylko taki belkot wokół mnie.

Tak myślałam. Nie powinnam się winić o za mało uśmiechu i pewnego nastawienia i za dużo smutku, i melancholii. Są ludzie i ludzie. Niektóre rzeczy już są. I ich się chyba nie zmieni...

Potrzebuję też Jego. W jakiś namacalny sposób...Pustynia to nie jest bezkres rozgrzanego piasku, ale hałdy popioły i wszelkich niedopalonych śmieci, które z sobą przywozisz. Trudno pogodzić się, że to jest nasz dar, który mamy złożyć w Bogu. To może być upokarzające.Wiem.

27 kwietnia 2005   Komentarze (20)

Zdumienie


Zdumienie

Patrzę na ciebie
już tyle lat,
że stałeś się doskonale niewidzialny.
Ale ja jeszcze o tym nie wiem.
 
 
Wczoraj
przypadkiem pocałowałam się z innym.
I wtedy dopiero
dowiedziałam się ze zdumieniem,
że ty
już dawno nie jesteś dla mnie mężczyzną.
  Anna Świrszczyńska

 

(..)Bo widzisz tu są tacy, którzy się kochają i muszą się spotkać aby się ominąć bliscy i oddaleni jakby stali w lustrze...są inni, co się nawet po ciemku odnajdą lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać... (..)

To jest z dłuższego okresu czasu. Odpowiedź na jedno męczące pytanie. Choć dla mnie wciąż jeszcze delikatna sugestia. Wiedza nie z mojej dziedziny...

26 kwietnia 2005   Komentarze (14)

Mieszanina liter. Słowa, jakieś zdania......

Okej. Może i było tych tabletek za dużo. Ale ja się tak bałam, że ja, to będzie tylko to jedno rozpalone miejsce, że najchętniej, że noc będzie tak straszna, że krzyk bez głosu zbyt głośny. Są tylko dwa rodzaje bólu, z którymi nie umiem sobie radzić.

Rano. Tak wyraźnie czułam ten deszcz, że nie umiałam oddychać. Powietrze piekło jak sól sypana na ranę. Zmokłam. Ot tak dawna pierwszy raz. Lubię moknąc. Deszcz jest jak płacz, tylko na wyjątkowe okoliczności. Deszcz opływa twarz jak łzy, których nie musisz się wstydzić.

Do szkoły wpadłam na kilka minut. Dokładnie na 20. Na przerwę i fragment lekcji, z której wyszłam po 5 ze sprawdzianu. Potem do domu. Mój system odpornościowy czasem zawodzi. Ogólnie rzecz biorąc jest dosyć wytrzymały, ale jak się sypie to od razu kilka programów na raz przestaje funkcjonować. Wyspałam się(bo w nocy obudziłam się przed 2 i zaczęłam wysyłać esy do kumpli i przyjaciół-niech wiedzą, że jeszcze jestem). Braciszek znów przypomniał sobie, że do siostry się można przytulać, a nie traktować ją jak punkt widowiskowy-im wyżej się wspinasz, tym więcej wokół widzisz.

Teraz jest już dobrze. Good Day My Angel. Czego jeszcze można chcieć? Może jakiejś zapachowej świeczki...Rozmowa z ludźmi bliskimi sercu, niby nie rozmowa, wymiana literek przy migających obrazkach. A obecność mimo wszystko się czuje...

Tak. Jestem dosyć zmęczona. Ale, o ile się nie zmieni na gorsze, to zmęczenie przybiera już formę przyjemną, później będzie tylko wewnętrzny poranek i regeneracja do życia.

25 kwietnia 2005   Komentarze (12)

Z uśmiechem.

11 tabletek przeciwbólowych. To tylko ząb. A najchętniej odcięłoby się kawałek siebie dla świętego spokoju.

Niedokońca przespana piątkowo-sobotnia noc. Muzyka zagłuszająca ból powodująca senność. Sobota-Paweł. On wiąże za duże nadzieje, a mnie nie można uzależnić od siebie. Ja się nie przywiąże. Nie dam się. Nikomu. Nawet jeżeli on woli kłamstwo od prawdy. Wydawało mi się, że powiedziałam jasno, a jednak...

Nie chcę, żeby ktoś znowu buszował w moim życiu w swoich butach. Nie po tym ostatnim. Pod maską przyjaźni. Wykręcając si ę teraz brakiem czasu, zamiast jednej poważnej rozmowy. Ja wiedziałam, że tak będzie. Już dawno. A jednak zgodziłam się na pewien uszczerbek na sobie w zamian za to, czego się mogłam nauczyć od niego. Nie chodzi o to, że żałuję, abo oskarzam...Podsumowuję

Wczoraj. Impreza. Tak dawno od ostatniej. Tak miło. Nie wiem kwestia czego. W szczegóły nie będę się wgłębiać. Ale naprawdę warto było. Wracaliśmy śpiewając nieaktualne hymny dawnych mocarstw idąc środkiem drogi. Było późno. I tak przytulnie. W 4 środkiem. Bo na chodniku za mało miejsca.

A dzisiaj. Pomimo zęba, dentysty, kataru(albo alergia, albo zatoki), niewyspania mam dobry humor. Pomimo tego nawet, że zapisana przedtem notka, która była może bardziej wylewna zniknęła niewiadomo dlaczego i pierwszy raz od dawna. Z uśmiechem.

P.S. nie wiem, czy jestem brutalna. Może po prostu czasem szczera...

24 kwietnia 2005   Komentarze (18)

A rzeczywistość swoje.

Dzień...Oddałabym dużo, żeby go przespać. Może nie to najcenniejsze, co mam, ale naprawdę dużo. Po słowach najgorsze jest przejście do czynów. I potem uniknąć momentu natrzaskania po palcach.

Chyba zaczynam umieć( a można tak) przekazywać własne poglądy w niezaawoalowany sposób.Cieszę się, że z bratem L. się wyjaśniło. To było dość ważne i późniejby mnie truło.Dobra, bo ja idealizuję ludzi. Dzielę ich na dobrych( z którymi rozmawiam), złych( z którymi nie), a reszta jest po środku. Ale tak jest od kiedy siebie pamiętam-to znaczy bardzo długo.

Poza tym okazało się, że to miejsce w olbrzymiej sieci przestało być tym, w którym mnie znają tylko z literek i zdań pisanych codziennie. Może by mi to i przeszkadzało, ale z drugiej strony, jeżeli mam być, jak to ktoś zapewne mądry powiedział, odpowiedzialna za to, co odczuwam, to niech tak pozostanie. Nie przeniosę się stąd, za bardzo jestem przywiązana do tego miejsca i ludzi wokół.

To dzisiejsze spotkanie było w dużej mierze wymuszone. A było tak rodzinnie. Ale..mimo to chciałam wyjść. Właściwie chciałam dwie rzeczy. Jedna wymagała kasy, a druga tylko krótkiego telefonu z wymienieniem godziny. Choć z drugiej strony nie chciałam człowieka obok...Bo z takim trzeba rozmawiać, albo udawać, że się chociaż słucha...Daruję sobie. Poszłam w to miejsce, gdzie chciałam być już bardzo dawno. Posiedzieć, poczytać.Spotkałam niesforne dziecko i jego matkę bez autorytetu. Miejsce utraciło magię. Poszłam na huśtawki. Wyciągnęłam książkę. Przyleciał ptak. Gołąb. Dałam mu drożdżówkę mamy, noszoną w torbie od rana. Ten to się ucieszył, że mnie spotkał. Był tak blisko, że prawie wchodził mi na buty. Spotkałam skina. Łypnął na mnie tym wzrokiem i poszedł dalej. Przeczytałam następne kilka kartek. Weszłam w osiedle, gdzie mnie jeszcze nie było. Kapnął deszcz. Wbiegłam do autobusu. Chciałam zmoknąć okrężną drogą do domu. Deszcz przestał. Godzina 20. Mój przystanek. "Za 10 minut pod Twoim blokiem, co?"

Jakby nie patrzeć to jego ramiona chciałam. Las. Jedyne miejsce w tym całym mieście do dupy, które lubię. I to jeziorko. Z zimową twarzą w pamięci. "Kocham Cię." "Paweł wiesz, że jak ja powiem to samo, to skłamię."Bo, do cholery jasnej, co miałam mu powiedzieć? Jestem świadoma jego kruchości. Imponuje mi delikatnością. Tym, że się troszczy itd. Ta rozmowa, tydzień temu, była ważna. Powiedziałam mu, jak uważam. Zostawiłam wyjście. Mógł przestać się odzywać."chodź, odprowadzę Cię już do domu". "Nie, wiesz, chcę jeszcze być sama"

Ja bardzo lubię noc. Jest mroczna i łagodna. Uwielbiam miejskie uliczki wieczorami. Nienawidzę spotykanych ludzi.Dlaczego tym całym osiedlem nie można przejść nie usłyszawszy zaczepki??? Przecież, ja tylko bardzo lubię noc...tylko tyle...

Pamiętam, wtedy, noc o wieczorze i o poranku i o północy. To poczucie bezpieczeństwa. Bo on jest obok, bo on obroni choćby nie wiem co, bo poniesie na rękach, bo mu ufam. Tak bardzo mi tego brakuje. Wtedy, w te kilkadziesiąt godzin, było jak dawniej...

Ja wiem, że bezradność mam wypisaną na twarzy. I chętnie zmienię tą twarz.

Powrót do domu zajął mi ponad 4 godziny. To był jeden z tych okrężną drogą. Teraz najchętniej najdalej od ludzi. Wszystkich. Noc, a potem nowy dzień. O każdym następnym, który się zdarzy, będę mogła powiedzieć, że jest lepszy niż ten.

22 kwietnia 2005   Komentarze (16)

Przysięga.

Wkurzyłam się na te wszystkie reguły i mam zamiar z niektórych zrezygnować. A co? Wolno mi! Dosyć już tego, że jestem uważana za grzeczną, że mam w siebie nie wierzyć i patrzeć się na innych martwiąc się o to, co o mnie powiedzą. Niech sobie mówią, to tylko swiadczy o nich.

Co do mnie, to ja ani plotkować, ani kłamać nie umiem. Mówię to z pełną odpowiedzialnością. Może dlatego nienawidzę tych dwóch rzeczy praktykowanych przez dość duży odsetek osób. Nie będę siedzieć cicho bojąc się, że mi nie uda. Jak się nie uda, to spadnę, ale przynajmniej będę lecieć!

Tak mi dopomóż Bóg.

Zakończę tym tekst tej niby przysięgi. Ma być poprostu inaczej! Aktywniej! Mniej zamyślenia, więcej ruchu!! A teraz w tym wytrwać...

21 kwietnia 2005   Komentarze (13)

Zdjęcia, samokształcenie i polityka...

A jutro znów zacznie się od nowa. Taki etap, jeden z wielu, kiedy postanawia się na nowo zostać dobrym.

Podczas sprzątania znalazłam jedno liryczno-tkliwe opowiadanko sprzed dwóch lat...Takie rzeczy pisać-o żebraniu miłości...Istna ja. Jakżeby inaczej. Byłam też na zakupach. Dwie bluzeczki, za ciemny lakier do paznokci, branzoletka i łańcuszek. Na trampki zabrakło. A zresztą, one też jak i glany, straciły swoją pewnego rodzaju elitarność...

Jutro jadę do Gliwic do UM. Swoją drogą to bardzo zabawne, od dawna biorę udział w jakichś unijnych programach, a wiedza na jjej temat wyskakuje z głowy jak tylko wypełnię poprawnie jakąś ankietę. Co ja tam będę robić pośród tych politycznych ekspertów konstytucji europejskiej. Ja? Co to się ze mną dzieje...Ale do szkoły nie idę i z domu wychodzę po 9, więc może troszkę się pomaskuję pośród nich?

Idę poczytać. Ostatnio degustuję w poradnikach psychologicznych i podręcznikach z filozofii. Dokształcam się...

Dziękuję za tak pochlebne opinie na temat zdjęcia. Jeszcze jedno-mi się podoba najbardziej.A teraz wyjawię sekret-ja naprawdę to nie jestem fotogeniczna, ale powiedziałam Marcie, że jeżeli zdjęcia się nie udadzą, to czeka na nią sesja zdjęciowa w moim wykonaniu. A jak Marta reaguje na aparat...I jeszcze fragment mojej drogi do szkoły, jak już wysiądę z autobusu i wejdę do parku...

20 kwietnia 2005   Komentarze (13)

Plan.

Papież jest. Podświadomie nie chciałam, żeby to był on...

Wczoraj w parku kilka zdjęć:ja bardzo lubię drzewa...

Wypluta jestem ze wszystkiego. Może dlatego wzięłam się za sprzątanie? Typowo kobiecy odruch. Brakuje mi go. A jeszcze w sobotę myślałam, że to nic takiego. Tylko nie wiem czy brakuje mi go jako faceta, czy jako konkretnie jego...Nieważne zresztą. Do soboty jeszcze daleko. Maturzyści...w tym roku ich lubię-dzięki nim wolne. Za rok ja...Starzeję się...Jak każdy. Może dlatego wszystko się zmienia, że zmieniają się poszczególne osoby? Ja też. Bo chcę być. I chcę dojść do czegoś realizując własne marzenie. Ambitny plan. Mój.

19 kwietnia 2005   Komentarze (17)

Ktoś się pojawił.

Pogoda wczoraj była niesamowita, w porównaniu do tej sprzed tygodnia. I dobrze. Bo miałam niesamowite plany na wieczór. Szliśmy w mój kawałek lasu. Miało być ciepło. Było. I przytulnie. Też było. Na początku tak troszkę -wrażenia z minionego tygodnia, masa pytań. Trudności z trafieniem do leśnej knajpki. Paweł zgubiłby się, gdyby nie moja intuicja-kobieca. Odbyliśmy szczerą rozmowę. Była ona wynikiem tego, że po drodze spotkaliśmy trochę znajomych...i wynikła potrzeba uzgodnienia naszych wzajemnych relacji. Otóż my się po prostu spotykamy...Ale naprawdę miło tak słuchać komlementów, widzieć oczy, które tak patrzą tylko na mnie i słuchać, że ze mną jest lepiej...Nie wiem, czy z tego coś będzie. Poruszyliśmy kwestię wieku. Paweł jest ode mnie młodszy. O jakieś półtora roku. Dopytywał się nieustannie czy i czemu mi to przeszkadza. Tak naprawdę to nie wiem...Niestety. Ale to nic. Niedługo kolejny spacer. Robiliśmy zdjęcia. Ja i mój las...

Wzięłam się do roboty. dzień upłynął na nauce. W stosunkach międzyludzkiech lepiej. Trzeba się po prostu otworzyć.

17 kwietnia 2005   Komentarze (19)

Bezsensu.

Powinnam pamiętać, że ludzie to przede wszystkim do zwierząt, tylko niektórzy do rozumu. fajny tyłeczek. Jak cholernie mnie wkurzają te zaczepki. Ani im nie dodają urodu, ani męstwa, ani rozumu...Głupcy.

Kasia vel Detek zrezygnowała z próby porozumienia jednym kliknięciem myszki. Jej wybór. Ja więcej próbować nie będę.

Michał się nie odzywa a i nie tylko on. Agata podziwiała za opanowanie.A mi po prostu cholernie zależało.

A ja mam to już w nosie. Ich wybór. I gówno mnie to wszystko obchodzi. W przyszłym tygodniu wstaję z innej nogi, choć wątpię, żeby to coś zmieniło. A jutro się wyżyję...Oczywiście mam taką nadzieję.

15 kwietnia 2005   Komentarze (24)

Pamiętam.

*** (Myślałam, że będę mówić)
Hillar Małgorzata

Myślałam
wreszcie będę mówić

Tyle się we mnie
słów zebrało
Tyle słów
dojrzałych i twardych
jak ziarnka żyta
cierpkich jak gruszki polne
aksamitnych jak pszczoły

No własnie. Mija dzień za dniem. Tydzień gorszy od dawnych potrzebnych. Tydzień, który dawał nadzieję, na chwilkę, by ją zabrać. Spojrzałam na siebie. Tak. Nie mam się czego wstydzić. Głupio, że próbowałam, że tak długo, że zamknięta, że w sobie. Bo to nie moja wina, ze tak wyszło. Taki zbieg okoliczności. Tak czy siak, ktoś by musiał żyć moim życiem. Jakże by mogła tak piękna historia się zmarnować. Bo piękna. Bo łącząca przeżycia wielu osób. Tak naprawdę wielu. Różnych-wysokopostawionych i bliskich. Fakt, że za bardzo się tym wszystkim przejmowałam, rozważając w sercu, ale to nie moja wina, że tak wyszło.

Jako mała byłam szczęśliwa, choć chwilami byłam już dorosłą. Przedszkola tylko tydzień. Lubiłam mój dom. Mój pokój, kiedy tam nikogo nie było. Zabawa w lalki była strasznie nudna. Miały plastikowe oczy i były zimne. Tylko jedna coś pomrukiwała, ale miała wypchany środek. Przyjaźń. Wspomnienie, kiedy byłam mała. I on-mój kuzyn. Rodzice gdzieś w innym pokoju, najprawdopodobniej się obudziłam, a był już mrok. I byłam sama. Wtedy on przyszedł i już nie byłam sama. To było jeszcze w tym małym dziecięcym łóżeczku. Może od tego prawspomnienia wszytsko pochodzi?Ta wiara w ludzi i ufność? I całe życie przyjaźni, choć teraz bardzo dalekiej. Nie, ja już się nie dziwię, że ufam ludziom i wierzę im. Mając takiego przyjaciela-był moim autorytetem. O innych wspomnieniach nie będę pisać-są tylko moje, do żadnego wglądu...

Jeszcze chyba nikt nie płakał na lekcji o Potopie...Ale nie o Potop chodziło...Dobrze już jest.

Z mężczyznami jakoś mi się układa. Może to i lepiej. Na szczęście. Żeby zacząć zmieniać siebie, trzeba się wpełni zaakceptować. Na razie nie rozumiem, ale próbuję.

14 kwietnia 2005   Komentarze (14)

Jest tylko dzisiaj?!

Jak tak patrzę...Mam za długie archiwum. Zaczyna mi przeszkadzać. Ta inna, albo tamta, którą byłam, kiedy czytam zapiski sprzed roku ironicznie mi się przygląda. Tak, ma rację-trzeba było używać imion nazywając osoby, już teraz nie pamiętam kto wtedy i co powiedział. A może to mało ważne? Jest tylko dzisiaj?! I tylko ono się liczy...

Nie lubię poniedziałków. Zaczynają się z reguły wtedy, kiedy budzę się w nocy i sprawdzam ile czasu snu mi zostało. Smieszne, prawda? A potem już nagle, choć przed chwilą-przysięgłabym-była 4, trzeba biec, myć się, coś zjeść, zabrać uśmiech małego, zostawić mu w zamian swój, powiedzieć "papa", wyjść, ubrać buty, wrócić sie, bo zapomniałam któryś zeszyt. W autobusie pokazać bilet, wysiąść za 7 minut dzwonek, do szkoły wejść za 2. Dzień będzie mniej lub bardziej udany. Najlepiej z niespodzianką. Pomyśleć o tym dniu w innym wymiarze. Powiedzieć do jutra. Wyjść. Autobus. Bilet. Przystanek. Spotkam znajomego. Cześć albo i nie. Obiad, Darek, angielski. Autobus. Dom. Kolacja. Chemia. Historia.Gadu. Dobranoc.

Wtorek to zupełnie inny dzień. Najlepszy jest czwartek. Nic nie wiem, idę spać.

11 kwietnia 2005   Komentarze (21)

Co się stało?

Rozpoznać szczęście, kiedy leży u twoich stóp, mieć odwagę i zdecydować się, by pochylić się, chwycić je w dłonie...i zatrzymać.To mądrość serca. Mądrość, która jest tylko logiką, to mało.

Niedługo napiszę notkę, o tym co czuję. Dokładnie wtedy, kiedy będę o tym wiedzieć.

10 kwietnia 2005   Komentarze (16)

Dni.

Wszystko się zaczęło jeszcze we wtorek. To był dizeń, w którym będąc w skzole od rana, mieliśmy tylko 3 ostatnie lekcje. Na geografii pisaliśmy zawiadomienie o Białym Marszu Wdzięczności, który miał się odbyć w czwartek. Potem zawieźliśmy je do wszystkich szkół ponadgimnazjalnych. W sumie 85 sztuk. Niektóre wisiały też przy kościołach, inne nie zawisły wcale. I czekaliśmy na czwartek. Baliśmy się, że przyjdzie tylko nasza szkoła...Pieczę nad tym miał MF i brat L.

W czwartek...Autobus do centrum był pełen młodzieży. Bardziej niż 1 września. Na rynku tłum ludzi. I świecie. Dochodzili w trakcie marszu. Policja naliczyła około 16 tysięcy. Jeszcze nigdy nie widziałam tyle ludzi w moim mieście w jednym miejscu...W kościele śpiewaliśmy...Śpiewali wszyscy. Tak głośno. Trzymając się za ręce. W świecach był przykościelny krzyż i mur. Po 23 wróciłam do domu. Poczucie jedności z obecnymi nasiliło się przy Abba Ojcze...Z tyłu ktoś wśpiewywał jeszcze Tatusiu...Płakałam.

Potem była msza pogrzebowa...

Umówiłam się. Spotkanie było najgorsze ze wszystkich możliwych. Pierwszy raz się obraziłam na kogoś. Nie odbieram telefonów. Ja myślałam, że szacunek do kobiet jest rzeczą wrodzoną, albo przynajmniej nabywaną. Potem poszłam na spacer. Lubię mój kawałek lasu. Moją ścieżkę...Rosły tam takie białe kwiatki i liście na drzewach. ziemia była usłana tymi uschniętymi...Kiedyś będę mieć dobry aparat fotograficzny, żeby mieć obrazy zamiast słów.

I było już dziś. Tym razem z kimś innym.Z nim zawsze jest fajnie...Tak jak wtedy w tym lesie, na zamarzniętym jeziorze. Dziś był komizm sytuacyjny i dużo błota, i elegancki parasol........I słowa...Teraz muszę pomyśleć. Czy może też być tak, że "my jesteśmy tylko przyjaciółmi, którzy czasem się całują"?

09 kwietnia 2005   Komentarze (15)

Nadal jest inaczej.

Pomiędzy teraz a teraz

pomiędzy ja jestem a ty jesteś 

słowo most

Taki most międzyludzki byłby największym rozwiązaniem. Trzeba się cieszyć, że nie jest to zwykłe urwisko. Potrzebowałam, żeby mi ktoś poukładał. Pierwszy raz od dawna była to mama. Ludzie się nadal smucą. Nie wiem już czy udają. Po tym, co widzę, schylam się ku temu. Trzeba wszystko przeżywać bardziej w sercu niż na widoku tłumu ludzi. Nie wierzę, żeby całe moje osiedle tak strasznie wydobrzało. Może tylko trochę osób. Nie potrafili nawet dobrze udawać, że się modlą. Przyszli tam, żeby postać.Może pokazać się?

 

Coś próbuję. Ale nawet nie wiem czy chcę, żeby wyszło.

06 kwietnia 2005   Komentarze (24)

Inaczej

Wszystko inne stało się takie nieważne. Choć śmierć powinna być postrzegana jako czysta formalność. Może nawet jeżeli ja ją odbieram jako coś, co musi nastąpić...Ale kiedy odchodzi ktoś, a my zostajemy sami, to odczucia są zupełnie inne. Jakie, o tym wie każdy z nas...

04 kwietnia 2005   Komentarze (22)

Bez tytułu

Wciąż dziwi postawa ludzi. Nawet dzisiaj. Zawsze mówiłam, że są dziwni...

Mam przyjemność spotykania mężczyzn, którzy mi mówią, że kiedyś byli we mnie zakochani. Odpowiadam im - przykro mi...Nie darmo jestem ateistką miłosną...Czy kiedyś moje serce pozbędzie się instynktu samozachowawczego? Może to sposób na życie? Bo nie wiem...

Wszystko się zmienia...A...nie, "nie napiszę, nie zrozumiesz"

Niedziela miłosierdzia, którego wielkie pokłady ukazał nam właśnie Papież dobiega końcu.

03 kwietnia 2005   Komentarze (13)

NIe lękajcie się [21.37]

Odszedł jeden z największych papieży Kościoła. Ten, który w naszych czasach uświadamiał ludziom, że warto, przekonywał, ukazywał wielką Bożą Miłość. Bo Bóg nie jest wyłącznie Sędzią sprawiedliwym. Z pewnością teraz Jan Paweł II znajduje się w miejscu, do którego chciałby dotrzeć każdy. Nowe życie...Każde cierpienie się kończy.

To jest czas na przemyślenie...

Nadal powinniśmy się modlić. O to, żeby nowy papież był godnym kontynuatorem dzieła.

Wczoraj nie umiałam napisać nic. Dzisiaj dobijająca rzeczywistość. W radiu, telewizji jego głos, zdjęcia, słowa, świadectwa. Wykorzystać godnie jego dziedzictwo.

Ja nie miałam okazji być na jakimkolwiek spotkaniu z Papieżem. Kiedy byłam mała, mówiono mi, że mam jeszcze czas. Potem jego obecność stała się tak naturalna, a zresztą sama nie chciałam. W tym roku miałam już pojechać na spotkanie. O rok za późno...

We wszytskich kościołach tłumy ludzi. W swoej ostatnie dni zjednoczył najwięcej ludzi. Większość zdała sobie sprawę, że cierpienia się kończą, że człowiek umiera. Że pewnego dnia po prostu może go nie być...

02 kwietnia 2005   Komentarze (19)

Przemienia lęk w odwagę.

Dzień się zaczął jakkolwiek dziwnie. Otworzyłam oczy. Przedtem była zupełna ciemność. Umyłam się. Zadzwoniłam do Babci. Ma dzisiaj urodziny. Ciągle jeszcze nie umiem mówić o tym, co najważniejsze, a już tym bardziej nie przez telefon....Smutno.

Teraz myślę o namiestniku św. Piotra na ziemi. O ludziach, którzy się modlą. O tłumach w kościołach. I o chorym człowieku. O nim przede wszystkim. O tym, który swoim uśmiechem wprowadza Bożą łaskę w życie wiernych. I chcę, żeby był. Każdego kolejnego dnia. Tak jak zawsze, odkąd pamiętam. Żeby Bóg...Ale to Jego wola jest najważniejsza. Tymczasem można z Nim rozmawiać, prosić, wznosić modły...

Na nic innego dzisiaj mnie nie stać, choć głowa pełna myśli.

01 kwietnia 2005   Komentarze (22)

Znów do mnie list przyszedł z Europy

Ksiązka nosi tytuł "Listy do nieznajomej" C.S.Lewisa. Po zaznajomieniu się z biografią autora, wiem, jakim trudem pisane były te słowa. I właśnie to jest nadzieją, że pomimo wszystkich nieudanych prezentów losu można znaleźć w sobie te dobre odruchy, które pochodzą od aniołów.

Listy są też mi bardzo bliskie. Ogromna niedomykająca się już teczka. Kilka lat pisania. Czasem nie mówienia wszystkiego, żeby nie zmartwić. Ta nadzieja. Na list. Cierpliwe czekanie, z każdym dniem coraz niecierpliwsze. I ta radość, wchłanianie tekstu. Dowiadywanie się, że już dobrze. Że ktoś, nie wiem czy jeszcze pamiętasz, no właśnie ten ktoś, jest teraz bardzo przystojny. Zawsze, kiedy go widzę, pyta się o ciebie. Bo...tęsknota to także forma życia, tak doskonale przeze mnie opanowana. Praktyka czyni mistrza.

W domu tylko ja, muzyka, świeczka...Do szczęścia czasem coś więcej.

31 marca 2005   Komentarze (5)

Prosto marsz!

Umówiłam się na przejażdżkę. To znaczy jeszcze nie wiem na kiedy. Z Grześkiem. A wszystko dlatego, że jego autko ma kolor pomarańczowy-czyli taki, jaki chcę mieć. Powstał nawet plan wykończenia chłopaka i potem odebrania mu samochodu. Ale sądzę, że do tego jednak nie dojdzie.

Na w-fie kazali mi przejść się po ławeczce i wykonywać na niej akrobatyczne figury. Potem jeszcze różne mostki i przewroty. Mi, która w ustach wciąż ma smak wczorajszego wina, choć to nie to? Jak to dobrze, że ten tydzień zaczął się od środy. Ponoć wyglądałam dzisiaj na szcześliwą. A nic się nie stało. Miałabym guza(kto szuka, ten ma) - rozmarzyłam się na tyle, że prawie bym weszła w latarnię. W celu przytycia wyeliminowałam z mojej diety to wszytsko, co powinni jeść pragnący schudnąć. Czekam na rezulaty.

A teraz zatopię się w książce, która napawa nadzieją.

30 marca 2005   Komentarze (15)

Ironia losu.

Zadzwonił. Przekonana, że to moja mama coś zapomniała-otworzyłam. On. Ja w piżamie i rozczochrana.Nie chciałam.Dobrze, że to nie koszula nocna...Szkoda, że on.

Wino jest dobre. Ale tego, co lubię nie ma. Bo lubię takie specjalne. Tak słodkie, ze aż brakuje tchu. Tak słodkie, że w tej słodyczy aż gorzkie. Tak słodkie, że odbiera się je wszystkimi zmysłami. Tak słodkie, że podróżuje się na nim po wspomnieniach. Tak słodkie, że ma smak miłości, w którą chciałabym uwierzyć. Tak słodkie, że dają je w szczególnych tylko okazjach...

Doświadczenie Jego miłości(jedynej, w którą wierzę, bo On jest niezachwialny) jest zbyt silne, żeby o nim mówić. A jednak przyszedł do mnie, choć było zamknięte i to nie "z obawy przed Żydami".

Muszę pokonać tego lenia, który siedzi we mnie i te słabości, które odciągają od kroczenia do przodu. Bo do tyłu już nie chcę.

29 marca 2005   Komentarze (15)

Myślenie...

  Dzień się zaczął. Udawałam, że jeszcze śpię. W domu było cicho. Do pokoju weszła mama. Schyliła się nade mną i przytuliła mnie, a potem dała buziaka. I powiedziała-Te moje dzieci, to takie śpiochy są. A mi zrobiło się tak przyjemnie z tego, że jestem jej dzieckiem....Potem obudził mnie Darek. Wzięłam go na ręce. Mama wyszła z łazienki i powiedziała, że idziemy do kościoła. Mi się coś śniło, nie lubię, kiedy mi się coś sni. Zawsze wtedy w nocy muszę wymyslać jakieś ciekawe zakończenie dla snu i się męczę, a nie odpoczywam. Dlatego też nie chciałam nigdzie wychodzić. Ale warto było. W drodze powrotnej dumnie pchałam wózek z ukołysanym organną muzyką Darkiem. Wieczorem przypomniałam tacie, że go kocham i że byłoby mi troszkę przykro, że najechałabym mu na stopę stołem.

  To był bardzo rodzinny dzień. Może i troszkę się wynudziłam, ale przeczytałam 3 książki, wszytskie dostępne na onecie artykuły z "Charakterów" na temat relacji i uczuć(archiwum sięgało 2003roku). Czytałam o Katarzynie II(nie polubiłam jej odkąd dowiedziałam się, że istaniała). I oglądałam mój ulubiony film -Trzech muszkieterów. Kiedyś, bardzo dawno temu może jak miałam 9 lat przeczytałam wszystkie książki Dumasa. A pisał opasłe tomiska. Gdybym miała jakikolwiek wybór, to chciałabym żyć w oświeconej Francji będąc mężczyzną. Albo może w absolutyzmie?Choć w Wersalu i ceremonie Ludwika XIV? I brać udział w pojedynkach. I wielka miłość do damy w gorsecie i w tak długiej sukni, że nawet kostek nie widać...Jazda na białym koniu...Rozmarzyłam się...

  Jeżeli ludzie potrafią myśleć, że od nich zależy ich własne życie, to dlaczego rozpatrują tylko porażki wpędzając siebie z podły humor i depresje? Skoro równie dobrze mogą tworzyć własne sukcesy. Może nie spektakularne, ale sprawiające przyjemność, choćby drobną?

  Spotkaliśmy wrogów i okazało się, że to my nimi jesteśmy.

28 marca 2005   Komentarze (19)

Jedna noc, jeden dzień...

Wielkanoc. Rezurekcja, potem nawet nieszpory...

A ja potrzebuję czegoś, co by mnie obudziło. Dzisiaj w jego ramionach odczułam to ciepło, którego nie powinno tam być, żeby było mi łatwiej. To ciepło, za wytworzenie którego, czuję się odpowiedzialna. Albo jeszcze on. Nie chciałam, żeby mnie wtedy pocałował. Wyczułam jego wachanie i odsunęłam się. Nie chcę, żeby się zastanawiał nad czymś, czego w ogóle nie może być. Bo on by jednak chciał. Wiem o tym tak dobrze jak on, choć mi tego nie mówił. Komplikacje...

27 marca 2005   Komentarze (18)

Za...

Za szybko. Za mało człowieka jest w ludziach. Za...Tak bardzo, że brak słów.

Wesołych Świąt! Takich pozbawionych corocznej rutyny :*

26 marca 2005   Komentarze (21)

Piątek.

" Nieś każdego dnia twój krzyż. Rani cię niezrozumienie, wątpliwości, niepewność, liczne odstępstwa. Są to prawdziwe rany duszy, cenniejsze niż złoto. Nikt ich nie widzi, Ja jednak zawsze zbieram płynącą z nich krew, aby nawodnić ogród wysuszonych i spragnionych dusz twych braci Kapłanów.
     Twoim wejściem na Kalwarię jest droga, którą musisz dla Mnie przemierzyć - samotnie i z ufnością pośród wielu obaw i pełnego pychy sceptycyzmu otaczających cię niewierzących. Ogromne zmęczenie, jakie odczuwasz, uczucie wyczerpania, które cię przygniata - to twoje pragnienie. Uderzeniami i policzkowaniem są zasadzki i bolesne pokusy Mojego przeciwnika.
     Krzyki potępienia są jadowitymi wężami, przeszkadzającymi ci w drodze, i kolcami raniącymi twe wrażliwe ciało dziecka, tak często bitego.
     Oddanie, do jakiego cię wzywam, ma gorzki smak. Będziesz się czuł coraz bardziej osamotniony, oddalony od przyjaciół i uczniów, odrzucony - czasem nawet przez najbardziej gorliwych uczniów.
Stoi jednak przy tobie Matka Bolejąca. Z Nią przeżywasz, w miłości i zaufaniu, swoją bolesną mękę. Nikt nie dostrzega tego cierpienia, chociaż każdego dnia spala cię ono jak ofiarę złożoną przeze Mnie za twoich braci Kapłanów.
     Twoją śmiercią jest największa cisza, ukrycie, upokorzenia, odsunięcie w cień, o co zawsze cię proszę. "

I tylko zastanawiam się, dlaczego nie lubi się Wielkanocy? Bo to jest miej komercyjne święto i nie ma gorączki prezentów? Ale czy o to powinno chodzić?

(nie napisał. odezwałam się pierwsza. zależy mi)

25 marca 2005   Komentarze (13)

W morzu wspomnień i marzeń.

Lubię święta. Od kilku lat przeżywane tylko jako okazja do wspomnień. Wspominając tamtych ludzi, ciszę, barwę śpiewanych w kościele piosenek...Wiem, że czasem idealizuję, ale to jest przecież froma jakiegoś działania psychologicznego. Dzisiaj było inaczej. Skupiłam się na Słowach. Zadając ciągle pytania do tekstu, poszukując na nie odpowiedzi i zastanawiając się. Może czasem potrzebny byłby mi człowiek-encyklopedia teologiczna, który by zwalniał mnie od przymusu długiego szukania odpowiedzi... Wielki Czwartek zawsze był szczególnym dniem. W Wielki Piątek najbardziej mnie, jako małą dziewczynką zachwycała cisza, nastająca w kościele, kiedy księża leżeli na podłodze. Wielkiej Soboty nie lubiłam. Ogień zawsze za szybko gasnął. A Wielkanoc miała w sobie tę moc. Z powodu miejsca procesji. Tak nietypowego. Wątpię, czy gdzieś jeszcze tak było. Wiem, że za dużo nie "mówię" tymi słowami. Chciałabym tylko, żeby te wspomnienia pozostały tylko moje. Nie będę opisywać miejsc. Są jeszcze. Wciąż w strefie mityzacji, którą stworzyła sobie jakieś sześć lat temu dziewczynka, którą wtedy byłam.

Dzisiaj spotkałam się z ludźmi. Wynikiem czego są dwa zaproszenia. Jedno na spacer, a drugie na wino.Skorzystam z obydwu.A teraz rozmawiam z kimś, kto z dnia na dzień staję się ważniejszy. Zupełnie inaczej niż inni. Z pewnym akcentem z mojej strony, którego nie chciałabym, by za szybko się domyślił. Potem usłyszę "dobranoc", którego mi od jakiegoś czasu brakowało...I zasnę. W morzu wspomnień i marzeń.

24 marca 2005   Komentarze (12)

Tajemnica.

Jeszcze nigdy o tym nie pisałam, ale jest pewna tajemnica, bo:

Lubię Was! I przyzwyczaiłam się do Waszej obecności w moim życiu!!

22 marca 2005   Komentarze (17)

Bez tytułu

Kiedyś wiedziałam, co jest dla mnie ważne, co sprawi mi przyjemność, co uśmiech, co zawstydzi. Teraz strzelam na oślep.

Krew krąży szybciej w dwóch miejscach. Maść rozgrzewa stopę, a pewien napój głowę...

Przyszła już kalendarzowa wiosna. I...nic mi się nie chce...Ale...zapomniałam już.

21 marca 2005   Komentarze (16)

Palma ważniejsza niż On?

-Yyy, no bo...
-No powiedz, słucham.
-Kiedy ja mam ten problem, że nie potrafię...

 I tym się kończą moje próby rozmowy z kimkolwiek. Dlatego staram się nawet nie próbować. Codziennie ktoś częstuje słodyczem. Nie powiem, przyjemne. Wiosna...Chyba już nie lubię.

Na mszy u biskupa była dużo ludzi, śpiewu głośniego i długie kazanie. A ludzie wciąż obcy sobie coraz bardziej.

Dzisiejszą niedzielą rozpoczął się Wielki Tydzień. Ku niezadowoleniu niektórych, zmuszonych poświęcić kilka godzin w kościele...Czy On wiedział,że tak to będzie wyglądać?

A propos siebie: muszę śmiesznie wyglądać...Kobieta zadająca pytania jak dziecko, wciąż biegająca w kółko z naiwną wiarą w człowieka.( ale w piątek spotkałam kogoś, kto ma jeszcze większą tą wiarę).

Co zrobiłeś ze swoim życiem...odpowiedzi nadejdzie czas...

20 marca 2005   Komentarze (12)

Kolejne słowa, opisujące kolejny dzień...

Jedyna osoba, której w stanie obecnym mogłabym powiedzieć, co odczuwam, po prostu odeszła. Nie odczułam ani jakieś ochoty na rozmowę, ani nic. Próbowałam nawet być wulgarna, co wątpię,żeby mi się udało. Wiedziałam, że ten moment nastąpi. W zasadzie powinien.

Zabłocony świat stał się tak cholernie oklepany i banalny, że nic tylko zawrócić. Tylko, że nie ma dokąd. Ta negatywna siła, zwana przeze mnie agresją, a przez niektórych energią, z którą jeszcze nie wiem co zrobić, została rozładowana. Choć boli całe moje kobiece ciało, zmęczenie dochodzi aż do mózgu.

Teraz chciałabym tylko otworzyć się na Człowieka i zaufać komuś. Tak jak mnie uczył pewnego lipcowego dnia pewien pan...Ale jak ostatnio mówię: to było dawno i nie prawda.

Ja nie mogę być inna. To nic, że sprawiam wrażenie osoby częściej smutnej, niż radosnej, że to nie zawsze przyciąga ludzi, ewentualnie tylko tych, którzy chcieliby spojrzeć mi w oczy(czego ja ostatnio starsznie nie lubię). Chciałabym albo i nie(tylko wiem, że tak byłoby łatwiej) kłamać, nie traktować ludzi poważnie i walczyć o siebie z całych sił. Tylko, że nikt nie powiedział, że będzie łatwo, więc po co mam czekać aż ktoś będzie utrudniał mi życie, skoro skutecznie mogę robić to sama, korzystając z ofiarowanych mi darów?

Tylko spokojnie...

19 marca 2005   Komentarze (13)

Plotka.

  No i właśnie rano wdepując w jakieś błoto, słuchając wreszcie muzyki na porządnym poziomie zauważyłam coś, o czym wszyscy już plotkowali od dawna. Najpierw po kątach, a z czasem coraz głośniej. Otóż: W i o s n a prawie już jest!! Na nieprzygotowanych przeze mnie lekcjach nie działo się nic ciekawego. Z nieulubionej matematyki poslziśmy na spotkanie z redaktorem naczelnym miejskiego tygodnika, o którym mówi się, że jest poetą. Do mie jego styl nie przemawia. Ja, siedząc nieopodal wyżej wymienionego pana, postanowiłam pozaglądać mu w oczy, mając marną nadzieję, że nasiąknę aurą poezji. Na nadziei się skończyło. Ale, co okazało się później, ów meżczyzna pamięta naszą ostatnią rozmowę, która odbyła się ponad dwa lata temu, w dodatku zapamiętał nawet moje imię. Mi by jego pamięć...

  A potem postanowiłam się zrealizować w pełni wykonując obowiązki. Spotkałam się z koleżanką. Powspominałyśmy stare dzieje. Ciagle było tylko :"A pamiętasz jak...Albo nie, słuchaj, to było lepsze....A wtedy jak ten mecz grałyśmy to dopiero było" A no było...Te czasy, kiedy jeszcze była wysportowana i wybiegana.

 I w dodatku mężczyźni też sczajali, że już wiosna. Co to będzie, co to będzie? A jutro piątek. To znaczy, że za kilkanaściekilków godzin będzie sobota...I może jakiś spacerek po błocie, kto wie? Nie ma nic lepszego jak wypaćkać się w błocie, pamiętam to z baardzo odległych czasów...

17 marca 2005   Komentarze (18)

Już nie płaczę.

Już nie płaczę

Życie łamie mnie
jak suchą trzcinę
już nie płaczę

Życie łamie mnie
dyskretnie
w rękawiczkach
z uśmiechem
już nie płaczę

I tak nikt
by tego nie zauważył

Łzy płyną w głąb
moje serce tonie.

I tak po cichu. Błądząc od drzewa do drzewa, od spojrzenia do następnego. Szukam sensu. Czasami udaję, że go juz mam. Trzymam w garści, a kiedy otwieram, by przyjrzeć się dokładnie, okazuje się, że jest pusta. Tak przeraźliwie p u s t a. I nie ma w niej nic. A może nawet nic nie było.

I jeszcze nic mi nie udało się naprawić. Nie przerwałam niczyich złudzeń. Nie powiedziałam ani dziękuję, ani przepraszam. Minął dzień. Zacznie się kolejny. Już po rekolecjach. To znaczy, że jutro będzie zupełnie inaczej.

Daj mi usłyszeć Twój głos...

16 marca 2005   Komentarze (14)

Kolejne dni, chwile...

 Wczoraj było źle. Tak cholernie źle. Ostatnio w ogóle było źle. Nie pomagała noc, księżyc, gwiazdy, muzyka, słowa, obecność. Myślałam, że w ogóle będzie strasznie. Najtrudniejszy był moment kiedy szłam ciemną ulicą. Wokół nic. Słychać było tylko odgłosy moich kroków. Wtedy poraz pierwszy od bardzo dawna przypomniało mi się, że człowiek może być sam. Tak naprawdę. Bez nikogo. Że nikt nie stoi z tyłu, nie asekuruje kroków, nie wyciąga ramienia. Każdy sam. Wątpliwa w ogóle była J e g o obecność. Moim stanem przejęli się rodzice. To takie miłe doświadczać ich wyjątkowej troski. Przypomniałam nawet sobie, że jeszcze jestem dzieckiem. Mama mniej więcej domyślała się powodów. Ale i tak jej nic nie powiedziałam. Mało mówię. Nie potrafię powiedzieć to, czego chcę.

 Dzisiaj obudziłam się zupełnie inaczej. Dzisiejszy wieczór jest świadomy. Dzisiaj wiem. A jeżeli czegoś nie, to mam pewność, że będę wiedzieć. Taka radość wypływająca z obecności. Wystarczyło, żeby podtwierdził, że Jest. Że ma Ogród. I mam znów siły. By wstać. Znów muszę naprawiać, to co porozsuwało się, poszło gdzieś na bok. Ale to nic. Nie wiem, jak będę odczuwała jutro. Ale dzisiaj jest dzień radości.

Bo Twoja miłość jak ciepły deszcz...jak morze gwiazd za dnia...

15 marca 2005   Komentarze (11)
< 1 2 ... 8 9 10 11 12 ... 20 21 >
Moje | Blogi